Arcynarodowy kabaret

Aktorski kwartet Teatr Montownia z Katarzyną Kwiatkowską i Andrzejem Saramonowiczem uznali, że moment uchwalenia przez PiS ustawy kagańcowej to dobry czas, by wrócić do "Policji" Sławomira Mrożka.

Napisanej w 1958 r. jednoaktówki, portretującej autorytarne państwo, które stanęło przed nowym wyzwaniem - jak usprawiedliwić istnienie sił zwalczających opozycję, gdy ta, wraz z ostatnim więźniem politycznym, który wyrzekł się dawnych przekonań i podpisał lojalkę, przeszła do historii. Satyra Mrożka broni się częściowo, choć krótka, ma świetny początek i koniec, ale nużący, rozciągnięty na siłę środek.

Gorzej jest z drugą, dołączoną do niej sztuką. Jej autor, będący jednocześnie reżyserem całości, Andrzej Saramonowicz tak tłumaczył w "Gazecie Wyborczej" swój pomysł: "Jeśli Mrożek opowiada o absurdzie arcypolicyjności (...), to ja zapragnąłem opowiedzieć o absurdzie arcynarodowosci (naród, który żyje w cieniu zmarłych przodków, zaczyna niknąć)".

Efekt przypomina długi odcinek "Ucha prezesa", w którym tenże prezes dla niepoznaki nazywany jest infantem, a jego przyboczni, nazywani przez infanta debilami, to Janusz (kapciowy i premier) i Grażyna (była premier, oddelegowana do zadań kucharki).



Aneta Kyzioł
Polityka
31 stycznia 2020