Brutalny świat oczami szaleńca

Joker, fikcyjna postać superzłoczyńcy pojawiająca się w serii komiksów DC Universe oraz w ich filmowych adaptacjach, jest jednym z najbarwniejszych czarnych charakterów, jakie udało się kiedykolwiek stworzyć. Chociaż postać klauna-psychopaty pojawiła się bardzo dawno - po raz pierwszy w 1940 roku, na łamach Detective Comics w komiksie Batman vol. 1#1 - to do dnia dzisiejszego jest ona uwielbiana przez wiele milionów, jeśli nie miliardów, miłośników komiksów i filmów o superbohaterach.

Na fali popularności Batmana, superbohatera chroniącego fikcyjne miasto Gotham City przed groźnymi przestępcami, powstało wiele filmowych oraz telewizyjnych ekranizacji komiksu. Okazało się przy tym, że podobnie jak postać Mrocznego Rycerza, wielką popularnością cieszy się również Joker, który pojawia się w roli nemezis Mrocznego Rycerza. Ten szalony, aczkolwiek przebiegły geniusz zbrodni o sadystycznym poczuciu humoru, (z białym makijażem klauna na twarzy, ubrany w charakterystyczny fioletowy garnitur i posiadający gadżety komika, które potrafią zabić), podbił serca wielu miłośników komiksów. Także również i moje. Podobnie było z jego filmowymi odpowiednikami (zarówno, jeśli chodzi o filmy i seriale animowane, jak również seriale z prawdziwymi aktorami i filmy pełnometrażowe).

I wydawało mi się, że widziałem już wszystkie wcielenia Jokera, jakie pojawiły się na srebrnym ekranie, w przeciągu czterech dekad i które przypadły mi do gustu. W pierwszego Jokera, jaki pojawił się w pierwszym pełnometrażowym filmie fabularnym Batman (1989), w reżyserii Tima Burtona, wcielił się rewelacyjny Jack Nicholson.

Przyznaję, że jego rola zrobił na mnie wielkie wrażenie. Joker Nicholsona, był bezwzględnym gangsterem, seryjnym mordercą, któremu zależy na władzy i szerzeniu chaosu w mieście. Kolejny Joker, tym razem grany przez Heatha Ledgera, który pojawił się w roku 2008 w Mrocznym Rycerzu Christophera Nolana, był dla mnie kolejną, miłą niespodzianką.

Również był to klaun-psychopata-terrorysta, lecz w przeciwieństwie do Nicholsona (o dziwo), był o wiele bardziej przerażający, niż jego poprzednik. W 2016 roku, pojawia się film Legion Samobójców, Davida Ayer'a, w którym to Joker, co prawda, pojawia się tylko w małej pobocznej roli drugoplanowej. Tym razem był to Joker w wykonaniu Jareda Leto, który szczerze mówiąc, nie powalił mnie na kolana, jak było to w przypadku Nicholsona i Ledger'a.

No i mamy rok 2019, kiedy to w kinach pojawia się Joker, w reżyserii Todda Philipsa.

I, ponownie, byłem szczerze (pozytywnie) zaskoczony. Joker, w interpretacji Joaquina Phoenixa, to człowiek szalony, wyjątkowo niebezpieczny dla reszty świata, ale jednak tym razem, w przeciwieństwie do poprzednich filmów, możemy prześledzić genezę jego powstania. Od samego początku, do końca.

Twórcą ekranizacji filmowej Jokera jest Todd Philips, reżyser takich komediowych produkcji jak Kac Vegas (2009), Zanim odejdą wody (2010) czy Rekiny wojny (2016).

Dlatego byłem szczerze zaintrygowany, że ten sam reżyser (podrzędnych, ale jednak bardzo dobrych komedii) zajął się kręceniem filmu o Jokerze. Wbrew temu, co twierdzili złośliwy krytycy, na szczęście nie dostaliśmy typowej komedii, parodii Jokera w roli głównej.

Chociaż może w przyszłości takowy powstanie.

Fabuła filmu skupia się wokół osoby Arthura Flecka (Joaquin Phoenix), prostego człowieka mieszkającego w najbiedniejszej dzielnicy miasta Gotham City. Fleck to były pacjent szpitala psychiatrycznego, zarabiający na życie, jako klaun. Jest człowiekiem niezrównoważonym psychicznie, który marzy o karierze komika. Za wszelką cenę pragnie wystąpić w popularnym talk-show, prowadzonym przez komika Murray'a Franklina (Robert De Niro), którego Fleck jest wielkim fanem. Pogłębiająca się schizofrenia Arthura wypycha go na ścieżkę zbrodni, przez co staje się on najgroźniejszym przestępcą w Gotham City.

Różnic w stosunku do poprzednich filmowych Jokerów jest wiele. Pierwszą z nich jest skupienie się reżysera w całości na historii narodzin Jokera. W produkcjach Burtona, Nolana i Ayer'a, Joker odgrywał tylko rolę postaci głównego antagonisty, a głównym bohaterem był Batman. Drugą istotną rzeczą jest mroczny, dołujący klimat filmu. Miasto Gotham City pozbawione jest komiksowości i fantastycznego, gotyckiego uroku, jak było to w przypadku Batmana z 1989 roku. Momentami przypomina on Trylogię Batmana Christophera Nolana. Jednak zdecydowanie większą uwagę reżyser poświęcił stronie psychologicznej głównych bohaterów i nihilistycznemu podejściu do otaczającego ich świata. Jak już wcześniej o tym wspominałem, Arthur Fleck jest osobą chorą psychicznie, żyjącą we własnym świecie, przez co nie może on odnaleźć się w prawdziwym życiu i wielką trudność sprawiają mu relacje międzyludzkie. Z jednej strony mamy tu do czynienia z osobą nieobliczalną, która w każdym momencie może diametralnie zmienić swoje zachowanie i z cichego, nieśmiałego mężczyzny, stać się prawdziwym mordercą. Z drugiej strony, Artur Fleck jest bezbronny i nieśmiały, niemający żadnego wpływu na powszechną niesprawiedliwość panującą mieście.

Ta bezradność jest głównym powodem zejścia Flecka na ścieżkę zbrodni.

Oglądając film od początku do końca, możemy dojść do wniosku, że głównym tzw. czarnym charakterem filmu nie jest tytułowy Joker, lecz samo społeczeństwo miasta Gotham City: społeczeństwo arogantów, ignorantów i samolubnych łajdaków, pozbawionych empatii wobec drugiego człowieka. Joker ukazuje wyraźny podział społeczeństwa na ludzi majętnych, korzystających ze swoich przywilejów, często poniżających i patrzących z nieskrywaną pogardą na ludzi biednych, wyrzutków bez przyszłości, którzy tylko dzięki brutalnemu powstaniu mogą osiągnąć szczęście, wolność i szacunek.

Trzeba przyznać, że Todd Philips dobrze się spisał w roli reżysera obrazu, który zdecydowanie różni się od jego poprzednich dokonań. Obsadzenie Joaquina Phoenixa w roli Jokera, było świetnym pomysłem. Nie spodziewałem się, że Phoenix, znany m.in. z Gladiatora (2000) Ridley'a Scotta, Znaków (2002) i Osady (2004) M. Night Shyamalana, poradzi sobie z rolą najbardziej barwnego antagonisty świata DC Universe. Z resztą duża w tym zasługa samego aktora, ponieważ Philips dał mu wolną rękę w kwestii odgrywania przez niego roli.

W każdej scenie widoczne jest to, że aktor w większości scen improwizuje i wychodzi mu to znakomicie. Ten sam zabieg udał się w przypadku Heatha Ledgera, wiele lat temu.

Gdy ogłoszono do publicznej wiadomości, że w Mrocznym Rycerzu Christophera Nolana pojawi się Ledger w roli Jokera, żaden z krytyków i fanów Batmana, nie był przekonany do tego pomysłu. Większość reagowała negatywnie, gdyż znali oni jego poprzednie role w takich filmach jak Obłędny Rycerz (2001) czy Tajemnica Brokeback Mountian (2005) i nie przepuszczali, że ten australijski aktor może zostać Jokerem. Nawet, gdy ujrzeli jego charakteryzację, wszyscy solidarnie mówili, że wygląda jak dziecko, które źle umazało się makijażem babci. Dzięki Bogu, wszyscy się mylili i dostaliśmy jedną z najciekawszych kreacji aktorskich Ledgera w historii kina popularnego.

Podobnie jest w przypadku Joaquina Phoenixa. Aktor ukazuje nam cierpienie i obłęd głównego bohatera, sprawiając, że jednocześnie jest on przerażający, ale i na swój sposób bezbronny. Utożsamiamy się z jego bólem, szczerze mu współczujemy a nawet zaczynamy kibicować. Jest nam go po prostu żal. Aktor wykonał kawał dobrej roboty, wznosząc się na wyżyny swoich możliwości. Jednak mimo wszystko, przyznaję, że Joker Phoenixa, zajmuje dopiero 3. miejsce na liście moich ulubionych filmowych Jokerów. Wyprzedzając za to, mimo szczerych chęci, Jareda Leto, który to zajmuje miejsce 4, gdyż jego postać jest najmniej wyrazista ze wszystkich. Na 2 pozycji zakwalifikował się Heath Ledger, a Jokerem nr 1 był nadal jest i (jak na razie), będzie Jack Nicholson.

Phoenix jest biednym, chorym człowiekiem, który nieświadomie staje się przywódcą rewolucji społecznej. Leto to wersja współczesnego amerykańskiego afrogangstera uwielbiającego blask fleszy będąc zawsze w centrum uwagi. Ledger natomiast jest przerażającym liderem organizacji terrorystycznej siejąc chaos i destrukcję. Jednak tylko Nicholson oddaje nam komizm i dziwactwo Jokera. Poza tym, jest równie przerażający jak jego następcy.

Philips chciał połączyć wszystkie te cechy Jokera, które posiadał w przeszłości, pozbywając się przy tym jego specyficznego czarnego humoru, jaki mogliśmy zobaczyć w komiksach, animowanych serialach telewizyjnych, grach komputerowych i ekranizacjach filmowych. Jest tak, ponieważ od samego początku historia Arthura Flecka otoczona jest aurą tajemniczości. Każda nowa interpretacja Jokera (w filmie, komiksie bądź serialu telewizyjnym) sprawia, że wciąż jest on oryginalnym czarnym charakterem. Mieliśmy już do czynienia z Jokerem gangsterem, terrorystą, gangsta-celebrytą oraz szaleńcem-schizofrenikiem.

Jestem bardzo ciekawy, co przyniesie jeszcze przyszłość i czy doczekam się kolejnej równie interesującej kreacji Jokera na wielkim ekranie. Film zrobił na mnie duże wrażenie i moim zdaniem, jest najlepszym dramatem-thrillerem, jaki ukazał się w kinach w 2019 roku.

Jestem wielkim zwolennikiem pomysłu, żeby pojawiały się kolejne tego typu ekranizacje.



Michał Pawlak
Dziennik Teatralny Kraków
19 stycznia 2021
Spektakle
(f) Joker
Portrety
Todd Phillips