Co wolno artystom?

11 lipca poznański Teatr Ósmego Dnia wysłał posłowi Januszowi Palikotowi wyrazy wsparcia jego politycznej działalności. Palikot życzenia przyjął z radością, zupełnie inaczej zareagował natomiast wiceprezydent Poznania Sławomir Hinc, który zarzucił Ósemkom wyjście poza misję miejskiej instytucji kulturalnej

 - Nie chcę robić afery, bo prostu na przyszłość chciałbym, żeby artyści mieli odwagę podpisywać się z imienia i nazwiska, jako osoby prywatne, a nie nazwą miejskiej instytucji kulturalnej - mówi Hinc Polsce Głosowi Wielkopolskiemu.

Sprawę ujawniła "Gazeta Wyborcza", cytując dyrektor Teatru Ósmego Dnia Ewę Wójciak. - Wiceprezydent próbował ograniczyć naszą swobodę działania. To archaiczny typ urzędnika. Zachował się jak ludzie, którzy w minionych czasach mieli monopol na władzę - oceniła szefowa Ósemek. Z jej relacji z przebiegu spotkania wynika, że Hinc zapytał "Co wam strzeliło do głowy z tym Palikotem" oraz "czy bez publicznej dotacji zespół nadal byłby Teatrem Ósmego Dnia". W artykule zabrakło wypowiedzi samego wiceprezydenta.

- Rzeczywiście, poprosiłem panią dyrektor o spotkanie, także w tej sprawie. Czym innym jest bowiem wypowiedź artystów pod własnymi nazwiskami, a czym innym pod nazwą instytucji, która nie jest ich własnością. Teatr Ósmego Dnia jest instytucją miejską, na której działanie Poznań wydaje w tym roku 1,5 miliona złotych. Zajmowanie przez nią stanowiska w sporze politycznym wykracza poza misję instytucji kulturalnej - mówi "Głosowi" Sławomir Hinc. Zapewnia przy tym, że nie chce powstrzymywać artystów od wyrażania poglądów. - Oczekiwałem jedynie, że sprostują podpis pod listem, który został wysłany do posła Palikota. Nie przez Teatr Ósmego Dnia, a przez artystów, którzy w nim pracują - mówi wiceprezydent.

"Na życzenie Zastępcy Prezydenta Poznania Sławomira Hinca informuję, że poparcia Januszowi Palikotowi udzielił zespół artystów funkcjonujący w przestrzeni publicznej od ponad trzydziestu lat pod nazwą Teatr Ósmego Dnia, a nie Teatr Ósmego Dnia - instytucja kultury miasta Poznania" - tak zaczyna się drugi list od poznańskich twórców, opublikowany w sobotę na blogu posła Palikota. Jak widać, zespół Ósemek spełnił prośbę zwierzchnika, ale nie powstrzymał się od komentarzy w dalszej części.

"Pamiętam, jak w 1983 roku ówczesny minister kultury, którego nazwiska dziś już nie mogę sobie przypomnieć, oświadczył w rozmowie z dyrektorem Teatru Ósmego Dnia Lechem Raczakiem (w której uczestniczyłam), że nie życzy sobie, aby Teatr Ósmego Dnia jako państwowa instytucja kultury prowadził korespondencję z przebywającym wówczas w więzieniu Adamem Michnikiem, a także, aby prezentował swoje przedstawienia w kościele Miłosierdzia Bożego na ul. Żytniej w Warszawie. Wobec odrzucenia tych warunków zostaliśmy pozbawieni państwowej dotacji i możliwości oficjalnego istnienia" - pisze Ewa Wójciak.

- Przywoływanie tamtej sytuacji jest nieco nieadekwatne - komentuje Hinc, który uznaje, że sprawa jest zamknięta. - Nie chcę robić afery, bo prostu na przyszłość chciałbym, żeby artyści mieli odwagę podpisywać się z imienia i nazwiska, jako osoby prywatne, a nie nazwą miejskiej instytucji kulturalnej.

Próba sił między znanymi z odwagi w wygłaszaniu niepopularnych poglądów artystami, a dbającym o apolityczność miejskich instytucji wiceprezydentem na razie skończyła się remisem. Wyciągnięcie dalszych konsekwencji przez Sławomira Hinca wzbudziłoby bowiem skojarzenia z praktykami odwołanego prezydenta Łodzi Mieczysława Kropiwnickiego. Od dalszych działań Teatru Ósmego Dnia zależy teraz czy potyczka przerodzi się w wojnę o znaczenie legendarnego szyldu i granice ingerencji publicznego mecenasa.



Marcin Kostaszuk
Polska Głos Wielkopolski
28 lipca 2010