Dramat czy kabaretowa zgrywa

Sztuka Jarosława Jakubowskiego o Wojciechu Jaruzelskim warszawskiego Teatru IMKA został poddana krytyce - komentują Jan Bończa-Szabłowski i Jacek Marczyński

Pro: Przejmujący dramat - Jan Bończa-Szabłowski 

Niewątpliwym atutem spektaklu "Generał" w Teatrze IMKA jest fakt, że jego twórcy nie popadli w skrajność.

Nie oglądamy więc ani panegiryku o współczesnym polityku, który wybrał mniejsze zło, ani krwawej opowieści o ludobójcy, w którym tkwi sama nikczemność. Uciekając się czasem do groteski, a czasem karykatury, pokazano w przejmujący sposób twórcę systemu totalitarnego żyjącego w całkowitej izolacji od społeczeństwa. I na tyle oddanego swej ideologii, że nie rozumie, iż zabrnął w ślepą uliczkę. Dziś nie ma już przyjaciół, lecz wytresowanych towarzyszy, a żona i córka mentalnie także żyją gdzieś obok. Jarosław Jakubowski ukazał swego bohatera jako schorowanego człowieka, u kresu życia. Bardziej niż postać tragiczną przypomina marionetkę rozgrywającą swój spektakl w teatrze historii. Ma świadomość porażki, a jednocześnie powtarza jak mantrę: "Co by było, gdybym wtedy stanął na czele zrywu? Czy byłbym bohaterem, ale jednocześnie, będąc bohaterem, czy byłbym też zdrajcą?". Świetny Marek Kalita wypowiada kwestie Generała szeptem, a każde zdanie - tak jak u Wojciecha Jaruzelskiego - przypomina bardziej treść składanego raportu niż próbę szczerej refleksji. Nawet jeśli fragmenty tekstu brzmią jak kabaret, całość jest opowieścią przygnębiającą. 

Kontra: Kabaretowa zgrywa - Jacek Marczyński

Porażkę "Generała" spowodowali realizatorzy. Spektakl stanowi kolejny dowód, jak tekstowi sztuki szkodzą reżyserzy, którym się wydaje, że mają lepsze pomysły od autora. Jarosław Jakubowski precyzyjnie zaprojektował "Generała".

Rozpoczął od obrazu byłego przywódcy mającego świadomość przegranej, ale zarazem zrzędliwego starca zamęczającego gderaniem najbliższych.

W miarę rozwoju akcji realistycznie zarysowana sytuacja wyjściowa coraz bardziej nabiera cech groteskowych. W finale autor rozwikłuje jednak ważny temat powracający stale w rozmowach bohaterów: co z procesem wytoczonym Generałowi.

Reżyserów warszawskiego przedstawienia - Aleksandrę Popławską i Marka Kalitę - ten wątek w ogóle nie interesuje. Problem niedokończonych rozliczeń z przeszłością traktują jako okazję do zabawy.

Uciekają od trudnych pytań, a tym bardziej prób odpowiedzi na nie. Zamienili sztukę Jakubowskiego w kabaret, w którym prymitywne wygłupy aktorów, bynajmniej niewynikające wprost z tekstu, mają wywołać śmiech publiczności.

Na premierze młodsi widzowie kupili ten rodzaj zgrywy, być może dla nich dawni bohaterowie PRL są jedynie śmieszni.

Starsi oglądali spektakl w milczeniu, zapewne dostrzegli, że "Generał" w takim scenicznym wydaniu stał się straconą okazją do poważnego spojrzenia na ludzi, którzy kiedyś nimi rządzili.



Piszą Jacek Marczyński i Jan Bończa-Szabłowski
Rzeczpospolita
27 kwietnia 2011
Spektakle
Generał