Dobra przemoc wymaga napięcia

Kto podsunął Kindze Dębskiej pomysł na zrealizowanie tej określanej jako komedia sztuki Marka Horoščaka, pozostanie zagadką. Pewne jest jednak, że był to błąd

Jedyne, co cieszy w przypadku "Gotowanych głów", to fakt, że teatr Capitol dał szansę scenicznej debiutantce. Kinga Dębska znana była do tej pory jako reżyserka filmowa. Jej pierwszy film "Hel" chwalono przede wszystkim za rolę Pawła Królikowskiego. W przypadku "Gotowanych głów" do chwalenia nie ma nic.

Mógł to być psychologiczny thriller o samonapędzającym się łańcuchu przemocy. Oto w domu w lesie zamieszkiwanym przez starsze małżeństwo pojawiają się nocni goście. Najpierw to oni budzą strach w starszej parze, potem role się odwracają. Gdyby między bohaterami rodziło się autentyczne napięcie, można by faktycznie potraktować ten tekst jako tarantinowską próbę wyśmiania stylistyki brutalizmu. Problem w tym, że napięcia tu tyle, co w bateryjce do zegarka, a brutalizm jest dla Horoščaka wyłącznie ornamentem.

Nie sprawdza się tekst, nie sprawdzają się również aktorzy tego przedstawienia, którzy nie bardzo mają pomysł na konwencję, w jakiej można je zagrać. Olga Sarzyńska nie daje sobie rady z rolą przewrotno-niewinnej uwodzicielki, więc jak wytłumaczyć rodzącą się wobec niej agresję właściciela domu? Tym bardziej że sam Marian Kociniak nie wydaje się do niej przekonany.

Kto spodziewa się inteligentnej komedii, do jakich przyzwyczaił nas Petr Zelenka, "Gotowane głowy" powinien sobie odpuścić. Jeśli Marek Horoščak dostał za tę sztukę pierwszą nagrodę w konkursie na najlepszą współczesną sztukę czeską im. Alfreda Radoka, to znaczy, że Czesi naprawdę mają ostatnio zaskakujące poczucie humoru



Agnieszka Rataj
Zycie Warszawy
14 stycznia 2011
Spektakle
Gotowane głowy