Dubbing na żywo

"Dosyć już, ale nuda. Znamy to na pamięć" - chciałoby się zacytować fragment przedstawienia umieszczony dużymi literami w programie do spektaklu "Dyskretny urok burżuazji".

Marcin Liber pożenił film Bunuela z fragmentami dramatów Dario Fo i Franki Rame oraz Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk. I niewiele z tego wynika. Bo jeśli w ten sposób chciał zdyskredytować współczesną burżuazję, to trafił jak kulą w płot. Bo w Polsce nie mamy burżuazji, co najwyżej klasę średnią i to też raczej w powijakach. Jeśli chciał uderzyć w mieszczański Poznań, to zdecydował się na zbyt wielki kaliber.

Reżyser postawił na głośne - oscarowo-noblowskie nazwiska, tylko nie bardzo wiem, o czym chce rozmawiać z widzem.

O tym, że język, jakim posługiwała się resztówka francuskiej burżuazji na przełomie lat 60. i 70 ubiegłego stulecia we Francji, był pusty, jałowy, nic nie znaczył? O zagrożeniu terroryzmem?

Po pierwszym monologu (Dorota Abbe) i pierwszych kilkunastu minutach oglądania filmu Bunuela dubbingowanego na żywo przez aktorów siedzących za stołem, napięcie siada. Twórcy spektaklu nie mogli się zdecydować, czy aktorzy mają zachować swoją prywatność, podkładać tylko swoje głosy pod obrazki, czy grać postaci. Widać to w sposobie bycia na scenie i w kostiumach. Wyszło słuchowisko z obrazkami.

Jest tylko jedna scena, dla której warto wytrwać na tym przedstawieniu: finałowa. Maria Rybarczyk w sterylnym pomieszczeniu mówi monolog Matki Terrorysty. To jest wstrząsający monolog, który mogłyby powiedzieć matki: dzieciobójczyni, mordercy, złodzieja okradającego bezbronne staruszki, pijanego kierowcy, który wjechał samochodem na chodnik i zabił dwoje obcych ludzi Cóżeś ty uczyniło dziecko moje Przejmujący tekst i aktorskie mistrzostwo.



Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski
20 listopada 2012