Cudowny zapach etyliny i eteru

"Zapach żużla" w reż. Jacka Głomba w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim

To teatr gorzowski - jak się okazuje - realizuje w naszym regionie ideę "teatru wartości", choć w deklaracjach jest ona na sztandarach Lubuskiego Teatru. Teraz nazywa się ją "szlachetnym eklektyzmem". I dalej, na marginesie, w kontekście dyskusji o zmianie nazwy Lubuskiego Teatru, zauważam zmianę jego repertuarowego charakteru. Stąd propozycja nazwy: Teatr Komedia, bo skoro "Komedię" ma Warszawa, może i mieć Zielona Góra.

Teatr Osterwy coraz częściej podejmuje odważne decyzje artystyczne. Bo decyzja o wystawieniu romantycznego dramatu to dzisiaj duża odwaga. A mimo to Krzysztof Prus wystawił w Gorzowie dramat Zygmunta Krasińskiego "Nie-Boska komedia" ze scenografią Marka Mikulskiego (premiera w Teatrze im. J. Osterwy w Gorzowie, 20 lutego 2010 r). Teraz przyszedł czas na "Zapach żużla". Tekst napisany specjalnie na zamówienie gorzowskiej sceny.

A wszystko zaczęło się od deklaracji dyrektorów obu lubuskich scen. Po czasie okazało się, że deklaracje Jana Tomaszewicza były na serio. Za napisanie tekstu zabrała się Iwona Kusiak (autorka drukowanego wcześniej w "Dialogu" tekstu "Czekaj", zresztą zrealizowanego na gorzowskiej scenie). Natomiast obietnice zielonogórskie zostały, póki co, obietnicami.

Dyrektor Tomaszewicz zaangażował do reżyserii Jacka Głomba, twórcę takich przedstawień jak choćby "Ballada o Zakaczawiu", czy ostatnio "Zabijanie Gomułki", "Palę Rosję", wcześniej "Otello", itp. Jak pamiętamy "Zabijanie Gomułki" (zrealizowane w zielonogórskim teatrze w 2007 roku) znalazło się w finale XIII Ogólnopolskiego Konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej. Lubuski Teatr otrzymał nagrodę za "Zabijanie Gomułki" w trzech kategoriach: za reżyserię - Jacek Głomb, scenografię - Małgorzata Bulanda, adaptację powieści Jerzego Pilcha - Robert Urbański. "Zabijanie Gomułki" grano m.in. na deskach Teatru Narodowego w Warszawie, na Festiwalu Komedii "Talia" w Tarnowie czy Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy. Piszę o tym dlatego, że teatr gorzowski ma szansę powtórzyć sukces "Gomułki", artyści z Osterwy zostali zakwalifikowani i zaproszeni na tegoroczny Festiwal Prapremier do Bydgoszczy.

Reżyser Jacek Głomb - jak wiemy - uwielbia robić teatr w nietypowej przestrzeni, najlepiej poza teatrem, jego budynkiem. Ma w tym wielkie doświadczenie i zawsze czyni z tego atut inscenizacyjny. Zresztą wszyscy ludzie teatru wiedzą o jego festiwalu "Miasto", który co dwa lata odbywa się w Legnicy i realizuje ideę teatru w przestrzeni postindustrialnej.

Spektakl gorzowski - jak sądzę - będzie miał dwie perspektywy odbioru. Pierwsza: teatr jako odzwierciedlenie rzeczywistości. I druga: teatr jako tworzenie artystycznej fikcji. Widzowie gorzowscy doszukiwać się będą w tej opowieści historii życia Edwarda Jancarza i jego ulubionej Staleczki. Fani żużla będą zapewne punktować inscenizację, jej zgodność z ich wiedzą, pozyskaną drogą tzw. żużlowej obserwacji uczestniczącej.

A widz nie znający zbyt na tym sporcie potraktuje ten tekst, mam nadzieję, uniwersalnie, jako literackie uogólnienie. Da mu szansę jako tekstowi literackiemu, a więc opartemu na fikcji Zatem wymyślonemu i jedynie zainspirowanemu dziejami gorzowskiego sportu żużlowego, a może nawet niekoniecznie gorzowskiego.

O czym tak naprawdę pisze Kusiak? A może najpierw warto zapytać o czym nie pisze? Nie daje wprost biografii Jancarza, choć przecież pójście w tym tropem (Jancarz zginął od ciosu nożem zadanego przez jego drugą żonę) dałoby szansę na niezły kryminał. Głomb i Kusiak idą jednak drogą, która tak oto została zdefiniowana przez reżysera: "Teatr jest od budowania mitologii świata, od metafory, nie od dokumentu".

Kusiak pisze o żużlu, a nawet o szerzej: o dzisiejszym sporcie opartym często nie na idei sportowej rywalizacji, by nie rzec szlachetnej. Nawet nie o widowisku sportowym, które ma przynieść pieniądze. Pokazuje sport jako brutalną walkę o kasę. Ale obok rejestruje też świat odrzuconych, byłych świetnych zawodników, dla których sport był świętą rywalizacją, Choć niedoinwestowaną, to przepełnioną pasją. Bo to jest spektakl o pasji. Postaci: Menela, Zawodnika a także Działacza-pasjonata, to żywa pamięć o czasach Jancarza i Staleczki.

Przywołajmy tu wzruszające słowa: Na młodych zawodników lubię patrzeć. Wkurwiają mnie stokrotnie. Tacy poważni, jakby wszystkie rozumy pozjadali. Mogą tylko trenować. Mogą mieć sprzęt z całego świata. Mogą wszystko. O wszystko inni zadbają. Tylko żużel się liczy. W takich czasach przyszło im żyć. Myśmy tak nie mieli. Wszystkiego brakowało. Nawet gównianej sprężynki do zaworów. Gdybyśmy wtedy jeździli na sprzęcie lepszym, takim jak reszta świata bylibyśmy niepokonani, jak Boga kocham. To aż boli, jak człowiek sobie pomyśli, ile mógł zrobić, gdyby ktoś nam równe szanse dał.

Kusiak i Głomb idą drogą, którą Głomb i Urbański (jego nadworny dramaturg Robert) sprawdzili przy budowie scenariusza "Ballady o Zakaczawiu". Przeprowadzili setki rozmów z działaczami i sportowcami, mechanikami i fanami gorzowskiego speedwea. Nawet kapelan drużyny stał się konsultantem przedstawienia, podobnie jak Bogusław Nowak, żużlowiec, legenda gorzowskiego żużla.

Poetyka nowego przedstawienia Głomba nie wykracza poza jego dotychczasowe doświadczenia artystyczne, ale może dlatego znakomicie wypełnia przestrzeń Sceny Letniej Teatru. Zatem dobrze się stało, że gorzowska scena podjęła kolejne ryzyko artystyczne i to, dodajmy, z dobrym skutkiem. Teatr prowincjonalny - jak chcą niektórzy - może trafić na łamy sceniczne Polski jeśli ma w sobie dobrą odwagę. Teatrowi Osterwy to się właśnie udaje.



Andrzej Buck
Puls
9 września 2010
Spektakle
Zapach żużla