Był sobie sad

Adaptację jednego z najsłynniejszych dramatów Czechowa, "Wiśniowego sadu", od października można oglądać na deskach Teatru Zagłębia w Sosnowcu. Ta gatunkowo skomplikowana dramatyczna konstrukcja łączy w sobie lekkość tematu i ciężkość ludzkiego losu. To elementy naturalizmu i tragizmu wrzucone do jednego kotła wraz z symbolizmem i komedią.

Ostatnimi czasy zwykło nazywać się dramat „Wiśniowy sad” czarną komedią, jako że sztuki teatralne Antoniego Czechowa zawsze ciężko było zaklasyfikować do jednego, konkretnego gatunku. Sam Czechow swoje dzieło traktował jak komedię, Stanisławski (dyrektor Moskiewskiego Teatru Artystycznego, a także reżyser prapremierowej wersji spektaklu) zaś nadał jej miano tragedii. Można by pomyśleć, że gatunki te to dwa wykluczające się wzajemnie bieguny, tak naprawdę jednak, wszystko zależy od indywidualnej interpretacji tekstu, a teksty Czechowa odczytywane były zazwyczaj jako utwory nostalgiczne, smutne, wręcz tragiczne. Autor czuł się skrzywdzony tym faktem, gdyż dążył on do stworzenia nowej, własnej formy dramatu, w którym chciał „uchwycić to, co nieuchwytne i wypowiedzieć to, co niewypowiedziane”.(1) W Teatrze Zagłębia reżyser Linas Marijus Zaikauskas decyduje się na przedstawienie publiczności komedii, czasem nawet ubarwionej elementami farsy.  

O czym opowiada sama sztuka? Jean-Louis Barrault, krytyk francuski w jednym ze swoich esejów tak streścił całość: 

Akt I: grozi sprzedaż wiśniowego sadu. 
Akt II: wiśniowy sad ma być sprzedany. 
Akt III: wiśniowy sad zostaje sprzedany. 
Akt IV: wiśniowy sad został sprzedany. 
Cała zaś reszta — to życie.
(2) 

Co ciekawe, fabuła dramatu toczy się wokół sadu wiśniowego – chluby arystokratycznej rodziny, a jednak sam „tytułowy bohater” nigdy nie pojawia się bezpośrednio, zawsze są to wspomnienia, marzenia i tło dla wydarzeń. Konstrukcja bohaterów jest tutaj bardzo charakterystyczna, bowiem każdy z nich, mimo elementu tragicznego, posiada też komiczną rysę, m.in.: Charlotta to (Beata Ciołkowski-Marczewska) zdystansowana wobec siebie i świata niemiecka sztukmistrzyni, Duniasza (Małgorzata Jakubie-Hauke) lekkoducha, łatwo popadająca w stan zakochania służąca, Raniewska (Maria Meyer) rozrzutna do granic możliwości pani domu, Jepichodow (Artur Hauke) zaś to człowiek zwany „półtora nieszczęścia”, itd.. Bohaterowie w większości scen nie mogą się dodatkowo ze sobą porozumieć, ponieważ tematy rozmów i nastroje rozmówców zmieniają się w mgnieniu oka, wszelkie próby dogadania okazują się więc niemożliwe. 

Akcja „Wiśniowego sadu” rozgrywa się głównie w pokoju „kiedyś zwanym dziecinnym”, co może wskazywać na wieczny związek między teraźniejszymi bohaterami a ich przeszłością, której symbolem jest wiśniowy sad. Tęsknota za tym, co było, lęk przed tym, co będzie, a całość spowita wstęgą bierności. Tutaj nic nie może pomóc, bo bohaterowie zdają się całkowicie na to, co gotuje dla nich Los. Oczywiście targa nimi cała mozaika emocji, jednak żaden z bohaterów nie jest na tyle silny, aby stawić mu czoła.  

To spektakl czterech aktów. Momentami niestety brak akcji, a całość zdecydowanie za długa. Z tego względu część widzów nie dotrwała do końca dramatu. Nie pomogła nawet dobra gra aktorska, wynosząca na piedestał wszystkich bohaterów.  

Spektakl, mimo wielu mankamentów, wart jest obejrzenia. To zupełnie nowe spojrzenie na sztukę interpretowaną dotychczas raczej jako dramat niż komedię z elementami farsy. Kto wie, może takiego właśnie spojrzenia na „Wiśniowy sad” pragnął Czechow, pisząc: „Ostatni akt będzie wesoły, zresztą cała sztuka jest wesoła i lekkomyślna”… 

Przypisy:

 (1) A. Karlińska, Wiśniowy sad Czechowa jako "życiowa komedia", s. 1. 
 (2) J-L. Barrault, Dlaczego "Wiśniowy sad?", W: Czechow w oczach krytyki światowej, wyb. R. Śliwowski, Warszawa 1971, s. 324-325.



Joanna Garbarczyk
Dziennik Teatralny Katowice
2 grudnia 2009
Spektakle
Wiśniowy sad