Ballada podwórkowa według księdza Bohomolca

Barbara Wysocka przeniosła dydaktyczną XVIII-wieczną sztukę księdza Bohomolca we współczesne realia. Na blokowe podwórko, między trzepakiem a blaszanymi garażami.

U Bohomolca akcja rozgrywa się we wsi Kuflowice, majątku państwa Pijakiewiczów. Wątła intryga skupia się wokół sprawy wydania za mąż panny Teresy, którą (i jej majątkiem) Pijakiewiczowie się opiekują. Kandydatów jest dwóch: trzeźwy i solidny Sobrecki oraz pijący Iwroński. Ale głównym tematem jest picie - piją prawie wszyscy, jawnie i w ukryciu, z dumą i wstydem, łagodnie i agresywnie. Picie jest też tematem rozmów, przyczyną konfliktów i pojednań, honorowych wybuchów, dyskusji o narodowym charakterze. Jak to w wiejskim majątku, bohaterowie nie mają żadnego zajęcia; życie jakoś się toczy, jest co jeść, gdzie spać, no i co wypić.

Gdzie szukać takich typów i problemów jak u Bohomolca? Na podwórku - może i znajdującym się w wielkim mieście, ale żyjącym własnym rytmem, tworzącym własne hierarchie. Tam można znaleźć bossów jak Pijakiewicz, którzy posiadają jakąś działkę i prowadzą niezbyt określone interesy, prowincjonalnych elegantów, dziarskie dziewczyny, lokalnego "ojca chrzestnego", damy odżegnujące się ze zgorszeniem od picia i popijające zdrowo we własnym towarzystwie, leczenie kaca przy grillu (z klinem), poczucie honoru i wyższości rosnące wraz ze spożyciem. I takie podwórko mamy na scenie. Z przodu trzepak, w głębi trzy blaszane garaże. W jednym mały fiat, w drugim - nędzny pokoik z czarno-białym telewizorem i wersalką.

Wysocka i aktorzy ożywili papierowe postaci Bohomolca; łatwo powiedzieć, że wszyscy (niemal) na scenie piją, trudniej to przeprowadzić. A oglądamy świetnie podpatrzone i zagrane z dyskretnym komizmem rodzaje i stopnie nadużycia alkoholu. Juliusz Chrząstowski (Pijakiewicz) udający trzeźwego, ale zdradzający się nadmiernie wyprostowaną postawą i rozkazującymi gestami palców sztywno wyciągniętej ręki; Krzysztof Zawadzki (Iwroński) kroczący na rozstawionych nogach; Aldona Grochal (Pijakiewiczowa) wytwornie wsparta o trzepak i nieustannie odrzucająca włosy.

Spektakl toczy się niespiesznie - Iwroński melancholijnie podgrywa na gitarze (basowej), dwójka służących (Małgorzata Zawadzka i Marcin Kalisz) przy trzepaku bez złości, raczej z fatalistycznym przekonaniem, że tak być musi, komentuje zachowanie chlebodawców, zdradzając szczegóły wieczornych popijaw. A także recytuje fragmenty współczesnych raportów policyjnych o pijackich wyczynach, groźniejszych niż te opisane przez Bohomolca. Na grillu piecze się kiełbaski i steki, niepijący Roztropski (Roman Gancarczyk), jeżdżący na wózku inwalidzkim, leniwie - choć skutecznie - knuje, jak tu wydać Teresę za Sobreckiego. Tylko Teresa (Ewa Kaim) ma więcej energii - to wcale nie trusia, ale zdecydowana dziewczyna, wielkim krokami przemierzająca scenę.

Wysocka nie zdradza takich pedagogicznych ciągot jak Bohomolec - świadczy o tym zmieniony finał spektaklu (zaskakujący, więc nie będę go zdradzać). Nie pragnie nauczać, że pijaństwo jest złe, raczej przygląda się tym, którzy odziedziczyli w prostej linii sarmackie wady i cnoty. A ci z bocznej linii - czyli my wszyscy - też mogą znaleźć coś o sobie. No i przyjemność z oglądania udanego, zabawnego, dobrze zagranego spektaklu.



Joanna Targoń
Gazeta Wyborcza Kraków
5 maja 2009
Spektakle
Pijacy