Dzień szósty

Ostatni dzień przed ogłoszeniem wyników festiwalu za nami! Już teraz można zrobić krótkie podsumowanie, że był to tydzień przepełniony różnorodnością: spektakli, aktorstwa i emocji. Sobota należała do gospodarzy festiwalu.

Na ekrany naszych odbiorników wkroczyli młodzi aktorzy z PWSFTviT w Łodzi. Były to dwa spektakle dyplomowe zupełnie różniące się od siebie.

„Nie jedz tego! To jest na święta!" w reżyserii Mariusza Grzegorzka miałam okazję zobaczyć ponad rok temu, gdy spektakl świętował swoją premierę. Teraz, dostępny na ekranach, wciąż hipnotyzuje swoją formą. Sami twórcy mówią o nim – „[...] nie do sklasyfikowania, msza, dancing, zderzenie światów, apokalipsa?" i dalej dodają, że widz powinien spodziewać się wszystkiego. Rzeczywiście jest tu wszystko, ale nie bez przyczyny. W spektaklu każdy z aktorów stanął przed zadaniem ciągłej wariacji ról. Zmiana fryzur, imion, funkcji społecznych przypinanych na rzep to zmiana kreowanych postaci.

Podczas wieczornych rozmów klubu festiwalowego aktorzy zaznaczyli, że są wdzięczni reżyserowi spektaklu za możliwość kreowania własnej wizji danego bohatera. Dzięki temu, każdy mógł interpretować daną postać, a nie naśladować i prowadzić kontynuację swojego poprzednika. Wspomnieli również, że forma kolażu programów telewizyjnych to metafora współczesnego świata „migającego", który nieustannie atakuje nas różnego rodzaju bodźcami.

Przychodzi mi do głowy jeszcze jedna myśl – wizja człowieka przyklejającego do swojego „kolażu" życia dosłownie wszystko, który po upływie czasu, jak bohater sztuki Samuela Becketta „Ostatnia taśma Krappa", dochodzi do wniosku, że się sam siebie wstydzi.

Drugim spektaklem, który zaprezentowali aktorzy z PWSFTviT w Łodzi był „4 x Hamlet" w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego. Na stronie festiwalu pojawiły się dwa nagrania tej sztuki ze względu na istniejące dwie obsady. Młodzi aktorzy wspomnieli w rozmowach o tym, że taka sytuacja podczas prób dała im możliwość spojrzenia na swoją rolę w innym świetle, co pomogło jeszcze bardziej wejść w świat kreowanej postaci.

Ten Hamlet nie jest czarno-biały, mimo że mogłyby wskazywać na to kostiumy. Uwspółcześniony język otwiera nowe korytarze interpretacyjne, ale wciąż sugeruje, że człowiek tak bardzo się nie zmienił. Nadal nosi swoją wybraną - ulubioną lub niechcianą maskę.



Maria Krawczyk
Dziennik Teatralny Łódź
28 listopada 2020