Dostęp Pablo Lorraina w dniu szóstym

Śmiało można powiedzieć, że debiutancki monodram „Dostęp" Pablo Lorraina, który zobaczyliśmy w piątek na festiwalowej scenie, wstrząsnął publicznością. Iście latynoska – pełna tragizmu , żywiołowości i brawurowa w tym rola Roberto Fariasa, który wcielił się w postać Sandokana.

Nie mniej emocjonująca, czy raczej kontrowersyjna, była „Mewa" w reżyserii Yany Ross, która podzieliła publiczność już w trakcie pokazu.

"Dostęp" to osobista historia człowieka złamanego przez system, historia wstrząsająca i opowiedziana bez ozdobników. Nie znająca chyba granic ekspresja aktora sprawia, że widz wraz z nim przeżywa dramat człowieka z marginesu, na którym piętno odcisnęły rozmaite krzywdy: pedofilni księża, „opieka" placówek społecznych, a wreszcie zawód ze strony bezdusznych urzędników. Przywodzi to na myśl kino Pedro Almodovara, w którego twórczości tzw. „złe wychowanie" stanowi leitmotiv.

W odróżnieniu jednak od Almodovara, Lorrain nie daje obrazu niskokalorycznego, nie puszcza do widza oka, nie obudowuje swojej historii frenetyczną pastelą ani niezobowiązującym humorem. „Dostęp" to teatr mroczny, gdzie mroczną historię opowiada się przy zgaszonym świetle.

Bez kokieterii, a na sposób latynoski - głośno i intensywnie. Dobitnie.



Paulina Żebrowska
Dziennik Teatralny Toruń
28 maja 2016