Człowiek ze wsi wyjdzie, ale...

Wieś z człowieka nie! Słynny duet, słynny spektakl i mało znany temat. Gwarancja sukcesu. Mówiąc o sukcesie mam na myśli dobre przedstawienie, które rozbudza wyobraźnię widza i dokłada kolejną cegiełkę do jego pokładów wiedzy. Dlatego po obejrzeniu „W imię Jakuba S.” nasuwa się wniosek, że przedstawienie powinno stać się pozycją obowiązkową w kanonie każdego Polaka.

Monika Strzępka i Paweł Demirski rozpoczęli współpracę w 2007 roku w Teatrze Polskim we Wrocławiu. On napisał scenariusz, a ona wyreżyserowała spektakl pod tytułem „Dziady. Ekshumacja". W „Gazecie Wyborczej" ukazał się wywiad z twórcami, w którym Monika Strzępka deklarowała, że jest to przedstawienie polityczne. Ich współpraca pociągnęła za sobą następne realizacje. Kolejne spektakle również były polityczne i prezentowały obraz polskiego społeczeństwa. Taki też ma charakter przedstawienie „W imię Jakuba S.".

Polityczne zaangażowanie twórców przyczyniło się do zdobycia przez nich wielu nagród na teatralnych festiwalach. „W imię Jakuba S." jest laureatem sześciu konkursów, m.in. zdobywcą Nagrody Głównej na 7. Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@port. Jury uznało, że spektakl ten jest przykładem na to, iż: „ważne problemy współczesnych Polaków, takie jak historyczna tożsamość, konflikt grup społecznych, pętla finansowa, w którą wpadają kredytobiorcy, nadzieje i kompleksy nowej klasy średniej mogą stać się tematem oryginalnie skonstruowanego, przewrotnego i świetnie zagranego przedstawienia teatralnego".

Głównym tematem „W imię Jakuba S." są chłopskie korzenie znacznej części polskiego społeczeństwa. Autorzy uświadamiają Polakom, że ich przodkiem jest Jakub Szela. Ten bohater zapisał się na kartach historii jako reprezentant społeczności wsi w procesach z lokalnymi właścicielami ziemskimi; zasłynął głównie jako przywódca wystąpień antyszlacheckich podczas rabacji galicyjskiej. Postać ta, choć dziś zapomniana, była bohaterem młodopolskich dramatów. Jest też wspomniana na kartach „Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Rzeź galicyjska jest jednak dla Polaków tematem wstydliwym i niechętnie przywoływanym, również na lekcjach historii.

W spektaklu „W imię Jakuba S." rzeź galicyjska z 1846 roku została połączona z Ruchem Oburzonych z 2011 roku. Czas upłynął, a Polacy, którzy doczekali się zniesienia pańszczyzny stoją przed kolejnym problemem: rosnącym bezrobociem. Autorzy postanowili nie być gołosłowni i zaprezentować swoją własną walkę z systemem. Na scenie pojawiają się Monika Strzępka i Paweł Demirski, grają ich Klara Bielawka i Paweł Tomaszewski. Para zmaga się z dylematem zaciągnięcia kredytu. Demirski, jako ten rozsądniejszy, wciąż wykrzykuje: „Nie róbcie tego!". Czemu? Bank reprezentuje dystyngowana pani (w tej roli Alona Szostak) w długiej sukni i z wbitymi w plecy widłami. Ta ilustracja nie wygląda zbyt zachęcająco. Przestroga, że odsetki szybko nas dosięgną, a kredyt spłacimy dopiero tuż przed śmiercią? Więc może rzeczywiście „Nie róbmy tego!". Skąd więc wziąć pieniądze na kupno mieszkania?

Strzępka i Demirski skonstruowali swój spektakl według formuły teatru kabaretowego, lewicowo zaangażowanego i programowo prowokacyjnego. Forma ta jest już dla widza dobrze rozpoznawalna. Historia została soczyście i kąśliwie przepisana przez Pawła Demirskiego, żeby zburzyć polskie mity i dokopać się do narodowej świadomości. Monika Strzępka zaaranżowała całość w ciekawej przestrzeni. Po lewej stronie znajduje się sterta biurowych krzeseł, jakby właśnie przed chwilą odbył się tam jakiś protest. Na środku znajdują się rusztowania – bo nasza Polska wciąż jest w budowie. W tej przestrzeni znajdziemy też sofę i stół oraz lodówkę, w której widać tylko mleko i wódkę. Po prawej stronie pochylone drzwi do piekieł – albo łazienki, gdzie Polacy chowają swoje lęki i kompleksy. Wszystko pokryte jest sztucznym śniegiem, a gdzieniegdzie znaleźć można fałszywe banknoty.

Ciekawą propozycją są kreacje aktorskie. Aktorzy i aktorki samoistnie wykrzykują kolejne partie tekstu. Nie odbywa się to przy pomocy precyzyjnie skonstruowanych scen. Działania aktorów są determinowane przez czynniki wewnętrzne, a nie zewnętrzne. Ten rodzaj aktorstwa ukazuje nieco odmienny rodzaj ludzki. Jakub Szela ma dwadzieścia cztery godziny, aby sprzeciwić się zastanej rzeczywistości i samemu wywołać rewolucję. Sprawa nie jest jednak tak prosta jak się wydaje, bowiem ciężko wyzbyć się własnych przyzwyczajeń i w krótkim czasie zmienić sposób działania. Zastosowanie teatralnych praktyk w życiu to nie lada wyzwanie. W spektaklu często forsowana jest granica między teatrem a rzeczywistością. Nasuwa się, więc wniosek, że sztuka ma wpływ na życie. Czy rzeczywiście tak jest? Może, gdyby „W imię Jakuba S." stało się pozycją obowiązkową w polskim kanonie, moglibyśmy się przekonać, czy rzeczywiście sztuka potrafi zmienić rzeczywistość.



Daria Kubisiak
Dziennik Teatralny Kraków
20 czerwca 2013
Spektakle
W imię Jakuba S.