Bilety dla dzieci na wagę złota

W sobotę sala słupskiego teatru Tęcza okazała się za mała, by pomieścić wszystkich chcących obejrzeć "Złote serce", czyli najnowszą baśń dla najmłodszych. Szkoda, bo sztuka porwała widzów

Nowa propozycja Tęczy tak naprawdę jest wznowieniem przedstawienia w reżyserii dyrektorki teatru Małgorzaty Kamińskiej-Sobczyk sprzed 11 lat (spektakl był nagradzany na zagranicznych festiwalach). Wtedy "Złote serce" było w Słupsku ciepło przyjmowane przez najmłodszych i ich rodziców, więc nie dziwi, że i sobotni pokaz się podobał. Nowa obsada (wystąpili: Izabela Nadobna-Polanek, Ilona Zaremba, Alicja Zimnowłocka, Maciej Gierłowski, Marek Huczyk i Szymon Kołodziej) poradziła sobie doskonale. Lalki żyły na scenie, a na twarzach najmłodszych widzów widać było napięcie towarzyszące fabule.

Sam temat wzrusza, bowiem bajka ma wyraźne przesłanie. Co ważne, uczy dzieci. Po przedstawieniu odbyłem długą rozmowę z córką o głównym bohaterze Jaśku egoiście i karze, która go spotkała oraz o staraniach siostry, by zdjąć czar z brata. Na szczęście rezolutnej dziewczynce udało się i historia miała szczęśliwy koniec. Co widownia w słupskiej Tęczy przyjęła z wyraźną ulgą.

Nic tylko pochwalić aktorów, scenografię, lalki. Wszystko na wysokim poziomie, do którego stali bywalcy Tęczy są przyzwyczajeni. Poza jednym, bywają przedstawienia, na których trzeba dostawiać krzesła, bowiem nie wszyscy chętni mieszczą się na małej widowni. Zaś na premierach, a tak reklamowano wznawiane w nowej obsadzie "Złote serce", dostawki są normą.

W sobotę chętnych do zobaczenia sztuki było dużo, niestety, część z nich i to spora odeszła z teatru z kwitkiem. Ci, którzy musieli tłumaczyć zawiedzionym dzieciom, że zobaczą "Złote serce" dopiero za tydzień, zbyt szczęśliwych min nie mieli. Najczęściej słyszany komentarz: - Powinno być drugie przedstawienie. Jak nie w sobotę, to w niedzielę.



Grzegorz Hilarecki
Głos Pomorza
15 lutego 2011
Spektakle
Złote serce