Beckett w Teatrze Polskim

Antoni Libera zestawił sztuki Becketta w apokaliptyczny dyptyk o końcu. Końcu człowieka. Uzupełniające się wzajemnie obrazy - Szczęśliwe dni pokazują ów koniec pośród natury, zniszczonej, spalonej słońcem ziemi, tłem Końcówki jest bliżej nieokreślony schron po bliżej nieokreślonej zagładzie - to obraz zmierzchu wartości i próba krytycznego określenia kondycji ludzkiej w czasach upadku

„To naprawdę szczęśliwe dni!…” – tak wciąż i wciąż Winnie przekonuje samą siebie, że nie jest jeszcze najgorzej. W rozmowie przed premierą reżyser określił ją jako „niepoprawną optymistkę”; spod powierzchownej afirmacji przebija jednak tragedia pogrzebanej (dosłownie!) kobiety – wciąż atrakcyjnej, wciąż żywej. Tragedia Winnie to właściwie tragikomedia ogromu czasu do zabicia, poczucia bezsensu, pustki i jałowości „szczęśliwych dni”. I ta właśnie pustka oraz jałowość w połączeniu z jednobarwnym tłem tworzą monotonię spektaklu. Nudę, by tak rzec, programową: statykę, monochromatyczność, jednostajność na tle przytłaczającego krajobrazu. W całkowitej pustce Winnie jest zdana na swój własny głos, przywołujący przeszłość i podtrzymujący teraźniejszość.

W Końcówce odnajdziemy zaś dynamikę, możliwą tylko przez swoiste „sprężenie” napięcia w przestrzeni zamkniętej. Centrum tej przestrzeni stanowi – również kolorystycznie jako jedyna barwna plama pośród szarości schronu – Hamm: cynik i okrutnik, a jednak „ojciec”. Na uboczu, w kontenerach na śmieci, rodzice – Nagg i Nell (modne publicystyczne wyrażenie – śmietnik historii?). Służący Clov. I ten sam motyw opowieści: opowieści przegranego. A kiedy przestać przegrywać można tylko przez zaniechanie gry, pozostaje sen, sen i całun „starej chusty”… Przedstawienie Końcówki w reżyserii Libery: znakomitego Andrzeja Seweryna w roli Hamma, świetną scenografię i zagospodarowanie przestrzeni, wierność literze tekstu najlepiej komentuje sam tekst Becketta: „Jeśli gra się to tak… grajmy to tak”. Właśnie tak.



Katarzyna Orlińska
teatrakcje.pl
7 lutego 2011