Ci, co mnie niosą

Mało znane i nigdy nie wystawiane na scenie opowiadanie Mrożka to rzecz „zakręcona" dokładnie tak, jakbyśmy się tego po autorze spodziewali – fantazyjna, absurdalna, melancholijna, ironiczna. Do tego pełna zadumy nad ludzkim losem, naszym miejscem w świecie, przeznaczeniem. Refleksja o ludziach i rzeczach, pragnieniach i potrzebach — wszystkim tym, co „niesie nas" przez życie. Sprawach, dzięki którym od czasu do czasu nabiera ono kolorów i głębszego sensu. Chwilach, które powodują, że mimo kierującej losem przypadkowości, zmienności i ulotności chce nam się marzyć, tworzyć, kochać — po prostu żyć!

Ostatnimi czasy jakby nieco mniej Sławomira Mrożka na polskich scenach teatralnych, można wręcz odnieść wrażenie, jakby w ogóle go nie było! Najwyższy czas, aby tę niepożądaną sytuację zmienić i przypomnieć widzom twórczość jednego z największych współczesnych polskich pisarzy i dramaturgów.

Jednak wybór tekstu, który staje się osią dramaturgiczną naszego spektaklu, jest być może bardziej Mrożka odkrywaniem niż przypominaniem. A zapewne jednym i drugim. Nie sięgamy bowiem po jeden z popularnych i wielokrotnie inscenizowanych utworów dramatycznych, ale po tajemnicze, mało znane i nigdy nie wystawiane opowiadanie „Ci, co mnie niosą". Odnajdujemy tu Mrożka, jakiego byśmy się nie do końca spodziewali, wchodzimy w rejony, które i dla samego autora tekstu były chyba czymś zupełnie nowym i przełomowym.

Jan Błoński tak o tym pisał:
Potrzeba zakotwiczenia, wartości odzywa się tu najwyraźniej. (...) Taki jest właśnie kierunek przemian: prowadzą one od mnogości zjawisk do czystej świadomości, od gromady do jednostki, od społeczności do siebie i także... do owej tajemnicy, co nas otacza i może nami rządzi. (...) Czym jest właściwie wierność i zgoda na siebie? „Niosą mnie. Być tak unoszonym to stan szczególny. Nie znam niczego przyjemniejszego. Teraz nie wiem, dokąd zmierzam, dokąd jestem zmierzany, ale na pewno dokądś." W niesieniu objawia się jakaś tajemnica: ta zapewne, że człowiecza działalność zdaje się ku czemuś prowadzić. Jakby robiła się sama, obdarzona własną siłą sprawczą; zmierzała zaś do nieprzewidzianego celu. Być niesionym to doświadczać łatwości i radości tworzenia, będącego podróżą ku sensowi... czy ku złudzie znaczenia. Wolno więc pod niesienie podstawić wszelką twórczą (a więc nie tylko od ludzkiej woli zależną) działalność człowieka. Sprawia ona, że życie „przestaje być tylko ciągłym dosuwaniem nogi do nogi, wiecznym maruderstwem, dożywotnią strażą tylną nad sobą samym". Ci, co mnie niosą reprezentują wpatrzone w przyszłość oblicze twórczości, wszelkiej twórczości.
W myśl powyższego będzie to spektakl o poszukiwaniu własnego miejsca w społeczeństwie, dobijaniu się znaczenia i zbawiennej potrzebie tworzenia, która – choć nie daje żadnej gwarancji szczęścia i spełnienia – w istocie sprawia, że marzymy, kochamy i że chce nam się żyć! W tym sensie to także opowieść o tęsknocie za absolutną racją istnienia, mimo życiowej przypadkowości, zmienności celów i ulotności naszych pragnień. Słowem, znane i odwieczne pytanie – skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy? A wszystko w stylu melancholijnej, abstrakcyjnej i pełnej ironii fantazji Sławomira Mrożka.

Artur Więcek „Baron"



Magdalena Jamka-Sułkowska
Materiał nadesłany
17 lipca 2020
Spektakle
Ci, co mnie niosą