Doktor Jekyll jest nareszcie wolny

Musical “Jekyll & Hyde” w Chorzowie / Najlepsze widowisko w Teatrze Rozrywki od czasów wystawienia “Evity” w 1994 roku

Robert Louis Stevenson nie wymyślił dr. Jekylla i Mr. Hyde’a. On go w nas zobaczył. Dowodzi tego prapremierowa na polskich scenach inscenizacja musicalu Franka Wildhorna i Leslie Bricusse’a “Jekyll & Hyde”. Spektakl osadzony został, zgodnie z literackim pierwowzorem Stevensona, w realiach Londynu z 1880 roku. Rzecz o dwoistości charakteru człowieka nie jest tylko i wyłącznie opowieścią o metamorfozie dobrze ułożonego i nieco romantycznego dr Jekylla w bestię o morderczych instynktach, jaką jest pan Hyde. W koncepcji reżysera spektaklu Michała Znanieckiego na pierwszy plan wysuwa się obnażenie społecznej hipokryzji. W chorzowskim “Jekyllu & Hydzie widać, że naprawdę jesteśmy inni, niż pokazujemy się otoczeniu. Każdy z nas ma w sobie wolność, której się boi, prawdę, której nie chce obnażyć. Znaniecki tak prowadzi sceniczną narrację, że widz nie ma wątpliwości, iż najważniejszą kwestią w musicalu jest zdanie Jekylla, wykrzyknięte w momencie przemiany w Hyde’a: “Jestem wolny! Nareszcie wolny!”. Rola eksperymentującego z własną psychiką Jekylla-Hyde’a jest arcytrudna. Aktor musi przechodzić szybkie transformacje, co wymaga wielkiej dyscypliny. Musi zmieniać barwę głosu i sposób śpiewania, a ma do wykonania aż 24 różnorodne songi. Grający tę postać Janusz Kruciński spisał się znakomicie, jest przekonujący i wiarygodny. Zachwycająca jest Wioletta Białk w partii prostytutki Lucy zachowującej świeżość i niewinność lirycznej dziewczyny. To wielka kreacja artystki o ogromnych możliwościach głosowych i nietuzinkowym talencie aktorskim. Duet Lucy i Jekylla-Hyde’a jest prawdziwie mistrzowski, choć i pozostałe role – choćby Alony Szostak jako narzeczonej dr. Jekylla – zapadają w pamięć. Dwoistość natury cechuje nie tylko tytułowego bohatera. Nie ma tu postaci, która pod jakąś maską nie skrywałaby drugiej natury. Mieszkańców Londynu , zarówno arystokrację, jak biedotę Znaniecki wyposażył w cienie ilustrujące tę dwoistość. Zakonnica kryje pod habitem wyuzdaną kokotę, biskup – autorytet moralny - okazuje się pedofilem, najbardziej wzięta prostytutka - kobietą zdolną do najczystszych uczuć. “Jekyll & Hyde” to widowisko perfekcyjne. Totalne. I to przez bite trzy godziny. Paweł Dobrzycki zaprojektował mobilną scenografię. Wykorzystał obrotówkę i balkony, uruchomił rampę, zagarnął część widowni. Powstały plany wertykalne i horyzontalne, które nieustannie pulsują, zmieniają się, przenikają W efekcie nie ma czasu na nudę, wszystko toczy się w oszałamiającym tempie, scena po scenie zaskakuje rozwiązaniami. Całą tę gigantyczną przestrzeń wypełnia choreografia Katarzyny Aleksander-Kmieć. Budzi podziw w solowych partiach, zwala z nóg w scenach zbiorowych, szczególnie - w mocno perwersyjnym tańcu w nocnym klubie. Kostiumy Barbary Ptak nadają widowisku przepych, od którego aż oczy bolą. A wysmakowana kolorystyka strojów współgra z mistrzowską oprawą światła Marka Mroczkowskiego. Dobrze napisana, nierzadko niepokojąca, częstokroć efektowna, choć niestety pozbawiona finałowego szlagieru, muzyka dopełnia pełni wrażeń. A przy tym jest i strasznie i lirycznie, i nie brak nutek humoru. Po prostu feeria emocji i doznań. Teatr Rozrywki w Chorzowie, "Jekyll & Hyde", muzyka: Frank Wildhorn, libretto i teksty piosenek: Leslie Bricusse, przekład: Michał Ronikier, polskie teksty piosenek: Michał Rusinek, reżyseria: Michał Znaniecki, choreografia: Katarzyna Aleksander-Kmieć, scenografia: Paweł Dobrzycki i Barbara Ptak kierownictwo muzyczne: Jerzy Jarosik. Prapremiera polska: 1 grudnia 2007

Danuta Lubina-Cipinska
Rzeczpospolita (13.12.07)
8 stycznia 2008