Brakujące puzzle

Wyspiański wyzwala emocje, uruchamia artystyczną inwencję, porusza nadal młodych twórców i równie młodą publiczność, stymuluje myślenie nie tylko o ojczyźnie, patriotyzmie i historii (z czym na ogół jest kojarzony), ale także podsuwa tematy, poruszające sprawy intymne, codzienne, którym daleko do narodowowyzwoleńczego patosu. To prawda, co do której, po obejrzeniu "Odpoczywania" w reżyserii Pawła Passiniego, nie można mieć wątpliwości. Pozostaje tylko zadać sobie pytanie: czy ta forma i treść, różna z pewnością od kolejnej szkolnej inscenizacji "Wesela" czy "Wyzwolenia", porusza, wzbudza podziw i faktycznie wyzwala?

"Odpoczywanie" to autorskie przedstawienie Passiniego - jest on autorem scenariusza, reżyserem, odpowiada za audiowizualne projekcje. Sam pomysł uwodzi - zamiast wystawiać jeden z powszechnie znanych dramatów Wyspiańskiego, Passini pisze tekst o samym artyście, a właściwie jego dzieciach, których historie życiowe, obfitowały w tragiczne wydarzenia. Teodor kilka lat zmagał się z chorobą psychiczną i zmarł w bardzo młodym wieku, podobny los spotkał, także chorego psychicznie Stasia. Mietek zginął na froncie, nie mając nawet 30 lat. Jedynie Helenka założyła rodzinę i dożyła starszego wieku, ale w końcu również ona zaznała tułaczki po różnych rodzinach, ośrodkach i szkołach, tuż po śmierci ojca. Wbrew przewrotnemu tytułowi, Passini i jego aktorzy nie dają widzowi odpocząć. Początek spektaklu wprowadza niepokojący, budzący u widza napięcie, nastrój (mroczna "zabawa" dzieci w ciuciubabkę, w której można wyraźnie dostrzec girardowski mechanizm "kozła ofiarnego", którym jest Teodor, a pozostali bracia pełnią role oprawców). Ten klimat, korespondujący ze smutnym losem potomstwa, mimo licznych zabawnych dialogów i postdramatycznych wyjść z teatralnej iluzji, utrzymuje się prawie do samego finału. Optymistyczne, pełne nadziei zakończenie (spotkanie całej rodziny w niebie), kontrastuje z ukazanymi wcześniej trudami życia doczesnego, ale w swej naiwności jest nieco płytkie - domyka wszystkie pytania, odciąża widza, który przecież "skoro dobrze się skończyło, nie musi się przejmować tym, co zobaczył wcześniej" i kończy historię w sposób najbardziej przewidywalny, a przez to mało interesujący. Nieco surrealistyczna scenografia dezorientuje, dodaje klimat tajemniczości, ale.poza tym trudno przypisać jej określoną rolę. Dwie ogromne moskitiery, fotel dentystyczny, naiwne, dziecinne chmurki na drewnianych drzwiach i ziemia na scenie to właściwie wszystko. Sam pomysł, by na deskach rozsypać ziemię, jest zasadny i ciekawy. Na samym początku (a właściwie jeszcze przed "oficjalnym" początkiem) służy ona jako metafora śmierci - na niej ustawione są stare fotografie nieżyjących dzieci Wyspiańskiego, potem jako zwykła piaskownica podczas zabaw, a na końcu także jako okopy, w których ginie Miecio. Kontrowersyjnym i ciągle obecnym na scenie elementem jest manekin bez głowy, uosabiający (jak się potem dowiadujemy) samego artystę. Mógłby być on czytelnym symbolem wyłącznie cielesnej (nie duchowej) obecności wśród dzieci Wyspiańskiego - ojca, wiecznie zajętego swoimi wizjami, pisaniem i malarstwem. Zresztą tak w pewnym momencie Passini rysuje te postać, ujmując jej wielkości, a obdarzając za to zachowaniami, zwiastującymi rychły obłęd (głos lektora, strofujący artystę, degradujący jego osiągnięcia do poziomu podrzędnej pisaniny i biadolenia o sztuce). Jednak przeciwko tej interpretacji, stoją późniejsze wydarzenia - umierające dzieci, nie narzekają na swój los, gdyż mogą połączyć się z ojcem w niebie (nie mogąc doczekać się tego momentu, w końcu siadają obok niego na proscenium, uśmiechając się i zaznając upragnionego spokoju). Jak już wspomniałam to zakończenie nosi znamiona chwytu rodem z taniej powieści, która kończy się słowami "i żyli długo i szczęśliwie". Być może zatem intrygujący manekin jest wyobrażeniem nieżyjącego już ojca (Passini nie dba do końca o chronologię, zatem sceny, w których dzieci bawią się z manekinem, mogą mieć miejsce już po śmierci Wyspiańskiego). Wtedy kukła byłaby symbolem pamięci i tęsknoty potomstwa. Niestety, większość elementów (jak chociażby wspomniane moskitiery) służą tylko czystemu efektowi wizualnemu (użyte raz, podczas sceny ślubu Helci), a przecież już Arystoteles samo "widowisko", którego elementy nie dodają niczego nowego do treści, stawiał na miejscu ostatnim. Passini, jako jeden z przedstawicieli pokolenia reżyserów trzydziestokilkulatków, dał się porwać popularnemu od kliku sezonów teatralnych, postdramatyzmowi. Do udziału w spektaklu zaprosił młodych ludzi, którzy siedząc po lewej stronie sceny, komentowali poprzez internetowy czat, to, co właśnie dzieje się na niej dzieje. Sam pomysł - jak najbardziej trafny, niestety gorzej wypadła jego realizacja. Tekst z czatu, wyświetlany na telebimach, mogła zobaczyć zaledwie garstka widzów - zostały po prostu źle umieszczone. Mało tego, z szumnie zapowiadanego "komentowania" wyszedł (w 90%) suchy opis scenicznych zdarzeń. Brakowało inwencji czy inspiracji samym spektaklem? Na to pytanie widzowi bardzo trudno odpowiedzieć. Postdramatyczny charakter miało też wystąpienia Stasia, który na znak lektora, tańczył do, tylko przez niego słyszalnej, muzyki, niczym uczestnik jednego z tanecznych reality show. Być może właśnie ta synkretyczna scena, łącząca w sobie najnowsze metody teatralne i metafizyczną poetykę, była jedną z najbardziej udanych i najbardziej wywiedzionych z ducha Wyspiańskiego w całym spektaklu. Niewątpliwie, nieco kontrowersji wzbudził monolog aktora - Macieja Wyczańskiego, w którym żali się publiczności, że z Wyspiańskim łączy go, co najwyżej, nos i wiek, opowiada o swoich doświadczeniach ze szkoły teatralnej i wyzwaniach, jakie niesie zawód aktora. Nasuwa się pytanie: jak ma się to do treści przedstawienia? Czy jedna scena może nadać spektaklowi kierunek rozważań o ogólnej kondycji teatru i aktora? A co wtedy z dziećmi, które są przecież tutaj najważniejsze? "Odpoczywanie" Pawła Passiniego może być teatralną łamigłówką, którą celowo niełatwo rozwiązać, ale gdy się to zrobi, otrzymuje się inspirujące i satysfakcjonujące rozwiązanie. Może być też (do czego bardziej się skłaniam) niekompletnym zestawem puzzli, z których każdy jest kolorowy i ciekawy, ale trudno złożyć je w jedną całość. Uniemożliwia to brak odpowiednich umiejętności oglądającego - układającego, bądź po prostu brak niektórych niezbędnych elementów. Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie "Odpoczywanie" wg Stanisława Wyspiańskiego reżyseria: Paweł Passini scenariusz, muzyka, projekcje: Paweł Passini reżyseria światła: Tomasz Krakowski zdjęcia: Przemek Sieraczyński Obsada: Wielki Polak w stanie postepujacej mineralizacji - Maciej Wyczański, Helenka - Anna Bogdanowicz, Staś - Dominika Jarosz, Teodor - Barbara Songin, Mieciu - Katarzyna Tadeusz, Mistrz Ceremonii Pogrzebowych - Rafal Rekosiewicz Premiera: 28 listopada 2007.

Katarzyna Pawlicka
Dziennik Teatralny Kraków
13 grudnia 2007