Co dwie głowy to... je ne sais quoi

Jedna to samotność, czystość myśli i swoboda. Dwie to już zależność, sprzężenie, współbycie. „Czajka‟, prezentowana w ramach XXIX. Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Lalkarskiej otwiera przestrzeń do spotkania tego co było z tym co nadchodzi. To stopklatka, niewielki ruchomy kadr z linii życia jednej kobiety na scenie.

Bez fajerwerków, wystrzałów i efektownych zabiegów, Tita Lacobelli i Czajka, z którą jest zrośnięta, prowadzą nas za rękę przez świat zatrzymanej chwili. Wycinek akcji toczącej się w głowie starzejącej się aktorki, odgrywającej rolę Arkadiny z „Mewy‟ Czechowa, przepełniają dramaty i wciąż żywe pragnienia. Swoisty dialog wewnętrzny rozgrywa się na oczach widza, tu i teraz.

Spektakl przesycony kobiecością, ze zmieniającymi się przymiotami wieku - jak ze sztampowego obrazu Baldunga - rozwijany subtelnie, z wyczuciem, od czasu do czasu sięga po groteskę, by za moment urzec dosłownością, lub przeciwnie - wielowarstwowością metafory.

Czajka jest podobna do swojej animatorki. Tita natomiast do lalki. Podobieństwo stwarza pole do zbudowania kilkupoziomowej, szczególnej relacji. Zależność między tymi dwiema kobietami rozpisana jest na kilka instrumentów. Uległości i dominacja, dramaty i pragnienia, potrzeby i umiejętność ich zaspokajania. Mimo, że to animatorka jest młodsza, sprawniejsza i piękniejsza, nie potrafi się obejść bez lat doświadczenia stojących za kreowaną przez nią postacią starej aktorki. Onieśmiela werwa, determinacja i godność z jaką ta ostatnia znosi wszystkie ze swoich dramatów.

Do pewnego momentu Czajka traktuje animatorkę jedynie jako głos w swojej głowie. Kiedy jednak nie może uspokoić drżącej ręki, wciska kredkę rozkazująco w dłoń młodszej aktorki. Ta bez zająknięcia, sprawnie, z nonszalancją poprawia makijaż. Uderzona nagłą świadomością trywialnych ograniczeń ciała, lalka nie może oderwać od niej wzroku. Tita jest zapewne jej młodszym, lustrzanym odbiciem. Pełnym pragnień, szukającym poklasku i uznania, chętnym do wypełniania poleceń bardziej doświadczonej Arkadiny, usłużnym i życzliwym.

Widowisko z pozoru dość lekkie, sięgające nierzadko po komiczne wstawki, pełne jest niewinnych, fatalnych, przejmujących dramatów wieku. Samotność, zręcznie wyeksponowana dzięki pluszakowi towarzyszącemu aktorce, traktowanemu przez jej stary umysł jak dziecko, którego nigdy nie miała, miesza się tu z rozczarowaniem i podskórną goryczą minionej chwały.

Popisowe sam na sam we troje z lustrem, wzajemne suflerowanie czy też zręczna utrata głowy dla jednej chwili na scenie to małe teatralne cudeńka. Odgrywana przez Czajkę operowa heroina, opakowana szczelnie w groteskowy strój infantki, stwarza animatorce-aktorce okazję do zakosztowania splendoru bycia oklaskiwaną w świetle jupiterów. Fizyczna próba sił, szybkie, sprawne przeciśnięcie ludzkiej głowy na miejsce, z którego jeszcze przed chwilą spoglądały na nas stare oczy, niespodziewana rozkosz nurzania się w rzęsistych brawach publiczności. I ni stąd, ni zowąd: głowa starszej pani szybująca gdzieś w bok. Za takie sceny widz wyściskałby je wszystkie: Titę, lalkę i Natachę. Równocześnie.

„Czajka‟ to jeden ze spektakli, o którym można z lekkim sercem powiedzieć: świetny. Prócz technicznie solidnej pracy Tity nad każdą z czterech (sic!) kreowanych postaci, poprzez słodko-gorzkie, groteskowe przedstawienie dramatów rozgrywających się w scenicznej codzienności starej aktorki, praca duetu Belova-Iacobelli ma w sobie osobliwe je ne sais quoi.

Może to jedynie szczypta wielokulturowej swobody połączona z odrobiną subtelnej autoironii? Albo łagodne, życzliwe mrugnięcie oka kierowane jednocześnie do widza, lalki i postaci w lustrze? A może po prostu podwójna, uważna wobec swojego starszego i młodszego odbicia Tita-Czajka? Aktorka-uczennica podnosząca kącik ust do pierwszego, lekkiego uśmiechu.



Marta Tomaszek
Dziennik Teatralny Bielsko-Biała
13 czerwca 2022