Do dworku – I... jakoś to będzie!

„I... jakoś to będzie!" to skupiona wokół miłosnych perypetii Telimeny, Tadeusza i Zosi kameralna adaptacja „Pana Tadeusza". W spektaklu odegranym na niewielkiej scenie z daleka od nudy szkolnych analiz i banału nadętej koturnowości dobrze wybrzmiewa, często niedoceniany, humor naszej narodowej epopei.

„I... jakoś to będzie" to pierwsza premiera Teatru Gdynia Główna po wymuszonej przez pandemiczne restrykcje przerwie. Po miesiącach uczestniczenia w życiu kulturalnym jedynie za pośrednictwem ekranu gdyńska publiczność znów mogła spotkać się z aktorami twarzą (acz osłoniętą) w twarz.

Spektakl wyreżyserowany przez Idę Bocian prezentuje wątki Mickiewiczowskiego dzieła skupione wokół miłosnych perypetii Tadeusza, Telimeny i Zosi. Lecz aktorski duet Marty Jaszewskiej i Jakuba Kornackiego wciela się w przeróżne postacie. Pojawia się na przykład dobrze skarykaturowany Hrabia (Kornacki) w rozmowie z klucznikiem Gerwazym (Jaszewska) na ruinach zamku Horeszków. Aktorka i aktor zamieniają role jak rękawiczki, zachowując przy tym piękny rytm trzynastozgłoskowca i niestety popadając niejednokrotnie w nieco zbyt deklamacyjny ton.

Z wyjątkiem ostatniej, patetycznie odegranej, sceny śmierci księdza Robaka cała sztuka oscyluje wokół tonacji buffo. Aktorzy umiejętnie wydobywają humor i czułą ironię zawarte w dziele Mickiewicza. Komizm ten podkreśla jeszcze nieduża przestrzeń sceniczna, w której za scenografię służą wyłącznie trzy proste stoły i główka kapusty. Taka pozbawiona głębi i oparta na najzwyczajniejszych i najprostszych rekwizytach gra pomaga uniknąć patosu, w który łatwo popaść w zetknięciu z narodową epopeją.

Spektakl wyreżyserowany przez Idę Bocian to mocno przycięta adaptacja „Pana Tadeusza", która nie sili się na odkrywczość i nie sięga po nowatorskie środki wyrazu, ale raczej chce zapewnić widzom błyskotliwą rozrywkę. Tytułowa sugestia pewnej konsolacji i próby powrotu do normalności zgadza się z tonacją samej sztuki.

„I... jakoś to będzie" ściąga narodową epopeję z przykurzonej półki, przekłuwa balonik patosu i ukazuje Mickiewiczowski dowcip, który potrafi zachwycić. Czy w czasie zarazy możemy znaleźć w soplicowym dworku ukojenie i sens? Pytanie otwarte. Zdaje się, że twórcy z Teatru Gdynia Główna uznali polską epopeję za dzieło, które może pomóc widzom w nadzwyczajnej sytuacji pandemii. Z pewnością możemy wciąż znajdować w „Panu Tadeuszu" wspaniały język, magiczną codzienność i najlepszy humor – tak samo w czasie zwyczajnym, jak i nadzwyczajnym.



Michał Cierzniak
Materiał nadesłany
27 czerwca 2020