Dziewczyna z brodą

Tegoroczny festiwal „R@Port" wygrało przedstawienie Agaty Dudy-Gracz zatytułowane Kumernis, czyli o tym, jak świętej panience broda rosła. Ani imię legendarnej świętej, ani też jej osoba nie są dziś powszechnie znane. Kto? Kumernis? Nie kojarzę... W dawnych martyrologiach (czyli zbiorach imion świętych i męczenników) Kumernis jeszcze występowała, a w kościołach wspominano ją dwudziestego lipca, a więc właśnie teraz. We współczesnych już jej nie ma, ale wyobrażenie świętej z portugalskiej legendy można gdzieniegdzie napotkać.

W dolnośląskich Wambierzycach znajduje się rzeźba podpisana jak następuje: „Święta Wilgefortis. Panna i Męczennica". Imię się różni, ale to ta sama dziewczyna, która nie chciała poślubić mężczyzny przeznaczonego jej przez bezwzględnego ojca, uciekła z domu, modliła się do Jezusa o wybawienie, aż ten zamienił się z nią na twarze. Dziewczynie wyrosła broda, więc narzeczony odstąpił, ale wściekły ojciec ukrzyżował krnąbrną córkę. W Wambierzycach Wilgefortis (czyli „dzielna dziewica") nie ma brody, nosi za to długą błękitną suknię i wisi na krzyżu jak Chrystus.

Nie wiem, czy w Kotlinie Kłodzkiej czci się Wilgefortis, miejscem kultu dziewczyny z brodą stał się natomiast polski teatr... Piotr Tomaszuk Ofiarę Wilgefortis, opartą na powieści Olgi Tokarczuk Dom dzienny, dom nocny, wystawił trzykrotnie, po raz pierwszy szesnaście lat temu. Byłem na premierze tego widowiska. W kwietniowy wieczór na małą scenkę Teatru Wierszalin wyjechały grubo ciosane, drewniane figury bohaterów opowieści, animowane przez ich żywe sobowtóry. Wzorem średniowiecznych rzeźb sakralnych, figury poruszały ramionami, a pojedynek na miecze dwóch rycerzy ustawionych na wózkach przypominał starcie maszyn oblężniczych. W finale spektaklu aktorzy dźwigali z podłogi krzyż z potężną Wilgefortis z drewna, a drobniutka Sylwia Góra w roli świętej przytulała się do niej jak do samego Jezusa.

Tomaszuk opowiedział legendę Wilgefortis wiernie, ale na swój sposób. W jego spektaklu narzeczony, przed którym dziewczyna ucieka z domu do klasztoru, nie był obrzydliwym starcem, ale młodym, bitnym rycerzem. Ojciec bardzo pragnąłby mieć takiego zięcia – aż za bardzo. Wobec ich homoseksualnej więzi dziewczyna czuła się podwójnie uprzedmiotowiona. Opuszczając dom, uciekała więc przed męskością nie tylko prymitywną, ale i perwersyjną, a broda, która jej wyrosła, wyrażała nie tylko świętość, ale i odrzucenie kobiecości. Najpierw przez mężczyzn, a potem przez samą, zrozpaczoną dziewczynę.

W spektaklu Agaty Dudy-Gracz relacje między Kumernis i jej narzeczonym są jeszcze bardziej skomplikowane. Żeby opowiedzieć o prymitywnej, męskiej przemocy, której ofiarą padają kobiety, reżyserka umieściła obok tytułowej bohaterki dwie inne dziewczyny: Ludkę i Benwenutę. Zwłaszcza los Benwenuty, dziewczyny wychowywanej tylko przez ojca i oddanej za mąż jurnemu rzeźnikowi, przypomina los legendarnej świętej (a kobietom na widowni wyciska łzy z oczu). Natomiast sama Kumernis raczej zabiega o uwagę swojego młodego narzeczonego, niż od niego stroni. Młody Cyryl jest w tym spektaklu chyba jedyną osobą, która się modli, ale jego szczera wiara to także kaganiec założony uczuciom i zmysłom. Wobec wulgarnej przemocy, która zdominowała życie wiejskiej wspólnoty, chłopak zamyka się w sobie, i choć kocha Kumernis, krzywdzi ją swoim wycofaniem. Zdesperowana dziewczyna przyczepia sobie sztuczną brodę, by przypominać Jezusa, do którego modli się Cyryl – i jest w tym geście coś bardzo przejmującego.

W Kumernis wszyscy są święci z imienia, ale związki, które tworzą, ze świętością nie mają nic wspólnego. Agata Duda-Gracz, po raz kolejny sięgając do malarskiej ikonografii ojca, pokazała przygnębiający świat prowincji, z biciem, piciem i prymitywnym podrygiwaniem w rytm piosenek disco polo. Na ten werystyczny obrazek zarzuciła jednak ludowy i baśniowy kostium, który go odrobinę łagodzi, rozwesela i uszlachetnia. Narratorami smutnej Kumernis są kamień „wołający" i modrzew „przydrożny", wśród jej bohaterów mamy kogutka, kurkę i wołka, a łupane dźwięki disco ustępują niekiedy pieśniom, pięknie wykonywanym przez bardzo dobrych aktorów i wokalistów muzycznego teatru w Gdyni. Najważniejsze jednak, że Duda-Gracz przed agresją, bólem i zwykłą lubieżnością ocaliła miłość, której Kumernis nie przeniosła jednak na Jezusa, jak w legendzie (i Teatrze Wierszalin).

Bohaterka o tajemniczym imieniu, zagrana z wyczuciem przez Magdę Kumorek, tęskni za miłością ludzką. Ubrana w wyzywające kabaretki, zachowuje się jak wiele dzisiejszych nastolatek, które w relacjach z rówieśnikami śmiało idą po swoje. Wycofanie, a może nawet lęk Cyryla drażni ją i upokarza, ale potem skłania do delikatności, która z kolei rozbraja chłopaka. Ciche i delikatne sceny bliskości tych dwojga są w spektaklu Agaty Dudy-Gracz najpiękniejsze i skutecznie równoważą sceny przemocy. A jednak, by ożywić serce chłopaka, Kumernis musi wspiąć się na krzyż. Jak w pasji.



Jacek Kopciński
Teatr Pismo
3 sierpnia 2016