Co Drwalówna po drugiej stronie drzwi zobaczyła

Kiedy w tytule występuje fraza „dla dorosłych", natychmiast nasuwają się skojarzenia z brutalnością, przemocą, erotyką. Choć ich obecności w baśniach Grimmów nikt dziś nie zaprzecza, spektakl Remigiusza Brzyka nie na tych aspektach się skupia. Lubelscy „Bracia Grimm dla dorosłych" to opowieść o ludziach – ich smutkach i radościach, lękach, pragnieniach oraz nadziejach.

Przedstawienie nie jest jednolitą historią, ale kolażem wybranych, mniej znanych baśni, które się przeplatają, płynnie przechodzą jedna w drugą. Takiej strukturze narracyjnej sprzyja ruchoma scenografia Anny Met. Obrotowa scena została podzielona na cztery części, które dość jednoznacznie kojarzą się z wnętrzem mieszkania z lat 70. ubiegłego wieku: telewizor w drewnianej obudowie, wersalka i pluszowy fotel, kolorowe tapety i boazeria. Aktorzy przechodzą między pomieszczeniami przez drzwi lub dziury w ścianach. Jedne z tych drzwi stanowią punkt wyjścia dla opowieści.

Na wersalce siedzi kobieta (Jolanta Rychłowska), a obok niej, z głową na jej kolanach, leży dziewczyna (Justyna Janowska). Matka opowiada córce na dobranoc baśń o biednym drwalu, który oddał swoje dziecko na wychowanie Matce Boskiej. Opowiadanie stopniowo przechodzi w inscenizację – mama i córka wcielają się w bohaterki bajki. Dziewczynka dorasta, a Matka Boska zostaje wezwana na ziemię. Zostawia Drwalównie do dyspozycji cały pałac; tylko do jednego pokoju nie wolno jej pod żadnym pozorem wchodzić. Ten zakaz i nieobecność boskiej opiekunki rozbudzają w młodej, dojrzewającej dziewczynie szereg rozterek. Czy wolno jej się smucić i złościć, skoro mieszka w raju? Matka Boska jej ufa, skoro dała jej klucze do wszystkich drzwi, czy wystawia jej lojalność na próbę? A przede wszystkim dlaczego zabrała ją od rodziców, zamiast dać im trochę pieniędzy, by sami mogli wychować córkę?

Ten prolog nadaje rytm i nastrój całemu spektaklowi. Bo Drwalówna ulega pokusie (czy może raczej pragnieniu poznania świata, do którego de facto należy) i otwiera tajemnicze zakazane drzwi. Za nimi zaś ukazują się ludzie w przeróżnych wariantach: jako rodzice rozpaczliwie pragnący dziecka („Jaś-Jeżyk"), zauroczony chłopak robiący wszystko, by zdobyć rękę ukochanej („Śliczna Katrinela i Piotr Pif-Paf"), głupiutka dziewczyna, którą ojciec sprzedaje za mąż („Mądra Ela"), poważany we wsi szewc, który w przeszłości dopuścił się zbrodni („Jasne słońce cię wyda")... Twórcy wybrali baśnie, w których odbija się obraz społeczeństwa aktualny także dziś. Postawili akcent na nierówność społeczną, pomocowe relacje rodzinne (przejmujące szczególnie w „Jasiu-Jeżyku" i „Mądrej Eli"), odrzucenie inności, rasizm i nienawiść, dojmujące poczucie osamotnienia i niezrozumienia dojrzewających dzieci.

Opowieści krążą, przenikają się jak w kalejdoskopie – wrażenie potęguje okrągła ruchoma scena i przechodzenie aktorów między jej poszczególnymi częściami. Podobnie przeplatają się w przedstawieniu humor z rozpaczą, powaga z groteską. Po scenach kipiących ruchem, energią i emocjami następują długie momenty ciszy i bezczynności, postacie obojętnieją, mówią coś, ale bez zaangażowania. Takie przeskoki od żarliwości do marazmu bardzo dobrze odwzorowują rzeczywistość. Dramaturgowi Tomaszowi Śpiewakowi i reżyserowi udało się uchwycić istotę codzienności, odnaleźć i uwypuklić to, co sprawia, że baśnie są nadal aktualne. Mimo że cały spektakl jest ogromną (może nawet zbyt wielką) metaforą wypełnioną symbolami i znaczeniami ujętymi w cudzysłów, na najbardziej podstawowym poziomie podświadomości pozostaje niezwykle realistyczny.



Ewa Jemioł
Dziennik Teatralny Lublin
13 listopada 2018
Portrety
Remigiusz Brzyk