Diabeł jest kobietą

"Zwodnica" w Teatrze Wybrzeże mogłaby stać się repertuarową ciekawostką, banalną zabawą w uwspółcześnienie elżbietańskiej ramoty. W ujęciu Kuby Kowalskiego staje się przewrotną opowieścią o naturze występku.

Sztuka Johna Middletona i Williama Rowleya pojawia się na polskich scenach niczym efemeryda. Od 1978 roku grano ją ledwie czterokrotnie. Po raz ostatni trafiła na scenę warszawskiego Teatru Polskiego przed 14 laty, ale o inscenizacji Wojciecha Adamczyka - podobnie jak o poprzednich - czym prędzej zapomniano. A sam tekst traktowano niczym zakurzony muzealny eksponat albo przyprószony kurzem bibe-lot. Nikt nie podchodził do niego zbyt serio. Drapieżny spektakl Kuby Kowalskiego w gdańskim Wybrzeżu zdejmuje ze "Zwodnicy" całą niewinność. W centrum zdarzeń ustawia świadomą wszystkich swoich potrzeb bohaterkę, która bierze się ze światem za bary, pragnąc wykończyć przeciwników ich brudnymi metodami. Z czasem staje się niewolnicą własnych kłamstw, w mistyfikacjach brnąc najdalej jak można. Zdumiewająca jest w tej roli Karolina Piechota - niewątpliwe odkrycie wieczoru. Jej Beatrycze, blondwłosa piękność, żyje tu i teraz bez złudzeń co do ludzi. Udaje prostą przaśną dziewoję, aby okręcać sobie facetów wokół palca. Nie znosi myśli o porażce. W prologu wraz przyjaciółką Diafantą (Wanda Skórny) wnikliwie studiują porady dla nastolatek z pisma w rodzaju "Bravo". Uzbrojone w tę wiedzę, ruszają na podbój świata. 

Minimalistyczny, gdy idzie o środki, spektakl Kowalskiego rozwija się dwutorowo. Pokazuje, że nie trzeba przepisywać klasyki, by i dziś brzmiała na wskroś współcześnie. Wystarczy odrzeć tekst z konkretów charakterystycznych dla epoki, wrzucić go w inną rzeczywistość. Wtedy okaże się, że nawet w literaturze spod znaku Middletona i Rowleya tkwią nieprzeczuwane wcześniej możliwości. Tak właśnie dzieje się w Gdańsku. Choć przedstawienie igra z dzisiejszej popkultury, reżyser wprowadza na scenę Lolia (Krystian Wieczorek) i Izabelę (Magdalenę Nieczuję-Urbańską). Ubrani w ciemne stroje - kobieta w ogromnych przeciwsłonecznych okularach, jej partner w świecącym uniformie, z gitarą elektryczną na ramieniu - stanowią parę diabłów-stróży wypranego z wartości świata "Zwodnicy". Beatrycze i Diafancie w głowie tylko łatwe podboje. Ojciec dziewczyny (Krzysztof Matuszewski) bez zmrużenia oka przehandluje jej cnotę. Jego zausznik De Flores (świetny Michał Kowalski) w imię własnych korzyści nie cofnie się przed niczym. Jej narzeczony (Piotr Chys), bezbarwny fircyk oderwany od gry w golfa, także traktuje małżeństwo jak intratną transakcję. 

Świetnie grane, boleśnie ironiczne przedstawienie jest także drwiną ze współczesnej infantylizacji kultury, w której wzorce dyktują celebryci i sezonowe gwiazdki. Diagnoza Kowalskiego jest nieubłagana - niedługo po tym wszystkim zostaną tylko gruzy. "Zwodnica" stanowi także gorzką przypowieść o seksie i uwodzeniu. Seks uosabia niby-niewinna Beatrycze, a w jej wydaniu oznacza on usypianie czujności rywala. Beatrycze w interpretacji Karoliny Piechoty wydaje się realizacją skrzywionego snu feministki. Oto budząca się do życia kobieta bierze swój los we własne ręce. Nieskazitelna uroda skrywa jednak naturę diabla. Czy diabeł jest kobietą - zdaje się pytać reżyser. Może i tak. A jednak jeszcze bardziej diabelska jest pospolitość występku opisana przez znakomite przedstawienie w Wybrzeżu.



Jacek Wakar
Dziennik
13 czerwca 2009
Spektakle
Zwodnica