Coraz głębiej mieszkam w pamięci

Miałem świadomość, że będzie to tekst dla wykonawców z różnych pokoleń, którzy są związani z miastem, a więc ich biografie autentyczne przetną się z fikcyjnymi biografiami scenicznymi. Byłem pewien, że wypełnią i dopełnią sceniczne postaci sobą. Napisałem o bruku, kamienicach, tramwajach z myślą o osobach – i osobowościach – dla których umowna scena teatralna jest kontrapunktem własnej sceny życiowej.

Z Piotrem Zaczkowskim, poetą, dramaturgiem, teoretykiem teatru, o poczuciu tożsamości, o genezie powstania sztuki napisanej z pobudek również osobistych, rozmawia Ryszard Klimczak.

Ryszard Klimczak: Skąd tytuł „Ulice Wolności"?

Piotr Zaczkowski: - Dla Królewskiej Huty, Chorzowa ulica Wolności jest szczególnie ważna. To główny trakt, ulica handlowa, ulica o szczególnym charakterze i to jej poświęcony został spektakl.

Czy miasto może być bohaterem formy scenicznej?

- Jak najbardziej. Miasto to pewna zbiorowość ludzi. Im jestem starszy, tym coraz głębiej mieszkam w pamięci. Coraz ważniejsze jest to, co działo się ze mną w jakiejś konkretnej przestrzeni, ale również i to, że ta przestrzeń jest nadal realna, widzialna. Miasta rodzinnego właściwie nigdy się nie opuszcza, choćby nie wiadomo, gdzie człowiek mieszkał i jakie miał przygody. Pierwsze lata życia przynoszą wspomnienia, w których są nie tyle jakieś myśl, ile zapachy i dźwięki. Wczesne dzieciństwo spędziłem w kamienicy przy ulicy Wolności 56 w Chorzowie. Mieszkałem tam z dziadkami i rodzicami przez 5 lat, czyli do momentu, gdy ojcu przydzielono lokum w bloku na obrzeżach miasta. Później nieustannie wracałem do tej kamienicy, bo mieszkała tam babcia, a potem także, do swojej śmierci, moja matka. Z ulicą łączy się wiele rodzinnych historii. Przed wojną, na dużym placu naprzeciwko kościoła św. Jadwigi, rozkładał się duży lunapark. To tam moja babcia poznała dziadka.

Sztuka łączy wątki osobiste z fikcyjnymi?

- Wątek osobisty jest nieistotny. Pojawiają się fikcyjne postaci, które chcą coś o ulicy Wolności powiedzieć. W dialogach są refleksy autentycznych rozmów, lecz tak naprawdę te rozmowy do nikogo konkretnego nie należą. Dlatego w tytule użyłem liczby mnogiej. Dla każdego ulica Wolności jest inna, inaczej osobista, ale tak samo ważna. Zrazu rozpoznajemy najważniejszy trakt miasta poprzez zdjęcia. To wokół nich zawiązuje się dialog. Drugi obraz to spotkanie przyjaciół, po pięćdziesiątce, którzy wspominają przeszłość – wolność ulicy i swoją własną, zaś akcja trzeciego rozgrywa się na poczcie i jest dla mnie najważniejsza – jak gdyby zdeponowano lub chciano zdeponować wszystkie listy, ocalić te najważniejsze. Chorzowska poczta wieńczy ulicę Wolności. To taka miniaturowa świecka katedra, wyjątkowej urody.

Dla kogo napisałeś tę sztukę?

- Znalazłem w sobie odwagę napisania tekstu dla Teatru Reduta Śląska. Miałem świadomość, że będzie to tekst dla wykonawców z różnych pokoleń, którzy są związani z miastem, a więc ich biografie autentyczne przetną się z fikcyjnymi biografiami scenicznymi. Byłem pewien, że wypełnią i dopełnią sceniczne postaci sobą. Napisałem o bruku, kamienicach, tramwajach z myślą o osobach – i osobowościach – dla których umowna scena teatralna jest kontrapunktem własnej sceny życiowej. Świat przedstawiony może obciążyłem statyką, ale też sens tego świata mniej zależy od akcji, od prezentowania wydarzeń oraz ich następstw, a bardziej od opowieści – czasem lamentu – rozpisanego na chór głosów.

Nie miałeś żadnych obaw pisząc tekst?

- Obawy autora są naturalne. Jednak nie potrafię bać się konfrontacji z publiczności. Aktorzy Reduty zdolni są pogłębić postaci. Ufam także Robertowi Talarczykowi, reżyserowi.

Finalny tekst nieco różni się od scenopisu

- Rzeczą reżysera jest wprowadzenie poprawek, uniknięcie dłużyzn i przełożenie słów na tekst sceny. Swoje dopowiadają projekcje zdjęć archiwalnych i wyjętych z prywatnych albumów, coś własnego mówi także muzyka. Nawet przy ascetycznej oprawie scenograficznej opowieść o mieście ma różne barwy i nastroje, a wiarygodność następstwa obrazów osiąga się bez konwencjonalnie rozumianych zmian dekoracji.

„Ulice Wolności" to twój debiut teatralny

- Dlatego zapewne skażony grzechami każdego debiutu. Mam pokorę wobec teatru, ale brak jakiegoś szczególnego lęku wynika z archaicznego może, ale dla mnie zasadniczego przekonania, że słowo jest najważniejszym nośnikiem sensów scenicznych. Tekst jest dedykowany miastu. Chorzów – o pierwotnym imieniu Królewska Huta – to jedno z najważniejszych miast metropolii.

Dla Górnego Śląska to miasto wzorcowe pod względem urbanistycznym, społecznym i kulturowym.

- W momencie jubileuszu 150-lecia nadania Królewskiej Hucie praw miejskich można sobie pozwolić na nutę nostalgii. To nie znaczy, że nagle gry sceniczne będą terapią na dzisiejsze problemy Chorzowa. Chciałem jednak przypomnieć, że pamięć to nie tylko kronikarskie zapiski, ale i kapitał uczuć, emocji, wartości.

A jaki jest wymarzony odbiorca? Co miałby ci powiedzieć po obejrzanym spektaklu?

- Że wyszedł z teatru i ma poczucie, że przez nieprawdziwą, sztuczną godzinę powiedziano mu coś istotnego dla jego własnych godzin – prawdziwych i realnie dotkliwych.
___
Piotr Zaczkowski – kulturoznawca, autor książek, dramaturg, redaktor wydawnictw artystycznych, w przeszłości nauczyciel, dziennikarz, rzecznik prasowy. Był kierownikiem literackim Teatru Rozrywki w Chorzowie oraz Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie. Pracował jako asystent dyrektora ds. artystycznych w Teatrze Śląskim. Opublikował trzy tomy wierszy i „Szkołę złudzeń" – dziennik z lat 1975-2012. Aktualnie najchętniej pisze o socjologicznych i literackich kontekstach sportu, członek Komisji Edukacji i Kultury Olimpijskiej Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Dyrektor Katowice Miasto Ogrodów – Instytucji Kultury im. Krystyny Bochenek. Jest autorem sztuki "Ulice Wolności" wyreżyserowanej przez Roberta Talarczyka i wystawionej w Chorzowskim Centrum Kultury oraz w Teatrze Śląskim w Katowicach.



Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny
8 września 2018
Portrety
Piotr Zaczkowski