Barwny klimat magii telewizji

Teatr przy Targu Węglowym w Gdańsku zaprosił 1 czerwca dziecięcą publiczność na spektakl inspirowany czeskim serialem "Arabela" powstałym w czasach późnej, choć głębokiej komuny, czyli latach 1978-1980.

Bohaterowie umiejscowieni  w świecie baśniowym i realnym wydawali się podwójnie ciekawi. Nie dość, że mogli w miarę swobodnie przenosić się z jednej rzeczywistości do drugiej, to dodatkowo każdy ze światów przedstawiony został w sposób kolorowy i wyjątkowo atrakcyjny. Zatem i beznadziejność z czasów komuny nie była taka beznadziejna. Czechom w filmie udało się nawet pokazać kuriozalność niektórych, ówczesnych przepisów prawa, z którymi stykali się bohaterowie ( i tym samym Czesi). Paweł Aigner, reżyser gdańskiego przedstawienia, nie skorzystał z okazji odniesienia się krwiście do minionych czasów ucisku, za to skwapliwie przeniósł widza w barwny klimat magii telewizji, czarodzieja Drugiej Kategorii, czyli Rumburaka oraz baśniowych króla i królowej.

Malina Prześluga, pisząc scenariusz, miała trudności z okrojeniem fabuły filmowej i zmniejszeniem liczby postaci. I choć spisała się dzielnie, przywodząc w pamięci ten serial sprzed lat, większość widzów wygłaszała przekonanie o zbyt obszernym podejściu do historii Arabeli, księżniczki na wydaniu. Niby banalny schemat bajki, kiedy księżniczki czekają na księcia, a w międzyczasie dokonują się istotne kwestie stanowiące o losie państwa, urozmaicony został opowieściami rozgrywającymi się w świecie ludzi i Krainie Kiczu, czyli bajek złych. Różne światy wyzwalają w bohaterach ciekawość poznania ich, co jest możliwe dzięki atrybutom świata bajek, w tym przypadku pierścieniowi i płaszczowi (z jednym zastrzeżeniem: Blekota-diabeł przenosić się może dowolnie, w różnych kierunkach i przestrzeniach). Niewątpliwie smaczków dodaje wpisanie w dzisiejszą „Arabelę” współczesnych odniesień do bajek, pojęć czy postaci. Zabawny jest książę z bajki, Wilibald, udający zniewieściałego w gestach, mocno podporządkowanego mężczyznę ( a może miał być biseksualistą?) Uroczy jest jamnik, choć właściwie jamniczka, szalejąca po scenie w swoim wrodzonym stylu: uciekać, gdzie się da (wiem, bo miałam jamniczkę lat 15.) Jamniczka odgrywająca rolę pana domu, czyli Karola Majerów, to chwytliwy zabieg, który zdecydowanie ożywił widownię. Równie udanym zabiegiem było wprowadzenie czarno-białego filmu umiejscowionego w Gdańsku (niedaleko Teatru Wybrzeże) do scenicznej akcji. Podkreślono tym samym łatwość, z jaką mogą przenikać się różne światy nie tylko w teatrze, ale również w wyobraźni widza.

„Arabela” niesie ze sobą dla sympatyka gdańsko-sopockiej sceny osobną przyjemność, jaką jest obserwowanie nieustającego procesu integrowania i tworzenia zespołu aktorskiego. Nowi wykonawcy poznają w kolejnych spektaklach kolejne mikrospołeczności liczącego pół setki (wraz z aktorami współpracującymi) kolektywu artystycznego. Dla Michała Jarosa i Piotra Witkowskiego, debiutujących w sierpniu zeszłego roku w świetnej i eksportowej „Sprawie operacyjnego rozpoznania” to już odpowiednio trzecia i piąta okazja, a Katarzyna Dałek zadebiutowała wreszcie na deskach trójmiejskiej sceny narodowej (wreszcie, bo miała debiutować w zapowiadanej na styczeń tego roku „Lekcji angielskiego”, ale do premiery nie doszło). I właśnie debiutantka wypadła zdecydowanie najlepiej z całej trójki. Jej tytułowa Arabela zagrana z werwą i kontrolowanym przerysowaniem, to znudzona i rozkapryszona królewna, którą zapamiętają z pewnością widzowie, podobnie jak jej starszą córkę Xenię (wyrazista Katarzyna Kaźmierczak). Z pań na wyróżnienie zasługują jeszcze przede wszystkim Małgorzata Oracz w roli królowej i Monika Chomicka-Szymaniak jako Czarownica. Maciej Konopiński przedłuża dobry okres po „Ciałach obcych” – jego Wilibald podany jest lekko i z wdziękiem. W wyważonej roli i pięknym kostiumie odnajduje się Zbigniew Olszewski (Król), Piotr Łukawski dał Blekocie swą energię, ale dla mnie cichym bohaterem spektaklu jest Maciej Szemiel. Wydawało się, że po kolejnych wcieleniach (krasnoludek, policjant, „klawisz” i Gadający Wilk) znowu będzie to niewielka obecność. Lecz gdy pojawił się już w całości jako Fantomas i uratował magię bajek oraz doprowadził do happy endu, było to coś zdecydowanie więcej, więcej od dłuższego, zbyt długiego czasu. Choć była to rola charakterystyczna, głęboko skryta w kostiumie, wyzwoliła wielką chęć zobaczenia Szemiela w większym ujawnieniu i możliwie jak najszybciej.

Po raz kolejny nie zawiodła Magdalena Gajewska. Jej scenografia zręcznie porusza się na pograniczu kiczu i  buduje trzy główne przestrzenie (dom Majerów, siedlisko Blekoty i Rumburaka, pałac królewski) pomysłowo, kolorowo i z poczuciem humoru ( świetne gargulce-nieloty). Kostiumy autorstwa Gajewskiej, już na poziomie szkiców, są lekkie, świeże i odpowiadają wyobrażeniom współczesnego dziecka o bajkowych bohaterach. Wolne tym razem miał pan od emisji, co szczególnie boleśnie można było usłyszeć podczas „zbiorówek” wokalnych (zupełnie jakby koncepcja śpiewania wspólnego narodziła się na kilka godzin przed premierą).

Najpopularniejszą odpowiedzią na pytanie: jak robić spektakle dla dzieci, jest od lat: tak samo jak dla dorosłych, tylko lepiej. Warto więc zadbać o detale: pochować elementy od mikroportów czy w scenach iluzjonistycznych znikać lub pojawiać się w całości i bez śladów. Dyskusyjne i zbyt niszowe wydają się dygresje dla dorosłych – prawie nikt nie zna współczesnego polskiego teatru i rodzice mają problemy z odpowiedzią na pytanie pociechy: a kto to jest ta Kleczewska ? Świetnym pomysłem i żywiołowo przyjętym przez dzieci  były na pewno sceny filmowe, a absolutnym gwiazdorem okazał się Adam Orzechowski w roli kierowcy, na co dzień kierujący całym Teatrem Wybrzeże.

„Arabela” to pierwszy od lat spektakl dla dzieci w Teatrze Wybrzeże. Mimo pewnych mankamentów, zdecydowanie warto na niego zabrać dzieciaki, głównie do 12. roku życia, i wprowadzić je w świat  bajek i magii teatru. Dobrze by się stało, aby na 1 czerwca Duża Scena zawsze miała premierę dla dzieci, i to z  wielu powodów, nie tylko z okazji Dnia Dziecka. Zastanawia jeszcze przy okazji jedna kwestia. Czy „Arabela” jest kontynuacją wątku czeskiego w Trójmieście? W grupie na Euro jesteśmy z Czechami, w Operze Bałtyckiej rezydentem powoli staje się Jiří Kylián, w Teatrze Miejskim w tym sezonie pokazano czeski „Rock and roll”, w Teatrze Wybrzeże wrócił na afisz Petr Zelenka a w Teatrze Miniatura do tej pory współpraca choreograficzno-muzyczno-scenograficzna podążała również ścieżkami czeskimi.



Katarzyna Wysocka
Portkultury.pl
11 czerwca 2012
Spektakle
Arabela