Dzień dobry Ci Królu Lulu

Czy to bal? Raczej niekoniecznie. Lab? Alb? Nie! Bla. Bla, bla, bla u Króla Lula. Tak można by krótko odpowiedzieć na pytanie: O czym jest najnowszy spektakl Teatru Lalek Banialuka w Bielsku – Białej. W samym tekście zbyt wiele treści nie ma, ale…co z tego.

Podejmując próbę oceny, trzeba pamiętać o tym, że docelowym odbiorcą sztuki Zbigniewa Poprawskiego są dzieci - najmłodsi i najbardziej wdzięczni widzowie. One nie znają jeszcze słowa „konwencja", obce są im konwenanse i utarte schematy odbioru. Liczy się przede wszystkim dobra zabawa. A ta, przecież z reguły jest bezproduktywna i nie prowadzi do niczego, jest celem samym w sobie...Czasem również w teatrze.

Powiedzmy to sobie od razu: tytułowy król żadnych zaproszeń na bal nie rozdaje. Zamiast tego zaprasza dzieci właśnie do wspólnej zabawy, w przestrzeń gry. otwierając im drzwi do swojego baśniowego królestwa (o niezwykle oryginalnej nazwie – Lulalia), podejmując z nimi dialog ze sceny. Właśnie ta pozorna interakcyjność, zmieniająca formę dotychczasowej aktywności, jest dla małych widzów wyjątkowo atrakcyjna. Z tych uciszanych i hamowanych w reakcjach, stają się współtwórcami widowiska. Kimś ważnym. Stąd entuzjastyczne przyjęcie sztuki, która do wybitnych niestety nie należy.

„Bal u Króla Lula" oparty na wesołych wyliczankach, grach słownych i rymowankach to bardzo prosta opowieść. Niemal do bólu schematyczna. Jest dobrotliwy król, jego niezbyt rozgarnięci pomocnicy i podstępny łotr, marzący o władzy, która staje się przedmiotem sporu. Dość niecodzienny jest jednak sposób walki o nią – bohaterowie pojedynkują się na słowa. I to nie byle jakie, bo...rymowane! Rytmiczne, łatwo wpadające w ucho frazy są ciekawą alternatywą dla klasycznej narracji, która na dłuższą metę bywa nurząca. Interesujące są również barwne kostiumy i scenografia przypominająca arenę cyrkową - elementy z łatwością przyciągające uwagę najmłodszego widza. Szczątkową fabułę zbudowano na tradycyjnej opozycji: dobro - zło, a świat przedstawiony jest typową bajkową arkadią. Piękną, kolorową i nieskomplikowaną. Tu czarny charakter (przewrotnie) ma pomarańczowe włosy, a wszystkie problemy rozwiązuje czarodziejska trąbka - kto ją ma, ten rządzi. Obraz uproszczony, uładzony - po prostu sensualna bajeczka, którą głównie się ogląda.

Funkcji dydaktycznej brak, morał naciągany jak gumka starych majtek i wyświechtany jak one. Sama intryga nie intryguje i tak naprawdę spektakl dopiero przefiltrowany przez dziecięcą wrażliwość nabiera sensu. Mając to na uwadze, można z całą odpowiedzialnością polecić „Bal u Króla Lula" przedszkolakom. Bo chociaż twórcy zapewniają, że to familijna opowieść - radzę im nie wierzyć. To co dla maluchów będzie zabawne i warte uwagi, dorosłemu widzowi wyda się mało wyrafinowane i po prostu nudne. Ale z drugiej strony...może właśnie o to chodzi, żeby chociaż na moment poczuć się dzieckiem i razem z maluchami głośno zaintonować: „Dzień dobry Ci Królu Lulu".



Magdalena Tarnowska, stażystka, l: mata, h: AUW545332
Dziennik Teatralny Katowice
4 grudnia 2012
Spektakle
Bal u króla Lula