Dramatyczny katalog szaleńców

Jest tyle sposobów, by zwariować. Warszawski Teatr Dramatyczny, kończąc sezon, może poszczycić się skatalogowaniem większości objawów i powodów szaleństwa

"Don Kiszot" reż. Maciej Podstawny, scenariusz Mateusz Pakuła, Aleksandra Krzaklewska, Maciej Podstawny, scen. Barbara Hanicka, wideo Tomasz Ziółkowski, występują: Adam Ferency, Mariusz Benoit, Dobromir Dymecki, Klara Bielawka, Anna Kłos-Kleszczewska, Małgorzata Niemirska, Krzysztof Ogłoza, Sławomir Grzymkowski, Teatr Dramatyczny w Warszawie, premiera 8 czerwca

Po scenach Dramatycznego przemykają wariaci zakochani, wyjący z pożądania ("Fragmenty dyskursu miłosnego", reż. Radosław Rychcik) i wariaci zaprzysięgli w mistycznej ascezie ("Persona. Ciało Simone", reż. Krystian Lupa). Histeryczki z epickim polotem ("Madame Bovary", Rychcik) i gwiazdy, dla których histeria jest ostatnią próbą ucieczki przed zastygnięciem w "ikonę pop-kultury" ("Persona. Marilyn", Lupa). W repertuarze pozostają nadal kultowe "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" (Agnieszka Glińska), czeska fantazja Petra Zelenki, o samotności, która prowokuje do absurdalnych gestów. Jest słodko-gorzki spektakl o zwariowanej "Pipi Pończoszance", jest seria spektakli Pawła Miśkiewicza o odbierającej zmysły rozpaczy wieku średniego. Socjopaci, zboczeńcy, patologiczni okrutnicy kryją się za fasadą władzy ("Borys Godunow"), pozycji ("Na szczytach panuje cisza"), ideologicznego zaangażowania i idealizmu ("Wilk"). Kryzys wiary, kryzys tożsamości, kryzys starzejącego się ciała, kryzys egzystencjalny, emocjonalny, intelektualny, polityczny... Jednostki w sytuacjach granicznych, ludzie, którzy doszli do własnych granic, bohaterowie znajdujący się o krok od samobójstwa lub zbrodni - Dramatyczny stał się polskim epicentrum nieprzystosowania, traumy, psychicznej niemocy.

Ostatnia premiera tego sezonu "Don Kiszot" - w reżyserii Macieja Podstawnego i autorskiej adaptacji Mateusza Pakuły - to tylko dodanie ostatniej pozycji do listy. Szaleństwo Don Kiszota (Adam Ferency) jest emblematyczne. Bezdomny, kloszard, zapijaczony, cuchnący menel. To wskazując na takich jak on, mówi się najczęściej "nie ruszaj pana, dziecinko, to wariat". Coś tam bełkoce spuchniętymi wargami. Gdyby te same słowa wydobywały się z ust milszych, ładniejszych, czystszych, można by powiedzieć: poezja, przełamywanie ograniczeń języka, neolingwizm, gry meta-, post-, intertekstualne. Jego Dulcynea (Klara Bielawka) odebrała staranne wychowanie. Dzięki obcowaniu z półprzytomną, sfrustrowaną, ale za to idealnie uczesaną matką (Anna Kłos-Kleszczewska) i babką w pretensjach (Małgorzata Niemirska) została galerianką. Klara Bielawka o niezwykłej urodzie księżniczki z makabrycznego koszmaru mówi słowami, w których infantylizm, liryzm i licealna grafomania mieszają się z ulicznym konkretem, wulgaryzmem, pospolitością.

Całość spektaklu zbudowana została na podobnych zderzeniach. Z jednej strony literackość a la Cervantes, z drugiej - uwspółcześnienie, zdjęcia i terminy z ostatniej chwili, rażący banał codzienności A.D. 2010. Twórcy spektaklu zebrali spory materiał filmowy. Aktorzy, którzy jeszcze przed chwilą wcielali się w role Sancha (Dobromir Dymecki), reżysera spektaklu o Don Kiszocie (Krzysztof Ogłoza), pięknych panien i bohaterów wychodzą na ulicę, by szukać szaleństwa. Zaczepiają kloszardów, rozmawiając z nimi poważnie, ich językiem. Prowokują przechodniów,

nauczają o potrzebie wyrwania się z systemu, głoszą wielki powrót Don Kiszota.

W spektaklu wiele jest łatwych przeniesień i dosłowności. Kloszard o ksywie "Don Kiszot" nie bije się już z wiatrakami, ale z pniakami i dresami. Padają nazwy istniejących marek, warszawskich obiektów. Szaleństwo bohaterów pozbawione jest zagadkowości, tylko wyprowadzone z trudnego dzieciństwa czy warunków społeczno-ekonomicznych. Autorzy dokleili wątek reżysera wystawiającego prowincjonalną, lekturową wersję dzieła Cervantesa. Pomstuje on na współczesną dramaturgię i stosunki panujące w teatrach. Spektakl w Dramatycznym zbyt często jednak zbliża się właśnie do tego karykaturalnego obrazu "nowego teatru", jaki z kabaretową werwą buduje Krzysztof Ogłoza. Młodsi grają "zimno", "traumatycznie" bądź "bardzo fajnie", Adam Ferency i (grający manela "Filipa II") Mariusz Benoit uderzają w tony zblazowanych gawędziarzy.

W "Don Kiszocie" przekonujące są nie tyle klimat, zapędy inscenizacyjne czy nawet społeczne zaangażowanie, ile pewien niepokój. Bo co jeśli? Jeśli przyjdzie kryzys? Zmienić coś w wyglądzie, wziąć dodatkowe godziny czegoś, "wziąć się w garść"? Czy zrobić krok dalej i wylądować poza społeczeństwem na prawach wsiowego, a właściwie miejskiego głupka? Dramatyczny po sezonie sytuacji granicznych pozostawia widzów z przesłaniem mało optymistycznym, kiepsko zrealizowanym, ale w pewien sposób dotykającym.



Joanna Derkaczew
Gazeta Wyborcza
10 czerwca 2010
Spektakle
Don Kiszot