Cielesność jest bazą dla powstania myśli

Pierwsza edycja festiwalu RETRO/PER/SPEKTYWY: Chorea Festiwal Teatralny 2010 została oficjalnie otwarta przez Dyrektora Artystycznego Tomasza Rodowicza oraz jego przyjaciół i współpracowników - efekty ich pracy widzowie będą mogli oceniać przez kolejny tydzień. Pierwszego dnia można było obejrzeć wystawę przestrzenną, przedstawienie teatralne oraz koncert audiowizualny. Artystyczne wypowiedzi skupione były wokół cielesności jako istotnego elementu tożsamości człowieka

Tuż po oficjalnym otwarciu widzowie zostali zaproszeni do zwiedzania wystawy autorstwa Pawła Korbusa. „Poligon ciała i okoliczności” - bo taki tytuł nosi ekspozycja - to zespół przestrzennych konstrukcji, które mają skłaniać do refleksji nie tylko nad budowaniem indywidualnej tożsamości poszczególnych jednostek, lecz przede wszystkim nad bagażem kulturowym, obciążeniem tradycją. Element po elemencie odczytujemy kolejne fragmenty układanki budujące szeroko pojętą polskość. W interesująco zaaranżowanej przestrzeni znajdujemy kompozycje odnoszące się do naszych narodowych symboli, ale także do elementów wskazujących na cały kontekst kulturowy - na białych prześcieradłach rozpostartych nad naszymi głowami można przeczytać fragmenty psalmów oraz hasła odnoszące się do wydarzeń z historii Polski. Wpływ chrześcijaństwa na polską mentalność jest niepodważalny, jednak kiedy zderzymy fragmenty z Biblii z umiejscowionym w jednym z okien orłem białym, naszym godłem narodowym, powstaje dające do myślenia zestawienie. W nasze głowy od dzieciństwa "wbijane" są sprzeczne informacje - wystawa Pawła Korbusa to obraz zadrukowanego mózgu Polaka. Na ziemi widzimy przygotowaną do gry w klasy przestrzeń, narysowane kredą pole, w przestrzeni zawieszone są natomiast konstrukcje, z których jedna przypomina maszynę latającą (symbol humanistycznych, renesansowych podwalin współczesnej, zracjonalizowanej kultury), kolejna - człekokształtnego giganta (w opozycji do poprzedniej konstrukcji - symbol tego, co cielesne). Sala wypełniona jest także ekranami - niektóre projekcje wyświetlane są na podłodze, inne w telewizorach lub w prostokątnej srebrnej niecce. Po obejrzeniu ekspozycji rodzi się pytanie: gdzie jest miejsce dla cielesności w kulturze opartej na symbolach militarno-patriotycznych oraz ideologii chrześcijańskiej zbudowanej na wstydzie i braku świadomości własnego ciała?  

To właśnie ciało, jego możliwości i ograniczenia są zagadnieniami, które odgrywają kluczową rolę w przedstawieniu Tomasza Rodowicza „Grotowiski - próba odwrotu”. Ów odwrót to próba odejścia od zakademizowanej sylwetki jednego z najwybitniejszych polskich twórców teatralnych - reżyser spektaklu rezygnuje z teorii na rzecz stawiania pytań, sprawdzania, ile dziś, dla młodych ludzi mogą znaczyć metody stosowane przez Grotowskiego, na ile jego teksty są w stanie powiedzieć coś o współczesności. Prócz wymagających dobrego przygotowania warsztatowego figur pantomimiczno-ruchowych, którymi usiany jest spektakl, przedstawienie wypełnione jest refleksją nad człowiekiem, nad tym, na ile nasze wspomnienia warunkują przyszłe życie, na ile człowiek może wyzwolić się z tego, co było, a na ile pozostaje więźniem pamięci ciała, które nie zapomina, nie przebacza, cielesność jest bowiem bazą dla powstawania myśli. W pustej, pofabrycznej przestrzeni powstaje widowisko mające formę warsztatów, podczas których osoba Grotowskiego jest jedynie pretekstem do podjęcia poszukiwań. Przedstawienie rozpoczyna się opowieścią Tomasza Rodowicza, który wspomina spotkania z Jerzym Grotowskim - podczas trwania spektaklu reżyser będzie pojawiał się na scenie, przytaczał kolejne historie z przeszłości, będzie siedział z prawej strony obserwując - niczym Tadeusz Kantor - przebieg wszystkich wydarzeń. Już na początku przedstawienia powiedział widzom, że z jednej strony czuje potrzebę odniesienia się do tego, co mówił i robił Grotowski, ma poczucie, że jest mu coś winien, z drugiej jednak nie chce, by osoba tego twórcy stała się jedynie tematem przeintelektualizowanych dyskusji, dlatego podjął się współpracy z ludźmi, którzy nic na temat Grotowskiego nie wiedzieli, nie mieli wcześniej kontaktu ani z jego tekstami teoretycznymi, ani z jego teatrem. W konsekwencji powstało widowisko, w którym młodzi ludzie starają się zmierzyć z tym, co niemożliwe, pamiętając jednak, że „niemożliwe rozbite na dziesiątki mniejszych kawałków staje się możliwe”. Szukają także odpowiedzi na pytanie: co człowiek może zrobić z własną samotnością? Cielesnością? Ze sobą? Zarażają nas wątpliwościami - ich rozstrzygnięcie jest procesem, który w każdym z nas przebiegnie inaczej.  

Zdarzeniem wieńczącym wieczór był koncert audiowizualny pod wiele mówiącym tytułem „32 minuty”. Przygotowane przez Marię Porzyc i Sebastiana Klima widowisko oparte było o dwa elementy - na dużym ekranie wyświetlane były szybko zmieniające się obrazy, którym muzyka dyktowała rytm. Na ekranie widzieliśmy schody, tajemnicze przestrzenie, geometryczne figury oraz przedmioty, jak chociażby zwyczajny ścienny zegar. Odbywający się na świeżym powietrzu koncert audiowizualny był doskonałą okazją do przemyśleń i odpoczynku po intelektualnych wyzwaniach, jakie postawili przed nami twórcy zaprezentowanego wcześniej przedstawienia oraz wystawy.  

Pierwszy dzień  Festiwalu zdecydowanie można zaliczyć do udanych - prócz różnorodności zaprezentowanych form oraz dobrej organizacji ważnym elementem spotkań z teatrem i innymi sztukami wizualnymi jest także wspaniała atmosfera, z której, miejmy nadzieję, zasłyną kolejne edycje nowego łódzkiego festiwalu teatralnego.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
14 sierpnia 2010