Cztery Maje, dwóch Tristanów i dwie Lekarki

Depresja nazywana jest chorobą XXI wieku. Znamy ją z najbliższego otoczenia, czasem nawet z autopsji. Wiemy już, że środki chemiczne redukują ból. Ale czy jest coś, co pomaga zniwelować ból istnienia? Czy miękki, nieco ponad kilogramowy twór, zwany mózgiem, da się jakoś poskromić? Na te pytania w nieco impresyjny sposób próbuje odpowiedzieć Agnieszka Glińska w dyplomowym spektaklu pt. „Efekt" w wykonaniu studentów IV roku Wydziału Aktorskiego krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych.

Kiedy wchodzimy na widownię, witają nas młodzi ludzie w kolorowych ubraniach. Wśród nich zauważamy dwie dziewczyny w kitlach lekarskich. Bohaterowie witają nas i proszą, żeby nie deptać trawy (co prawda sztucznej, ale zawsze). Są bezceremonialni: wytrącają z równowagi, przerywają rozmowy, dekoncentrują. Starają się zwrócić uwagę na siebie i na przestrzeń. Czasem nawet zaglądają w oczy, zanim zdążymy wybrać miejsce.

Przestrzeń wokół jest niemal doskonale biała. Białe ściany, podłoga i horyzont, w którym na środku wycięte są drzwi, przez które wchodzimy. Całe pomieszczenie jest kwadratowe i nie ma z niego wyjścia. Białe „drzwi" zostają opuszczone i takie pozostaną do końca spektaklu. Na scenie mamy wyznaczony prostokąt, obramowany pasami zieleni. Kolor trawy mocno odcina się na białym tle, podobnie jak ubrania bohaterów, które zyskują na wyrazistości. Właśnie o to chodzi – nie jest ważne nic wokół.

Całość historii skupia się na uczestnikach osobliwego eksperymentu, w którym chodzi o zbadanie działania nowych antydepresantów. Z jednej strony jest cała grupa badanych, z drugiej – dosyć szybko można się zorientować, że role są dublowane. Bohaterów mamy tak naprawdę trójkę, a w liczbach można przedstawić ich jako cztery Maje, dwóch Tristanów i dwie Lekarki. Granie jednej osoby przez kilka różnych ukazuje w pewien sposób różne aspekty ich osobowości i zwraca uwagę na znaczący pierwiastek nieprzewidywalności zachowań ludzkich. Nigdy do końca nie wiadomo, jak dany organizm zareaguje na nową substancję.

Młodzi ludzie testują lek na depresję, ale przez jego zażywanie ich zachowania i reakcje wyraźnie się wyostrzają. Po części może to też być spowodowane tym, że przez kilka tygodni mieszkają razem, w zamkniętym ośrodku. Przypomina to trochę formułę reality show typu „Big Brother". Szczególnie, że my, jako widownia, możemy mieć wrażenie, że siedzimy za lustrem weneckim i bezkarnie obserwujemy to, co dzieje się wewnątrz budynku. Tam emocje kumulują się na naszych oczach i muszą znaleźć ujście.

Sam eksperyment jest próbą zbadania działania leku, ale spektakl też wydaje się mieć charakter po części roboczy. Na scenie jest egzemplarz scenariusza (z wyraźnie widocznymi notatkami), z którego odczytywane są didaskalia oraz rozmowy z dyrektorem koncernu farmaceutycznego, który nie pojawia się jako osobna postać. Nie ma do końca ustalonego scenariusza, ponieważ nie ma pewności, co z tego wyjdzie: ta koncepcja jest tożsama z naturą prowadzonych badań.

Aktorzy są bardzo wyraziści, jednak ich interakcje polegają głównie na dialogach. Opisują swoje stany, obserwują reakcje, dają się ponieść uczuciom. Chwile niejakiej beztroski i niekontrolowanego szaleństwa pojawiają się zwykle w nocy, kiedy czujność prowadzącej eksperyment jest uśpiona. Można nawet pomyśleć, że wcale nie oglądamy prawdziwych ludzi, ale zmaterializowane w ludzkiej formie emocje, które pojawiają się wewnątrz nas w określonych sytuacjach. „Efekt" momentami kojarzy się z kreskówką „W głowie się nie mieści" w reż. Pete'a Docter'a, w której pięć emocji kieruje życiem dorastającej dziewczyny. Tylko wtedy, kiedy żadna nie wychodzi przed szereg – zachowujemy równowagę.

Spektakl próbuje dotknąć spraw dotyczących mózgu. Naszych reakcji, uczuć, które są przecież niematerialne. Są to rzeczy nadal nie do końca zbadane, nie w pełni opisane i wyjaśnione. Glińska wraz z młodymi ludźmi próbuje pokazać, że jeszcze wiele w tej materii jest do zrobienia. Zwraca też uwagę na czynnik ludzki, którego nie można całkiem wykluczyć. Każdy z nas jest inny i inaczej zareaguje w danej sytuacji. Nawet, jeśli będzie pod wpływem środków psychoaktywnych, które mają go jakoś chemicznie ukierunkować. Nawet, jeśli ulegnie atmosferze, otrzymując jedynie placebo.

Wobec tych faktów, trudno powiedzieć, jaki tak naprawdę jest... „Efekt".



Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
15 listopada 2017
Spektakle
Efekt