Duszyczka nienasycona

Powracająca na afisz "Duszyczka" Tadeusza Różewicza w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Narodowym to spektakl świętość. Arcydzieło.

Poemat prozą Różewicza, wzmocniony o fragment "Et in Arcadia" z 1961 r., stał się dla Grzegorzewskiego idealnym materiałem na podsumowanie twórczej drogi. Pamięć R. - dla mnie życiowa kreacja Jana Englerta - układa się meandrycznie, przybiera formy kobiece (ukochane aktorki Grzegorzewskiego przetwarzają najważniejsze kreacje w jego teatrze) bądź perspektywę wizualną: kostiumy Barbary Hanickiej idealnie współbrzmią ze scenograficznymi konceptami reżysera korzystającego z prywatnej galerii obrazów jego wyobraźni, z kolorami ukochanych miast: Rzymu, Wiednia, Wenecji.

Grzegorzewski ostatnimi spektaklami-poematami w Narodowym żegnał się z teatrem na raty. Sięgał po autorów, w których twórczości odnajdował szczególne braterstwo. Najpełniej odnalazł je właśnie u Różewicza. Grany przez Englerta R. przywołuje refleksy erotycznych doznań, boleje nad defraudacją wartości, boi się ostatecznego. Niskie rymuje się z wysokim, seks z czułością, a depresja z deformacją. Warunkiem istnienia jest rozbijanie puzzli życia. Ultramaryna zamienia się wówczas w śmiercionośną czerń. Taki jest przecież kres każdej biografii, czyli pornografii. Sceniczny cud Jerzego Grzegorzewskiego z 2004 r. to przejmujący tren. Podobnego teatru już nie ma. I nie będzie.



Łukasz Maciejewski
Wprost
11 lutego 2014
Spektakle
Duszyczka