Dobry dzień na prawdę

"Gorące lato w Oklahomie" w reżyserii Katarzyny Deszcz to realizacja Teatru Nowego w Zabrzu otwierająca XI Ogólnopolski Festiwal Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona". Doskonały tekst, którego autorem jest laureat Nagrody Pulitzera Tracy Letts, został umiejętnie skrócony, dzięki czemu sceniczna opowieść nabrała dynamiki i siły wyrazu. Jednak pod względem aktorskim przedstawienie jawi się raczej jako historia niewykorzystanych szans

Skomplikowana, pełna napięć i zadawnionych pretencji historia rodziny Westonów rozgrywa się w domu nestorki rodu Violet (Hanna Boratyńska), której życie dobiega końca w dramatycznych okolicznościach. Rodzinna posiadłość na naszych oczach zapełnia się krewnymi, którzy - niczym duchy - krążą po domu, uginając się pod ciężarem niewypowiedzianych żalów i skarg, które wreszcie sobie wykrzyczą. Zbudowaną przez scenografa Andrzeja Sadowskiego rezydencję charakteryzuje jednocześnie minimalizm (jadalnia to jedynie stół i kilka krzeseł, salon to kanapa i telewizor) i rozmach, widzimy bowiem sześć pomieszczeń, w których rozgrywa się akcja. Dwupiętrowa konstrukcja przedstawiająca sporych rozmiarów dom wypełnia całą przestrzeń sceny, niektóre wnętrza znajdują się w głębi, znacznie oddalone od publiczności; najwyżej usytuowany jest pokój na strychu, w którym mieszka służąca Johnna Monevata (Dagmara Ziaja). Jednak aktorzy dobrze odnajdują się w funkcjonalnej scenografii, która przenosi nas w zamknięty świat rodzinnych dramatów. 

Tekst autorstwa Tracy’ego Lettsa został znacznie okrojony (ingerencja reżyserska była duża, wycięto 30-40 % tekstu), jednak dramatyczna struktura została zachowana. Dzięki umiejętnie dokonanemu zabiegowi historia nabrała dynamiki, a uczucia kryjące się za każdą wypowiadaną przez aktorów kwestią miały szansę zyskać wyjątkową siłę wyrazu. Choć wystawiana w polskich warunkach sztuka traci jeden z poziomów odbioru (kontekst historyczny i kulturowy, akcja rozgrywa się bowiem w 2007 roku, w setną rocznicę nadania białym mieszkańcom praw do zamieszkania stanu Oklahoma; służąca jest Indianką, na której białe przedstawicielki rodu Westonów niejako biorą odwet), jej uniwersalny wydźwięk wypływa przede wszystkim z prawdy ludzkich emocji, które niejednokrotnie popychają bohaterów w kierunku autodestrukcyjnych zachowań.

Aktorzy nie do końca poradzili sobie z trudnym, pełnym pułapek tekstem, który wymaga grania na wysokim diapazonie emocjonalnym. Wprowadzenie licznych akcentów komediowych pozwoliło na rozładowanie napięcia, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w kilku momentach było to „pójście na skróty” – zamiast mierzenia się z warsztatowymi wyzwaniami, jakie stawiają przed aktorem teksty o takim cieżarze gatunkowym, otrzymaliśmy kilka komediowych chwytów, ułatwiającej odtwórcom ról wybrnięcie z sytuacji. Moment, w którym Ivy Weston (Renata Spinek) rozmawia z Małym Charliem (Andrzej Kroczyński) to jedna z niewielu (jeśli nie jedyna) scen miłosnych w spektaklu, której liryczny potencjał został zaprzepaszczony. Jednak pod względem aktorskim rola Ivy wyróżniała się skupieniem i budowanym do wewnątrz napięciem, które uzewnętrzniało się w drobnych gestach i grymasach wzbudzających autentyczne wzruszenie. Na uwagę zasługuje także kreacja Marcina Koceli, który zdynstansowaną postawą umiejętnie broni racji Billa Fordhama – męża Barbary (Jolanta Niestrój-Malisz). Wdając się w romans ze studentką mężczyzna postawił na szali budowany latami rodzinny ład, który ostatecznie okazał się fikcją. Aktorowi udało się jednak udowodnić, że prawda nie zawsze leży tam, gdzie zwykliśmy jej szukać, a kategorie ofiary i kata nie są łatką, którą można na stałe przypiąć któremukolwiek z partnerów. Większości zabrzańskiego zespołu aktorskiego nie udało się jednak uwypuklić tkwiącej w bohaterach głębi, wydobyć na światło dzienne wewnętrzego wielogłosu, wpisanego w tekst Lettsa. Pod względem aktorskim przedstawienie można zapisać na kartach historii niewykorzystanych szans.

Pierwszy ze spektakli XI Ogólnopolskiego Festiwalu Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona” stanowił duże wyzwanie dla zespołu Teatru Nowego. Pomimo pewnych mankamentów „Gorące lato w Oklahomie” w reżyserii Katarzyny Deszcz jest dobrym, rzetelnie zrealizowanym przedstawieniem, które niesie ze sobą spory ładunek emocji. Należy wybrać się na nie w momencie, gdy uzna się, że - mówiąc słowami jednej z bohaterek – nadszedł dzień na prawdę. A ta czasami bywa nieznośnie bolesna.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny
17 października 2011