Dlaczego aktorzy muszą brodzić po kostki w wodzie?

Letni wieczór. Pan Schuster, jego żona, siostra, teściowa i opiekunka do dzieci czekają na przybycie ostatniego gościa (teścia). Pan Schuster, który pisze historie detektywistyczne, projektuje kolejne scenariusze w swojej głowie. Otaczają go trzy kłótliwe kobiety i cicha czwarta, au pair, która pod koniec sztuki zakwestionuje jego istnienie w całkowicie nieprzewidziany sposób. Toczy się rozmowa o moralności i ideałach, przeszłości i przyszłości.

Teściowa gryzie

Pan Schuster próbuje zagrać z kobietami w Monopoly - grę, która zmusza ludzi do "zbankrutowania". Politycznie zaangażowana teściowa, gryzie, rzucając kąśliwe uwagi wobec córek i zięcia.

- Jeśli po nich uda nam się jeden jedyny raz zorganizować całkiem normalne rodzinne przyjęcie, podczas którego żaden ze sprzętów wyposażenia gospodarstwa domowego nie zostanie zrujnowany, będzie to dla mnie opłacalne - mówi żona.

Scena zalana jest wodą, w której brodzą aktorzy.

- Jak to się stało, że mamy sadzawkę: To ona (żona) była zdania, że koniecznie powinniśmy ją sobie sprawić. - mówi pan Schuster.

Atmosfera gęstnieje

Co pewien czas zapada mrok. Kobiety wylewają kolejne żale i pretensje, opowiadają o traumach z dzieciństwa. Akcja toczy się sennie, znużeni myślimy - do diabła - o czym jest ta sztuka? Czemu oni grają tak anemicznie, nijako. Ale w pewnym momencie budzimy się i z zainteresowaniem zaczynamy śledzić rozwój wydarzeń. Choć pozornie sprawy, o których rozmawiają postacie wydają się nam obce, jednak słuchamy z zainteresowaniem. Mimo wszystko ci nudni bohaterowie są skonstruowani na obraz i podobieństwo nas, widzów.

Reżyser próbuje uatrakcyjnić tekst (zupełnie niepotrzebnie) dziwnymi pomysłami, dlaczego aktorzy muszą brodzić po kostki w wodzie? A ci bronią się jak mogą, niestety, niektórzy z kiepskim skutkiem. Robert Ninkiewicz (Pan Schuster), który w Teatrze Wybrzeże zagrał wiele świetnych ról jest absolutnie nijaki. Podobnie jak i Katarzyna Kaźmierczak (jako żona) i Joanna Kreft-Baka (teściowa).

Czy na pewno opiekunka do dzieci pochodząca z Litwy czy Łotwy jest tym za kogo się podaje? Odpowiedź zaskoczy widzów

Bez sympatii i bez potępienia

Obronną ręką z tej próby wyszły Magdalena Boć (szwagierka), wyrazista i prawdziwa, przez moment wzruszająca. Justyna Bartoszewicz stworzyła niezwykle interesującą i intrygującą postać au pair - to ktoś kto oferuje pomoc w opiece nad dziećmi i w zadaniach z opieką nad dziećmi związanych - w zamian za możliwość zamieszkania w domu rodziny goszczącej za granicą i doświadczenia kultury i codziennego życia w kraju goszczącym. Ale czy na pewno opiekunka do dzieci pochodząca z Litwy czy Łotwy jest tym za kogo się podaje? Odpowiedź zaskoczy widzów.

Ulrike Syha opisuje swoich bohaterów czujnie, przygląda się im wnikliwie bez taryfy ulgowej: bez sympatii, ale i bez potępienia. Zapadający co pewien czas mrok, miał budować atmosferę zagrożenia, ale tak się nie stało. W pięknie skomponowanej scenografii Michała Korchowca akcja dzieje się symultanicznie, w kilku planach. Udane kostiumy zaprojektowała Karolina Mazur.

Byłam na przedstawieniu wkrótce po premierze, publiczność śledziła to, co dzieje się na scenie z zainteresowaniem i choć, zapewne, nie wszyscy zrozumieli treść sztuki, podteksty, ukryte metafory - jednak sztuka "Pan Schuster kupuje ulicę" podobała się widzom. Być może niektórzy stworzyli sobie na podstawie tego, co zobaczyli własną opowieść. Ja polecam ten niedoskonały, ale ciekawy spektakl, warto wybrać się do Teatru Wybrzeże.



Grażyna Antoniewicz
POLSKA Dziennik Bałtycki
24 lipca 2019
Portrety
Tomasz Cymerman