Być sobą

Monodram Douga Wrighta, nim trafił do Teatru WARSawy, odbył drogę po scenach wszystkich kontynentów. Grany był z sukcesem nawet na Tasmanii. Wright sięgnął po historię życia Charlotte von Mahlsdorf, najsławniejszego niemieckiego transwestyty, który jako kilkunastolatek odkrył, że w jego męskim ciele kryje się kobieta.

Od tego czasu nosił/a się jak kobieta, zmienił/a nazwisko i pozostała przy swoim wyborze wbrew przeciwnościom. Przetrwała dwa systemy totalitarne. W NRD zasłynęła jako założycielka Muzeum Rzeczy Codziennych, które stało się ośrodkiem skupiającym ludzi wykluczonych ze względu na preferencje seksualne i otwarte poglądy.

Po transformacji ustrojowej Charlotte odznaczono za zasługi, ale i wyszczuto z ojczyzny - pod jej adresem posypały się oskarżenia o współpracę z tajnymi służbami, na koniec musiała wyemigrować do Szwecji. Wright opowiada o tym, wykorzystując wspomnienia bohaterki i wprowadzając do monodramu inne postacie. Adam Pater staje więc przed niełatwym zadaniem błyskawicznej przemiany, szkicowania wielu postaci i budowania z nimi dialogów. Ma do dyspozycji zaledwie krzesło i włóczkę w koszyku z rozpoczętą robótką. Kluczowa pozostaje rola Charlotte. Łatwo tu bowiem o przerysowanie, ale to niebezpieczeństwo aktor omija. Monodram ma drugie dno - skupiając uwagę na czasach, kiedy jawne trwanie przy transwestytyzmie wymagało odwagi, rzuca światło na czające się nadal mroczne tęsknoty do odwetu na wszelkich odmieńcach. W ten sposób staje się ważnym głosem na temat zmagań o uznanie prawa do wolności i tolerancji. Wybór Charlotte, aby być sobą, okazuje się gestem buntowniczym.



Tomasz Miłkowski
Przegląd
26 listopada 2014