Dla każdego coś Mozartowskiego na koncertach w parku oliwskim
Festiwal Mozartiana, który zakończył się w minioną sobotę, znakomicie radzi sobie z problemem, jakim jest szukanie kompromisu między poziomem artystycznym wydarzeń a ich atrakcyjnością dla publiczności. Wielka różnorodność koncertów, a także atrakcyjna oprawa pozamuzyczna sprawiają, że na Międzynarodowy Festiwal Mozartowski ściągają tłumy.Jednocześnie festiwalowy program i wykonawcy są z najwyższej półki.Tegoroczna edycja rozpoczęła się nieco wcześniej niż zwykle, bowiem przed tradycyjną środową inauguracją odbyły się trzy koncerty wprowadzające w klimat Mozartiany. "Prologi", bo tak je nazwano, prezentowały kameralną twórczość Wolfganga Amadeusza. Poruszającym wydarzeniem było słuchanie genialnej klawesynistki Elżbiety Stefańskiej i jej interpretacji sonat klawesynowych, w tym także granych na cztery ręce z jej uczennicą Mariko Kato. Jedynym nie-mozartowskim dziełem wykonanym tego wieczoru było niezwykle wirtuozowskie "Fandango" hiszpańskiego kompozytora Antonia Solera. Elżbieta Stefańska zagrała to z tak nieprawdopodobną precyzją i energią, że entuzjastyczny aplauz wybuchł, ledwo przebrzmiała ostatnia nuta utworu. Po trzech kameralnych prologach odbyła się wreszcie oficjalna inauguracja Festiwalu, czyli koncert "Mozart i Wielopolanie". Specyficzną atmosferę Mozartiany można było poczuć, jeszcze zanim orkiestra weszła na scenę - już przy wejściu do parku oliwskiego słychać było dźwięki najsłynniejszych dzieł Mozarta, płynące z głośników rozstawionych wzdłuż ścieżek, a pomiędzy bajecznie oświetlonymi drzewami przechadzali się aktorzy przebrani w kostiumy z epoki. Te drobiazgi, które w opisie mogą wydawać się wręcz kiczowate, budują jednak niepowtarzalny klimat, który odróżnia ten festiwal od wszystkich innych.
Koncert inauguracyjny upłynął w takiej właśnie lekkiej, przyjemnej i wręcz piknikowej (dla tych licznych słuchaczy, którzy siedzieli na trawnikach) atmosferze, podkreślonej przez niezbyt wymagający, choć świetnie wykonany repertuar. Orkiestra Feel Harmony pod batutą Łukasza Borowicza nawet z ogranej do granic możliwości Symfonii g-moll nr 40 potrafiła wydobyć świeże, interesujące brzmienie. Warto zaznaczyć, że podczas tego wieczoru odbyło się także światowe prawykonanie kompozycji Krzysztofa Meyera "Kontredanse na dwie orkiestry" - błyskotliwego połączenia klasycznej lekkości i elegancji ze współczesną zadziornością.
Interesujące były również koncerty prezentujące muzykę Mozarta połączoną z innymi gatunkami. Tradycyjnym punktem programu festiwalu jest Mozart na jazzowo (w tym roku genialne Herdzin Trio) i w wersji etnicznej (kontrowersyjne, choć ciepło przyjęte przez publiczność MoZuluArt).
Najpoważniejszym wydarzeniem Mozartiany był koncert finałowy. W wypełnionej publicznością katedrze oliwskiej zabrzmiały sakralne dzieła Mozarta: Msza C-dur na Uroczystość Trójcy Świętej, słynny motet Exultate Jubilate i Regina Caeli. Pozornie skromna Msza, zwięzła i bez udziału solistów, pozostawia pole do popisu dla chóru i orkiestry. Pod batutą Jana Łukasze wskiego Polski Chór Kameralny i Akademie fur Alte Musie Berlin, zespoły co najmniej znakomite, wydobyły z tego dzieła wiele niuansów, czyniąc wykonanie fascynującym. Do wykonania partii solowych w pozostałych dwóch utworach zaproszono wielką damę światowej wokalistyki, Emmę Kirgby, uznaną specjalistkę wdziedzinie muzyki dawnej i jeden z najlepszych sopranów świata. Zobaczenie jej i posłuchanie jej głosu na żywo było zaszczytem i wielkim przeżyciem. I chociaż po wysłuchaniu tego wykonania musiała pojawić się smutna refleksja, że świetność nie trwa wiecznie, to ujmujący czar Damy pozwala nie pielęgnować w pamięci tej refleksji.
Maja Korbut
POLSKA Dziennik Bałtycki
27 sierpnia 2013