Droga donikąd

Dynamicznie i konsekwentnie zrealizowana Iwona, księżniczka Burgunda zdaje się wpadać w pułapkę własnej formy. Sprawne działania sceniczne tracą z czasem na atrakcyjności, a aktorzy prezentują nam serię mało śmiesznych gagów. Mimo ciekawego punktu wyjścia spektakl traci coś po drodze i w efekcie pozostawia widzów obojętnymi

Iwona, księżniczka Burgunda to pierwszy dramat Gombrowicza i chyba najbardziej znany. Iwonę spotyka książę Filip i tak bardzo prowokuje go jej milcząca obecność, że postanawia zrobić wszystkim żart – zaręczyć się z nią. W ten sposób Iwona trafia na zamek, gdzie komplikuje życie jego mieszkańców. Wszyscy na siebie patrzą i wszyscy pod tymi spojrzeniami czują się nieswojo. Każdy na zamku ma coś do ukrycia i będzie bronił swojego sekretu za wszelką cenę.

Naprzeciwko widzów zasunięta czerwona kurtyna. Intryguje, że słychać zza niej szepty i dźwięki podobne do tych obecnych wokół nas na widowni. Po chwili okaże się, że publiczność usadzono vis à vis, a kurtyny są dwie – po ich rozsunięciu ukazuje się przestrzeń gry, którą jest drewniana konstrukcja przypominająca wybieg. To na niej prezentują się wszystkie postacie, a pierwsze słowa spektaklu należą do Iwony (Anna Jarota). Wita widownię, zapowiada występ teatru, dokładnie opisuje tekst, który będzie inscenizowany, a nawet podaje parę teoretycznych uwag Gombrowicza o sposobie grania postaci jego dramatów. Wszystkie te zabiegi podkreślają jawność spotkania teatralnego, w jakim uczestniczymy. Teatralne efekty będą nam towarzyszyć już do końca spektaklu.

Aktorzy animują lalki różnej wielkości. Poza jednym przypadkiem – Iwony – są one wykonane na wzór posługujących się nimi osób. Zamęt, który wprowadza pojawienie się Iwony na zamku przybiera na sile, nikt nie czuje się już dobrze we własnej skórze, więc panicznie chwyta się kolejnych form, za którymi można się ukryć. Tylko lalka Iwony wygląda zupełnie inaczej niż animująca ją aktorka. Ponadto, jest inna nie tylko w stosunku do aktorki, nie przystaje także do pozostałych lalek ani rozmiarem, ani wykonaniem. Iwona jest poza otaczającym ją światem, nie podlega przestrzeganym przez resztę zwyczajom, nie udziela jej się ich histeria, którą w końcu sama wywołuje. Iwona, jak i jej lalka, pozostają obok; z jednej strony są w centrum wydarzeń, to wokół nich rozgrywa się cała akcja, z drugiej jednak przez większość czasu pozostają bierne, co jeszcze bardziej prowokuje resztę bohaterów.

Styl gry aktorów jest bardzo konsekwentny, ale przez to chwilami nużący. Groteskowe, cyrkowe zachowania korespondują z fantazyjnymi kostiumami, które utrzymane są głównie w barwach bieli, czerni i czerwieni. Dopasowane, a w przypadku Iwony i Izy nawet nieco wyuzdane stroje potęgują wrażenie karykaturalności świata, w którym rozgrywają się wydarzenia. Zastanawia postać Iwony – dlaczego między jej lalką a aktorką jest tak duży kontrast w kostiumie? Czy lateksowe, obcisłe ubranie podkreśla prawdziwy charakter Iwony, ten, którego odrobinę zdradzi w scenie odrzucenia Innocentego niespodziewanym krzykiem? Czy Iwona działa tak na otoczenie, ponieważ odbija ich wszystkie napięcia i emocje? Jarota odgrywa swoją rolę jako pewną siebie, a nawet zadufaną osobę, która góruje nad pozostałymi. Przez połączenie jej roli z elementami funkcji inspicjenta sugeruje się nam, że to ona kontroluje wydarzenia, to jest jej spektakl. Prowokuje inne postaci, ale robi to świadomie i perfidnie. W ostatniej scenie można odnieść wrażenie, że Iwona doskonale wiedziała, jaki będzie finał jej pobytu na zamku. Ważniejsze jednak staje się to, jak po tym wszystkim dalej będą funkcjonować inni. Oddając pokłon Iwonie rozumieją, że była ona kimś spoza ich ciasnej formy. I to w imię tej formy ją unicestwili.

Parę zabiegów scenicznych budzi wątpliwość. Kilkakrotnie Iwona śpiewa między kolejnymi scenami, związek treści piosenek z sensem spektaklu stanowi zagadkę. Również nie do końca oczywisty wydaje się być mechanizm przejść między aktorką a lalką. Przez większość spektaklu pozostali aktorzy zwracają się do lalki, aktorka jest dla nich niewidzialna. W przeciwieństwie do innych postaci, Iwona nie manewruje między różnymi formami, jaka jest więc zasada jej obecności? W ostatnim akcie postacie są coraz bardziej szablonowe, a żarty sceniczne stają się wymuszone i płaskie. Sceny niepotrzebnie rozciągnięte niemalże do granic możliwości, napięcie i rytm gry znika. Wszystko to sprawia, że ciekawa propozycja Opolskiego Teatru Lalki i Aktora ostatecznie wydaje się być niedopracowana.




Teatrakcje
29 grudnia 2011