Bluszcz i żwir
Symboliczny sens tego dramatu został wyłożony w sugestywnej scenografii: horyzont sceny zajmuje ściana bluszczu, odgradzająca bohaterów od świata zewnętrznego niczym mury więzienia, ale też unaoczniająca, że bluszczowatość jest cechą charakterystyczną jednego z bohaterów, Drew (Marcin Przybylski), który wciąż domaga się opieki od brata, Terry\'ego (Grzegorz Małecki). Znakiem wnętrza Terry-\'ego jest chrzęszczący żwir, którego gruba warstwa zajmuje powierzchnię sceny. Jest to symbol wewnętrznego poranienia, cierpienia.W tak naznaczonej przestrzeni rozgrywa się ostateczne starcie, które może zaowocować wyjaśnieniem źródeł groźnego napięcia między braćmi. Ale nawet wyjawienie tajemnicy z przeszłości nie przyniesie rozwiązania - nie wszystko jest tu pewne, a nawet wątpliwe, tak jak wynik spotkania Terry\'ego z Jennifer (Milena Suszyńska), córką niegdysiejszego czarującego uwodziciela młodych chłopców. Ubóstwiana przez Amerykanów metoda odzyskiwania równowagi drogą przezwyciężania mroków dzieciństwa postawiona została w stan podejrzenia, zwłaszcza że wygodną kozetkę psychoanalityka zastępuje tu uwierający żwir. Ta niepewność jest siłą dramatu, w którym dojrzałe kreacje stworzyli aktorzy - Marcin Przybylski jako rozhisteryzowany manipulator, trawiony nałogami człowiek sukcesu, Grzegorz Małecki jako skazany na klęskę, odtrącony, niechciany syn, tłumiący z widocznym wysiłkiem wewnętrzną burzę emocji, i Milena Suszyńska jako młodziutka dziewczyna, z pozoru tylko pierwsza naiwna, kandydatka na ofiarę, która może się okazać wampirem.
Świetna, trzymająca w napięciu sztuka, odsłaniająca mroki rodzinnego piekła.
Tomasz Miłkowski
Przeglad
20 czerwca 2012