Berlin w oparach bełkotu

Cel był szczytny - ukazać w formie niemal antycznego dramatu, jak populistyczna prawica potrafi z każdego zrobić kanalię. To jednak reżyserce i autorce adaptacji powieści "Berlin Alexanderplatz" się nie udało.

Powstał spektakl potężny, jeśli chodzi o użyte środki wizualne i akustyczne. Jednak jego finał, gdzie wszyscy zgodnie i radośnie tańczą, wcale nie wynika z całości. Nie udała się rzecz zasadnicza - przeciwstawienie dobra i zła. Przypowieść o Franzu Biberkopfie, robotniku, alfonsie i mordercy, któremu dane jest przeżyć wewnętrzną przemianę, nie wygląda przekonująco, mimo że tę postać kreuje Bartosz Porczyk, aktor znakomity. O wiele lepiej wyszło z uosobieniem zła, jakim jest Reinhold, grany przez Krzysztofa Zarzeckiego. Mamy tu też kopię prezenterów z filmu "Kabaret" Boba Fosse'a, gdzie świetnie wpasował się Tomasz Nosinski, ale to tylko ozdobnik do zakalca, jakim jest przedstawienie Natalii Korczakowskiej. Dowodu dostarcza publiczność, która najpierw pcha się drzwiami i oknami, ale po każdym akcie, a jest ich trzy, stopniowo opuszcza salę Teatru Studio.



Bronisław Tumiłowicz
Przegląd
16 lutego 2017