Czas życia krótki, kropnijmy wódki

W Teatrze starym w Krakowie trzecia edycja re_wizji powoli dobiega końca. Po romantyzmie i antyku, hasłach przewodnich minionych czterech sezonów, tegoroczny oscyluje wokół sarmatyzmu. Ze strony teatru wyczytać można: "Pragniemy zwrócić uwagę na jeden bardzo istotny do dzisiaj aspekt - a mianowicie to, że sarmatyzm był przede wszystkim swego rodzaju sztuką funkcjonowania w Europie pomiędzy Wschodem a Zachodem. Z geograficznego i cywilizacyjnego punktu widzenia Polska leży na styku dwóch kultur - wschodniej i zachodniej, azjatyckiej i europejskiej". A co tak dobrze nie grzeje i nie łączy ludzi różnych pokoleń, narodowości i religii jak jeden, niewinny kieliszek wódki?

Skończyła się boża chwała, teraz by się wódka zdała

„Pijacy” Barbary Wysockiej bazują wprawdzie na dramacie Franciszka Bohomolca, ale przenoszą je w czasu uwspółcześnione. Miejsce akcji na szczęście pozostaje niezmienne. Gdzie nie umiejscowić wydarzeń sztuki, w której mowa o alkoholizmie, ( albo piciu przynajmniej ) jak nie w realiach naszej ukochanej Rzeczpospolitej? Brak tutaj jednak typowego dla Bohomolca bezpośredniego moralizatorstwa. Miejsce kazań zajmuje wesoła, beztroska zabawa. Wódka leje się strumieniami a cały spektakl nie jest na szczęście elementem banalnej kampanii antyalkoholowej.  

Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy

Daleko bowiem „Pijakom” do przestrzegania. Stanowią oni raczej ironiczny i pełen sarkazmu obraz ludzi różnej płci i wieku, którzy w scenerii przypominającej typowe, drobnomieszczańskie warunki sprzed kilkunastu lat, chcą oderwać się choć na chwilę od ponurej rzeczywistości. A każdy kolejny wypity kieliszek ( a jest ich sporo ) dodaje kolorytu otaczającej ich szarości. Konkretne realia czasowe nie mają jednak większego znaczenia – piliśmy, pijemy i pić nadal będziemy. Pomiędzy kolejnymi, nieprzerwanymi libacjami, rozwija się wątek melodramatyczny i związana z nim intryga, której stawką jest ręka niejakiej Teresy. Jednak tak naprawdę stanowi ona jedynie tło dla niepohamowanej zabawy członków rodziny Łykaczewskich i Pijakiewiczów.  

Wódka szalenie szkodzi niemowlętom

Spektakl dostarcza niezliczonych okazji do śmiechu, nawet na trzeźwo. Znakomite kreacje aktorskie nie są na szczęście oparte jedynie na stereotypowym, najprostszym wyobrażeniu o pijakach. Błyskotliwe pomysły sprawiają, że każda z postaci jest inaczej nakreślona, choć niezmiennie wspólnym mianownikiem wszystkich jest wódka. Nieco absurdalnie, ale najciekawszą z nich jest zagorzały abstynent ( w tej znakomitej roli Roman Gancarczyk ), który wystylizowany jest na miejscowego ojca chrzestnego.  

Wódka to jest człowiek, z którym można porozmawiać

Właśnie tego typu zróżnicowane pomysły Wysockiej sprawiają, iż w sumie monotematyczny spektakl ogląda się z wielką przyjemnością. Postaci dwóch przedstawicieli młodszego pokolenia pełnią rolę narratorów, niejednokrotnie cytując z lokalnych wiadomości dokonania osób „pod wpływem”. Scenografia jawi się również interesująco – garaże, pobliski trzepak i śmietnik, które widzimy na scenie, każdy z nas może skojarzyć z dziesiątkami codziennie mijanych zaułków i wałęsających się tam „panów Władków”. Dodać do tego można ukrywanego do ostatniej chwili, autentycznego „malucha”, interesującą scenę z ruchomą podłogą, kapitalnie i pomysłowo ukryty w trzepaku kieliszek i wiele, wiele innych koncepcji.. Co istotne, nie są one jedynie tanimi chwytami. Zresztą, nawet jeśli tak jest – najważniejsze, że bawimy się doskonale! 

– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...) 
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus. 


„Pijacy” subtelnie starają się także poruszyć temat granic teatru. Zamykający spektakl utwór Wodeckiego – „Teatr uczy nas żyć", dwójka zawieszonych pomiędzy sceną a widownią narratorów, nie w pełni ukryte za scenografią odrapane, teatralne ściany, grana na żywo muzyka z oddalonego, ale jednak widocznego pomieszczenia z profesjonalnym sprzętem – to wszystko służy dekonstrukcji iluzji. Te zabiegi szczególnie mocno uwidaczniają się, gdy skontrastujemy je z pełną aktorską ekspresją, choć i tutaj czasami puszcza się do nas oko.  

– Tak więc zostaliście bez pociechy duchowej? 
– Jest wódka. 


Barbarze Wysockiej udało się stworzyć spektakl, który przede wszystkim znakomicie się ogląda i bawi przy nim w najlepsze. Niemal jak przy półlitrowej flaszce wódki w towarzystwie najbliższych znajomych. A to jest komplement najwyższej miary.



Michał Myrek
Dziennik Teatralny Kraków
8 grudnia 2009
Spektakle
Pijacy