Bo prawda to satyry matka

Teatralną część piątego dnia Festiwalu RETRO/PER/SPEKTYWY: Chorea Festiwal Teatralny 2010 charakteryzowało zabarwienie satyryczne. Towarzyszyło nam zarówno podczas spektaklu "Z diariusza prywatnego" Grupy Czango, jak i w czasie performance\'u "Rekiny i tostery", ostrzegającym przed czyhającymi na nas niebezpieczeństwami. Kropkę nad "i" postawił Darek Orwat, który swoim koncertem dadaistycznym bawił i wprawiał w osłupienie.

Spektakl Hieronima Poniżalskiego (pod tym pseudonimem ukrywa się dwoje artystów: Monika Dąbrowska i Zbigniew Kowalski) „Z diariusza prywatnego” rozpoczyna się jeszcze w foyer (jeśli tak możemy nazwać fabryczny korytarz, w którym stłoczona była publiczność). To właśnie tam przysłuchujemy się płynącej z głośników audycji, gdzie bezlitośnie obnaża się artystowskie zadęcie programów o sztuce, w których prowadzący dorabia ideologię do absurdalnych dzieł „artysty”. Prowadząca audycję dziennikarka została przez współrozmówcę przyłapana na jedzeniu frytek i hamburgera, nie jest więc tak uduchowiona, jak mogłoby się wydawać. Kiedy chwile potem zajmujemy miejsca na widowni, spektakl już trwa, postaci wyrzucają z siebie potoki słów, zagłuszając się wzajemnie. Przestrzeń kobiety i mężczyzny oddzielona jest od siebie przeprowadzonym w poprzek sceny sznurem. Ona (Monika Dąbrowska) zamieszkuje poukładany, urządzony na biało panieński pokoik z parawanikiem, stoliczkiem z atłasowym obrusem i porcelanową zastawą, natomiast On (Zbigniew Kowalski) mieszka w zagraconym mieszkaniu, w którym na środku pokoju stoi wanna - mężczyzna trzyma w niej między innymi gazety.

Autorski scenariusz spektaklu jest kompilacją opowiadań i fragmentów „Dziennika” Witolda Gombrowicza - bohaterowie wcielają się w różne role, bezlitośnie obnażając siłę konwenansu. Kiedy młody kawaler Paweł rozmawia z panną Alicją, wychodzi na jaw, że kobietą targają namiętności, do których nie powinna się przyznawać. Dziewczyna ma ochotę zniszczyć zastany porządek i złamać zasady, Paweł obraca jednak wszystko w żart - w głowie mu się bowiem nie mieści, że taka porządna panienka mogłaby mieć nieczyste myśli. Twórcom doskonale udało się uchwycić absurdalność wyuczonych, nieszczerych zachowań. Zapożyczony od Gombrowicza demaskatorski sposób patrzenia na rzeczywistość stanowi największą siłę przedstawienia, w którym dominującym kolorem (scenografia i kostiumy) jest biel. Warstwa wizualna kontrastuje z postępowaniem bohaterów, mającymi z niewinnością niewiele wspólnego.

Performance „Rekiny i tostery” można określić jako „lekko surrealistyczną opowieść o niebezpieczeństwach bycia artystą” (tak głosi podtytuł). Stłoczona w niewielkiej sali publiczność, oczekując na pojawienie się artystów, obserwuje pojawiające się na ekranie obrazy. Chwilę potem wchodzi mężczyzna niosący dmuchanego rekina sporych rozmiarów. Wspina się na znajdującą się z prawej strony ekranu drabinę i stara się podwiesić zwierzę na linach. Nagle na scenie pojawia się kobieta, która zdejmuje z siebie ubranie, cały czas rozmawiając z mężczyzną. Kiedy oboje znikną z oczu widzów, zjawi się dziewczyna w stroju pokojówki. Pijąc wino (które z trudem udało jej się otworzyć), będzie się zajmowała krojeniem surowego indyka, którego mięsem dostanie później. W międzyczasie mieliśmy okazję obserwować pojedynek bokserski w wykonaniu ubranego w czerwone rękawice mężczyzny i uzbrojonej jedynie w indycze mięso kobiety. Inspiracją twórców performance’u (którego autorami są amber i vincent) są „teksty amber i vincenta oraz aluzje i iluzje Sri Sri Ravi Shankar’a  i szwedzkiego malarza Ernst’a Billgren’a” - tak przynajmniej informuje nas program. Wyświetlane na ekranie napisy zawierają następujące komunikaty: „Chyba tylko wówczas, kiedy opiekamy się na śmierć w objęciach naszego zepsutego, domowego tostera przed ostatecznym końcem myślimy: Ach tak! Rzeczywiście! Tostery są niebezpieczne” lub też: „Wielu raczej umrze niż zmieni fałszywe przekonania na niepodważalne fakty: TOSTERY SĄ BARDZIEJ NIEBEZPIECZNE NIŻ REKINY!”. Być może artyści chcieli skonstruować własną przypowieść na temat złudzeń, pozorów. Zasady dotyczące rekinów i tosterów można śmiało przetransponować na relacje międzyludzkie, bowiem mężczyzna miotający się między dwiema wyglądającymi bezbronnie kobietami również wygląda na ofiarę, do tego ewidentnie ma problemy z koncentracją. Uczestniczący w performance’ie artyści najwyraźniej nie roszczą sobie praw do interpretacji swojego występu, pozostawiają więc pole do popisu wyobraźni widzów, którzy opuścili salę w dobrym humorach.

Koncert dadaistyczny „Darek Orwat Show” to popis artysty-majsterkowicza Dariusz Orwata, absolwenta Akademii Sztuk Pięknych w Wrocławiu. Zaprezentował kilka utworów instrumentalnych okraszonych melorecytacją specyficznych tekstów. Prawdziwym hitem okazała się sonata na pianino i gumowy, piszczący serek, jednak ważne przesłanie swojego występu artysta zawarł w utworze „Odyseja psychiczna, kobiety mojego życia, upiory i kiciusie, czyli przekaz doświadczenia Dariusza Orwata”. Zielone pianino, pokryty świecącymi na czerwono diodami hełm oraz dziecięcy keyboard w kształcie ptaszka  Tweety’ego sprawiały, że uśmiech na twarzach widzów utrzymał się do końca wieczoru. Piąty dzień Festiwalu przeszedł do historii jako serii spotkań satyrycznych. A matką satyry - jak mówi powiedzenie - jest prawda.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
18 sierpnia 2010