Co jest "Za zakrętem"?

Ryszard Ronczewski sztuką "Za zakrętem" świętuje 85-lecie, inaugurując jednocześnie tegoroczne Lato Teatralne w Teatrze Atelier. Ryszard Ronczewski sztuką "Za zakrętem" świętuje 85-lecie, inaugurując jednocześnie tegoroczne Lato Teatralne w Teatrze Atelier. fot. Maciej Czarniak Ryszard Ronczewski swój jubileusz postanowił świętować nietypowo. Zamiast okolicznościowego spotkania, na którym przyjąłby gratulacje za dotychczasową pracę artystyczną, pod okiem André Hübnera-Ochodlo przygotował spektakl w Teatrze Atelier, oparty na "wyjętej z szuflady" sztuce, napisanej przez siebie samego. Jubilat zdecydował się zagrać w przedstawieniu inaugurującym tegoroczne Lato Teatralne w Teatrze Atelier.

Ryszard Ronczewski swoje 85. urodziny obchodził 27 czerwca, kiedy praca nad jubileuszowym przedstawieniem wchodziła w ostatnią fazę. Przygotowania do spektaklu "Za zakrętem" zaczęły się jednak dużo szybciej, zanim scena przy Klubie Atelier była dostępna artystom związanym z Teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej. Dlatego też próby do spektaklu przez długi czas odbywały się... w mieszkaniu Ryszarda Ronczewskiego, niedaleko Teatru Atelier. Nestor trójmiejskich scen, wzór profesjonalizmu i zaangażowania na scenie i przed kamerą, do swojego jubileuszowego spektaklu podszedł bardzo poważnie. Dlatego aktorowi na scenie towarzyszą dwaj muzycy - kontrabasista Adam Żuchowski i saksofonista Irek Wojtczak, dbający o oprawę muzyczną spektaklu. Zaś za plecami bohatera oglądać można krótkie projekcje filmowe, przygotowane przez Wojtka Ostrowskiego z Video Studio Gdańsk lub zbliżenie twarzy aktora, dzięki kamerze nagrywającej Ronczewskiego przez cały czas trwania spektaklu.

Głównego bohatera przedstawienia podziwiamy więc cały czas zarówno na żywo, jak i na ekranie. Podczas krótkich scenek nagranych wcześniej w plenerze, widzimy aktora umalowanego na Pierrota, błazna z pobieloną twarzą, w którego - wraz z postacią Arlekina - Ronczewski wcielał się niemal 50 lat temu w rodzinnym "Cyrku Rodziny Afanasjeff" Jerzego Afanasjewa. Sam bohater wieczoru, nim zanurzy się w intymną opowieść o przeszłości, wyjawia widzom, że właśnie w masce błazna czuje się radosny. Ten Pierrot/Arlekin w krótkich, sfilmowanych wcześniej scenach uczestniczy w czymś, co dziś nazwalibyśmy performansem. Jego "przygody" są statyczne, wielokrotnie powtarzane, bardzo sensualne (jak "łowienie" ustami kropel wody, spływających po betonowej rurze lub wspinanie się po wielkiej hałdzie). W trakcie monodramu Ryszard Ronczewski siedzi przy niewielkim biurku wraz z tekstem sztuki, do którego często zagląda (w ten sposób wykluczono ewentualne problemy z zapamiętaniem bardzo obszernego tekstu). Aktor prezentuje dawną szkołę aktorstwa - bardzo dokładnie akcentuje każde słowo, stawia na jego interpretację, a nie tylko wypowiedzenie. Wszystko jest tu uporządkowane i na swoim miejscu. Ronczewski nigdzie się nie spieszy. W tonie gawędy, pełnej kolejnych dygresji, rozjaśnia stopniowo tajemnice sztuki napisanej niezwykle bogatym literacko językiem. To stworzona w konwencji realizmu magicznego opowieść, oparta na wspomnieniach z dzieciństwa. Występuje w nich Lwów (gdzie aktor przebywał w dzieciństwie), niewymieniona z nazwy niewielka miejscowość, gdzie bohater zatrzymał się podczas wojennej tułaczki i miejsce, gdzie znalazł się po jej zakończeniu (w rzeczywistości były to Jaktorów i Sopot, w którym rodzina Ronczewskich zamieszkała po wojnie) oraz Kopenhaga. Sztuka zbudowana jest z drobiazgowych, bardzo plastycznych opisów, dzięki którym przywołane miejsca bez trudu można sobie wyobrazić.

"Za zakrętem" w Teatrze Atelier to oniryczna wizja dzieciństwa opowiedziana z perspektywy dojrzałego człowieka, w której wspomnienia tracą swoją ostrość, choć ciągle pozostają żywe, pełne dawnych emocji. Kluczową rolę odgrywa pewna laleczka siostry, obiekt nienawiści autora. Lalka, przyjaciel Tonik, dług honorowy oraz sąd, koleżanka, rozprawa czy Kopenhaga mieszają się w tej historii ze sobą, zacierając granicę między prawdą a fikcją. Daje to autorowi sztuki pretekst do nieustającego festiwalu dygresji opisujących niezwykłe przygody bohatera. Reżyser André Ochodlo bardzo subtelnie prowadzi aktora. Spektakl zawieszony jest gdzieś pomiędzy czytaniem performatywnym a przedstawieniem dramatycznym. Wraz z autorem sztuki (i zarazem narratorem opowieści) przedzieramy się przez kolejne zakręty tej historii, szukając puenty, która oczywiście nadejdzie w odpowiednim momencie. Monodram jest dość monotonny, trochę za długi (trwa około 75 minut), a jednocześnie w swej formie bogaty w środki aktorskie. Ukazuje kunszt aktorski Ryszarda Ronczewskiego i przekonuje, że aktor świetnie wypada przed kamerą. Ilustracyjna muzyka Żuchowskiego i Wojtczaka potęguje wywoływany przez aktora nastrój. Dostojny jubilat udowadnia, że ciągle jest w dobrej formie artystycznej i wciąż jest gotowy na prawdziwe wyzwania, których pozostaje życzyć mu jak najwięcej.



Łukasz Rudziński
Trojmiasto
6 lipca 2015
Spektakle
Za zakrętem