Czy Ala ma kota

Spektakl według scenariusza Barbary Klickiej w Teatrze Narodowym w Warszawie nie jest przeznaczony dla dzieci, chociaż zainspirowany został "Elementarzem" Mariana Falskiego i "Alicją w Krainie Czarów" Lewisa Carrolla.

Grana przez Edytę Olszówkę kobieta po przejściach (Ala i Alicja?), nie mogąc porozumieć się z ojcem, rozpoczyna senną podróż, wpadając do dziwnej nory. Spotyka tam kolejnych ludzi, z którymi odgrywa mniej lub bardziej zabawne i dramatyczne scenki, mające ilustrować, według kolejnych liter alfabetu, koszmar życia we współczesnej Polsce. Jest to w istocie feministyczna i światopoglądowa kreacja liberalno-lewicowych autorów, brzydzących się wieloma zjawiskami w naszym kraju. Autorzy przedstawienia w wywiadach nie ukrywają takiego zamiaru, chociaż odżegnują się od publicystyki. Chyba właśnie dlatego w obecnym tu całym alfabecie pominięta została tylko litera "P" (jak Polska), co ma oznaczać, że wszystkie diagnozy zostały poetycko i symbolicznie zawarte przy okazji innych liter.

Tego rodzaju zabawa językowa, zainspirowana klasyką literacką, zapewne ma jakiś sens (niezależnie od wymowy ideowej), nadaje się jednak raczej na scenę kameralną, a nie na reprezentacyjną wielką scenę Teatru Narodowego. Tym bardziej, że spektakl jest bardzo polifoniczny i kosztowny, z rozbudowana scenografią i ciekawą oprawą muzycznego tercetu. Pod względem aktorskim przedstawienie jest bardzo dobre, pochwalić zwłaszcza należy role Edyty Olszówki i Dominiki Kluźniak. W sumie można jednak powiedzieć, że to abecadło naprawdę z pieca spadło.



Mirosław Winiarczyk
Idziemy
5 stycznia 2018
Spektakle
Elementarz