Bydgoski Festiwal Prapremier bardzo chciany

Widownia dosłownie wypełniona po brzegi, balkon tak samo - tak było w Teatrze Polskim w niedzielę, podczas ostatniego dnia tegorocznego Festiwalu Prapremier. Tłumy przyciągnęło "Wesele" [na zdjęciu] w reżyserii Jana Klaty, które zebrało kilkuminutowe owacje na stojąco.

Teatr przez ogromne "T"

W tym spektaklu wszystko było doskonałe - minimalistyczna scenografia, fenomenalna muzyka na żywo w wykonaniu blackmetalowego zespołu Furia (nawet ci, którzy nie gustują w tego typu brzmieniach chcą iść teraz na ich koncert), w końcu znakomite role m.in. Jana Peszka, Anny Radwan, Radosława Krzyżowskiego, Ewy Kaim, Katarzyny Krzanowskiej, Anny Dymnej czy Romana Gancarczyka, z których ciężko wybrać najlepszą.

- To był teatr przez ogromne "T" - mówiła nam po spektaklu pani Agnieszka, bydgoszczanka, która obejrzała niemal wszystkie propozycje tegorocznych Prapremier. - Dawno nie miałam takich dreszczy siedząc na widowni i życzyłabym sobie więcej spektakli z tak wysokiej półki.

A jak reszta? - Podobną reakcję miałam po "Będzie pani zadowolona" Agaty Dudy-Gracz - odpowiada. - Bardzo podobał mi się też "Kopciuszek". Zawiodłam się natomiast "Narodowym czytaniem Rejsu'. Paweł, dwudziestolatek, który na Festiwalu Prapremier był po raz pierwszy zachwycił się spektaklem "Harper" Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach i "Wściekłością" Elfriede Jelinek w reżyserii Mai Kleczewskiej. - Byłem tylko na kilku spektaklach, więc trudno mi ocenić całość, ale to co widziałem było bardzo dobre - mówi. - Nie jestem znawcą, raczej widzem bez przygotowania, który nie zawsze wszystko rozumie, ale stara się jak najwięcej odczuwać. Tu się nie zawiodłem.

Dziesięć dni, jedenaście spektakli

W ciągu dziesięciu festiwalowych dni widzowie Teatru Polskiego mogli zobaczyć w sumie jedenaście bardzo różnych propozycji - od spektakli dla dzieci ("Elementarz"), przez te dla młodzieży ("Kopciuszek") po poważny kawał teatru (bardzo dobra "Wściekłość") i propozycję nieco lżejszą, jak "Disco Solski".

Ta ostatnia, moim zdaniem, wypadła najsłabiej, choć miała duży potencjał. "Emocje wywoływane przez ten rodzaj muzyki [disco polo - przyp. red.] nie są mniej wartościowe czy też mniej godne uwagi niż emocje wzbudzane przez inne gatunki. Pozwala to rozpatrywać disco polo jako materiał do opowieści o namiętnościach, marzeniach i problemach współczesnego człowieka" - czytamy w opisie spektaklu. Niestety, opowieści tu zabrakło, a widzowie dostali po prostu koncert życzeń, w dodatku wykonany bardzo słabo. Aktorzy prezentowali znane przeboje disco polo w zaskakujących aranżacjach, m.in. jazzowej, bluesowej czy stylizowanej na piosenkę aktorską. Zabrakło jednak spójności i trudno było zdecydować, czy twórcy do tematu podchodzą na poważnie czy zupełnie prześmiewczo.

Poza tym pierwszy Festiwal Prapremier zrealizowany przez nowego dyrektora TP Łukasza Gajdzisa można uznać za sukces, również frekwencyjny. Jak się dowiedzieliśmy, w teatrze podczas trwania festiwalu pojawiło się w sumie 2450 osób. - Cieszę się, bo czuję, że dostaliśmy od widzów kredyt zaufania - mówi nam dzień po zakończeniu festiwalu Gajdzis. - Jeśli chodzi o stronę organizacyjną mogę powiedzieć, że mieliśmy dużo szczęścia, bo nic nieprzewidzianego się nie wydarzyło. A czy się podobało? Cóż, o tym musi zdecydować publiczność.

Za nami festiwal, który wbrew przewrotnemu podtytułowi "Prapremiery Nie/Chciane" okazał się wydarzeniem bardzo chcianym. A przed nami pierwsza premiera tego sezonu. W listopadzie zobaczymy spektakl "Beksińscy" w reżyserii Michała Siegoczyńskiego na motywach książki Magdaleny Grzebałkowskiej "Beksińscy. Portret podwójny".



Joanna Pluta
Gazeta Pomorska
26 października 2017
Spektakle
Wesele