Dla żywych, martwych i... niezdecydowanych!

Najsłynniejsza, najmroczniejsza i... najsympatyczniejsza rodzina popkultury. Miała swoje wzloty i upadki przez kolejne jej adaptacje filmowe, serialowe, czy teatralne ale jest w świadomości społeczeństwa amerykańskiego od blisko 80 lat, a jak wiadomo wszystko co amerykańskie bardzo szybko przypływa do Europy. Zaczęło się bardzo niewinnie od rysunku autorstwa Charlesa Addamsa, który został opublikowany 5 sierpnia 1938 roku w „The New Yorker".

W piątek 13 marca o 19.13 w Gliwickim Teatrze Muzycznym odbyła się polska prapremiera „Rodziny Addamsów". Broadwayowski hit przetłumaczył i wyreżyserował Jacek Mikołajczyk, a w mroczne postacie wcielają się m.in. Marta Wiejak, Tomasz Steciuk, Damian Aleksander, Kamil Zięba, Katarzyna Wysłucha.

„Rodzina Addamsów" w wersji musicalowej to opowieść o perypetiach dwojga młodych ludzi Wednesday i Lucasa, którzy zakochują się w sobie dość przypadkowo i chcą spędzić ze sobą resztę życia... pozostaje tylko jeden problem: trzeba powiedzieć o tym rodzicom i zapoznać ich ze sobą. On - poukładany, dobrze wychowany, kulturalny i niezbyt spontaniczny, rodzice Alice i Mal wykształceni, bardzo zwyczajni. Ona – spontaniczna, szalona, zafascynowana wszystkim co mroczne i związane ze śmiercią, w wolnych chwilach relaksuje się strzelając z kuszy do gołębi w parku, a rodzina... potrafi zasiać niezły zamęt.

Wednesday zaprasza rodziców Lucasa na kolację, tylko Gomezowi zdradza prawdziwy cel wizyty – wraz z ukochanym chcą ogłosić swoje zaręczyny. Gomez jako niezwykle czuły i kochający ojciec nie może pogodzić się z odejściem jego oczka w głowie, ale obiecuje dochować tajemnicy przed Morticią do momentu aż obie skrajnie odmienne rodziny się polubią. Wynikają z tego najróżniejsze sytuacje bo Gomez jedną zasadę w życiu ma – nie mieć sekretów przed żoną. Na szczęście młodzi mają niezastąpionego orędownika swego uczucia w postaci Wuja Festera, który zaprzęga wszystkie mroczne siły do tego aby im pomóc. Sam Wujek Fester w tej inscenizacji jest wyjątkową postacią - z jednej strony przebiegły i stanowczy, z drugiej - zrobi wszystko by pomóc miłości i robi to z niesamowitym urokiem.

Mały Pugsley nie potrafi pogodzić się z tym, że Wednesday nie będzie już go torturować. W odwecie postanawia zrobić siostrze psikusa podczas gry „Wyznaj sekret". Nieopatrznie kielich z eliskirem prawdy wychyla matka Lucasa i wtedy dopiero akcja nabiera tempa. Alice nieoczekiwanie wylewa z siebie wszystkie męczące ją przez lata żale i zawiedzone nadzieje, daje upust swojemu temperamentowi, który tłumiała przy mężu nazbyt ułożonym.

Nieodłącznie całej akcji towarzyszy służący Lurch, który tylko pomrukuje, ale jest świadkiem najskrytrzych wyznań domowników. No i Babcia wesoły duch tej rodziny, w każdej sytuacji ma do powiedzenia coś niekoniecznie przyzwoitego.

Wszystko to nie brzmi zbyt wesoło..., a jednak spektakl wcale nie kończy się mrocznie. Psikus Pugsleya zamienia potwornie nudną kolację w totalną katastrofę, która - mimo wszystko - zbliża bohaterów do siebie, pozwala na nowo odkryć i wyznać tłumione uczucia. A przede wszystkim zaakceptować odmienne charaktery, styl życia i upodobania rodzin dwojga młodych zakochanych.

„Rodzina Addamsów" Mikołajczyka jest świetną rozrywką dla widza. Teksty zostały przetłumaczone z zastosowaniem odniesień do współczesnego świata, nie ma w nim sztywnych kalek z języka angielskiego. W miejsce amerykańskich dowcipów Mikołajczyk włożył zagnieżdżone w języku polskim i w naszej rzeczywistości zabawne odniesienia.

Scenografia do spektaklu robi ogromne wrażenie, jeszcze zanim wszystko się rozpocznie. Gigantyczna zewnętrzna ściana domu Addamsów wypełnia całe okno sceny, a kiedy zaczyna się spektakl wrażenie jest jeszcze większe. Ściana rozsuwa się na dwie strony i zaglądamy w sam środek wiktoriańskiego pałacu Addamsów. Na środku potężne schody, prowadzące na galerię i do mniejszych pokoi, wielki żyrandol, który jest w stanie unieść nawet Wujka Festera. Niesamowita koncepcja Grzegorza Policińskiego w połączeniu z kostiumami Ilony Binarsh wprowadzają właściwy dla tej upiornej rodzinki klimat. Poza kostiumami głównych bohaterów, które są interesujące ale nie zaskakują, bo podobne oglądaliśmy w filmowych wersjach, interesująco zaprojektowane zostały kostiumy zespołu wokalno-tanecznego wcielającego się w zmarłych przodków Addamsów. Wszystkie są w jednym kolorze biało-kremowym, ale dla każdej postaci przygotowano inne, ekstrawaganckie odzienie.

Sama muzyka spektaklu jest energetyczna, a w połączeniu z brawurowymi wykonaniami artystów, oklaskiwanymi gromko przez widzów, odbiór spektaklu staje się czystą przyjemnością. Ogromne wrażenie na publiczności zrobiły popisy wokalne najmłodszych bohaterów Wednesday i Pugsleya.

Jeśli chodzi o kreacje aktorskie, to w skrócie można powiedzieć, że właściwe osoby znalazły się we właściwym miejscu. Zarówno pod względem aktorskim jak i wokalnym - pełen profesjonalizm. Jedynie postać Morticii przy całej swojej dostojności, dumie i seksapilu wydaje się być nieco przerysowana - aktorka wykonuje nienaturalne gesty i jest potwornie sztywna.

Okraszona dużą ilością komizmu sytuacyjnego, mroczna i zarazem piękna historia o niezwykle ciepłej rodzinie z zamiłowaniem do upiornych rozrywek, utalentowana obsada, zespół wokalno-taneczny, orkiestra pod batutą Wojciecha Rodka, kostiumy i scenografia, choreografia - wszystko robi niezwykłe wrażenie. W sumie poszczegłone elementy widowiska tworzą zamkniętą kompozycję. W efekcie powstał mądry i przemyślany spektakl, w którym nie ma miejsca na przypadki.

Jest to zdecydowanie godna polecenia pozycja w repertuarze Gliwickiego Teatru Muzycznego i to nie tylko dla fanów Addamsów, lecz również dla miłośników musicalu na najwyższym poziomie.

Po tak wspaniałym debiucie Jacka Mikołajczyka z niecierpliwością wypatrujemy kolejnych spektakli w jego reżyserii.



Katarzyna Anna Jasielska
Dziennik Teatralny Katowice
21 marca 2015
Spektakle
Rodzina Addamsów