Daremne żale, próżny trud...

Przez kilka minut wydawało mi się, że trzeba było czekać na przyjazd z Wysp do Poznania choreografa, który zobaczy Polskę i za Wyspiańskim wytańczy: "A to Polska właśnie..."

Od kilku tygodni Poznań ekscytował się działaniami Nigela Charnocka, legendarnego tancerza i choreografa z kręgu physical theatre, który pracował z młodymi tancerzami z całej Polski nad spektaklem "Happy". W programie choreograf pisze: "Grunt to poczucie humoru". Niestety, nie zawsze idzie ono w parze z moim.

Spektakl zaczyna się obiecująco: tancerze czują muzykę, są świadomi własnego ciała, potrafią improwizować, a jednocześnie tworzą zespół. Widać sześciotygodniowy trening. Ale to nie wystarczy, aby opowiedzieć o "wyspach szczęśliwych" Polaków.

Nigel Charnock zdaje się posiadł zmysł obserwacji, potrafi też opowiadać historie, które wcale nie muszą się układać w związek przyczynowo-skutkowy, aby tworzyły spójną całość. Spędził w Polsce jednak za mało czasu, aby powiedzieć nam coś więcej o nas, niż my już wiemy. A szkoda.

Za wiele w tej opowieści wytartych klisz i stereotypów, które choreograf poznał raczej poprzez lektury niż bezpośredni kontakt. Polacy piją, bo lubią pić, bo zabijają w ten sposób smutki i problemy. Polacy piją i biją się. Są sentymentalni i bełkoczą romantyczne wiersze. Z miłości zdolni są także zabić.

Najciekawsze są te fragmenty, w których Charnock sięga po polską muzykę ludową, przełamuje ją i zniekształca ruchowo. Wtedy zaczyna się coś dziać, coś co mogłoby pretendować nawet do miana współczesnego "Wesela". Niestety, choreograf porzuca ten trop na rzecz banalnych przebitek dyskotekowych, parodii występów chppendalesów czy zbyt dosłownego cytatu hiphopowego. Aż dziwne, że zamiast wody w finale nie użyto kisielu. Do całości zabrakło już tylko cytatu z wiersza Adama Asnyka: "Daremne żale, próżny trud, bezsilne..."



Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski
18 marca 2009
Spektakle
Happy