Dwa narody, dwie traumy

Spektakl „Stacja Świadek" Teatru Brama miał premierę 2 września 2021 roku w Goleniowie, w nowej siedzibie Rampa Kultura.

W kontekście tematyki przedstawienia lokalizacja zdaje się być symboliczna. Teatr położony jest bowiem bezpośrednio przy torach kolejowych, które „widziały i słyszały" niejednych przyjezdnych i odjeżdżających. To właśnie tu aktorzy Bramy będą wskrzeszać duchy niemieckich przesiedleńców, którzy z tego miejsca swój dom i nigdy nie było im już dane powrócić.

13 listopada bieżącego roku spektakl został gościnnie zaprezentowany w krakowskim Teatrze KTO.

„Stację świadek" wyreżyserował Daniel Jacewicz, a scenariusz spektaklu powstał na bazie wywiadów przeprowadzonych z obecnymi oraz byłymi mieszkańcami Goleniowa. Miasto to znajduje się w województwie zachodniopomorskim, a więc na terenie tak zwanych „Ziem Odzyskanych", które po II wojnie światowej zostały wcielone do terytorium Polski. W roku 1945 mieszkający tam wówczas Niemcy zostali wysiedleni, a do świeżo opustoszałych domów wprowadzili się Polacy. Przedstawienie opowiada historie i jednych, i drugich, i jedocześnie stanowi próbę zdeterminowania łączących obie społeczności podobieństw i dzielących je różnic.

Integralnym zabiegiem scenograficznym jest umiejscowienie w przestrzeni sceny krzeseł w kształcie prostokąta, co w minimalistyczny sposób markuje miejsce wydarzeń spektaklu, ale też sugeruje partycypacyjny charakter przedstawienia, ponieważ pierwszy rząd widowni
to jeden z boków figury. Widz staje się uczestnikiem, a nie tylko biernym obserwatorem. Aktorzy (Evanthi Athanasiadi, Jennifer Crissey, Aleksandra Ślusarczyk, Weronika Więzowska, Konrad Bartoszewicz, Patryk Bednarski, Bartłomiej Kwaśniewicz, Aleksander Kwietniak, Aleksander Sielicki, Wojciech Rosiński, Kamil Więzowski) z początku wcielają się w role Niemców. Przedstawiona sytuacja sceniczna to okoliczności dancingu, dziewczęta zalotnie spoglądają na chłopców, czekając aż ci poproszą je do tańca. Kapela przygrywa. Sielanka nie trwa jednak długo, bo naraz słychać ogłoszenie z nakazem jak najszybszej eksmisji. Mieszkańcy mają wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Oczywiście, zostaje im obiecane, że niedługo będą mogli powrócić. Po chwili na scenę wchodzą Polacy. Od dziś to ich miasto. Wyprawiają przyjęcia w tej samej świetlicy, co Niemcy, siadają na tych samych krzesłach. „Nawet majtki na dupie mam po Niemcu" mówi jedna z bohaterek. Zamiast pejzażu z zamkiem wieszają złoty obraz z Matką Boską. Chociaż wydają się szybko dostosować do zastanej sytuacji, są niepewni i żyją w poczuciu niestałości pojęcia „dom" oraz niestabilności własnej tożsamości.

Widz może więc podglądać życie codzienne przesiedleńców ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. Kompozycyjnym spoiwem dla luźno połączonych ze sobą wydarzeń jest muzyka wykonywana na żywo przez Kapelę Teatru Brama według kompozycji orkiestry z Bolechowa, wsi nieopodal Goleniowa. Muzycy Orkiestry Bolechowskiej byli imigrantami ze wschodu, inspirowali się zapisami nutowymi niemieckich utworów ludowych oraz korzystali z instrumentów, jakie znaleźli po przybyciu na wieś. Zagranie tych utworów to wyraz wielkiego szacunku oraz manifest pamięci o przodkach.

W jednej ze scen podjęta zostaje próba porozumienia się z duchami przepędzonych Niemców, w celu złożenia im hołdu oraz uwolnienia dusz. W symbolicznym akcie pojednania ciała aktorów zostają posypane goleniowską ziemią. Niektórzy nie mieli tyle czasu, by wziąć ją ze sobą podczas ucieczki na pamiątkę. Dokonuje się coś w rodzaju domknięcia niedokończonych spraw. Dusze wreszcie mogą spoczywać w spokoju.

Ciekawym zabiegiem inscenizacyjnym jest fakt, że Polaków grają ci sami aktorzy, co Niemców. Wskazuje to na podobieństwo losów, ale i samych ludzi, którym doświadczenie migracji przysporzyło bardzo podobnych emocji i trudności. Studium indywidualnych przypadków pokazuje, że dla obu społeczności przesiedlenia były traumatyczne, a związane z nimi problemy dotyczyły też następnych pokoleń.

Teatr jest idealnym medium, by poprzez inscenizację rekonstruować wydarzenia historyczne. Staje się wówczas swoistą matrycą, której mogą używać twórcy, aby badać, co mogło się wydarzyć i jak dokładnie mogło wyglądać. Teatralizacja historii jest zatem drogą do uszczknięcia prawdy, odkłamania rzeczywistości, a wreszcie do obalenia zakłamanego dyskursu, który stawia Niemców i Polaków na wrogich sobie biegunach. Ludzie niestety wciąż wierzą w sztucznie wykreowane mity. W przedstawieniu okazuje się, że Polacy nic nikomu nie ukradli, a Niemcy wcale nie chcą wymordować osób, które wprowadziły się do ich domów.

Spektakl przede wszystkim opowiada właśnie o takim uwikłaniu w historię, a także o pewnym fatalizmie, jaki ciąży nad losem zwykłych ludzi, którzy są tylko pionkami w obliczu wielkich politycznych decyzji. Aleksandra Ślusarczyk w swoim osobistym monologu podkreśla, że przypadek Goleniowa nie jest jedyny, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy albo możemy stać się migrantami. Spektakl jest też bardzo aktualny w kontekście obecnych wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej, gdzie utknęło tysiące ludzi, głodnych i zmarzniętych, bo odważyli się opuścić dotychczasowe domy oraz szukać bezpieczeństwa gdzie indziej. Szczególnie mocna jest finalna projekcja wideo autorstwa Michała Żaka. Widnieją na niej sylwetki odchodzących w dal ludzi na te lasu. Choć film jest biało-czarny, mógłby być nakręcony wczoraj, właśnie na wschodniej granicy.

Teatr Brama stworzył mądry, ale i bolesny spektakl. Choć przetykany czułym humorem, wzrusza i zmusza do myślenia o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Oby prowokował do refleksji i dyskusji jak najdłużej.



Zofia Kowalska
Dziennik Teatralny Kraków
16 listopada 2021
Spektakle
Stacja Świadek
Portrety
Daniel Jacewicz