Dźwięk

„Pulcinella di mare" to rytm, następujące po sobie dźwięki wynikające z siebie. Słychać modulowany przez aktora głos, piszczące nuty przypisane jednej z postaci i nadzwyczaj mocne, uderzenie w podłogę. Gaspare'a Nasuto, zaprezentował widzom neapolitańską opowieść, używając elementów charakterystycznych dla sztuki lalkarstwa, z tej części świata.

W tej historii można odnaleźć Pulcinelle – bohatera, który swoje korzenie zawdzięcza włoskiej komedii Dell' arte. Jak również zobaczyć lalkę – rękawicę (Guratelle).

Cała historia została opowiedziana tylko przy wykorzystaniu  lalek i drobnych rekwizytów. Aktor był ukrytym sterem za płachtą złoto-czerwonego materiału. Ta wykwintna materia natomiast, osnuwała drewnianą konstrukcję w centralnej części sceny, będąc jednocześnie estradą dla marionetek.

Bohaterów było pięcioro. Rekwizyty jak już wcześniej wspomniałam, były drobne, a ich liczba nie przekraczała czterech. Niemniej jednak postacie zmieniały się szybko, a przy tym energicznie na siebie oddziaływały, co wymagało od autora i wykonawcy sztuki dużej zręczności, wytrzymałości (przez cały spektakl aktor trzyma ręce w górze), a przede wszystkim doświadczenia.

Humor tej sztuki nie był oczywisty, raczej abstrakcyjny, o łagodnym zabarwieniu czerni. A elementy, które naprawdę bawiły, to właśnie te z pogranicza obróconej w absurd śmierci. Jednak powtarzanie przypisanych bohaterom zachowań po kilka razy, może zacząć nużyć, wprowadzać widza w stan niecierpliwości. Dlatego nawet najlepsze momenty mogą przerodzić się w przekombinowanie.

Poprzez wprowadzenie elementu powtórzenia, sposobu wyrazu charakteru bohaterów, spektakl zaczął sprawiać wrażenie przedłużonego. Pomimo tego sztuka Gaspare'a Nasuto, był spójna, co nie dawało wrażenia oderwania poszczególnych fragmentów od całości.

Jako cała historia, opowieść Włocha – Gaspare'a Nasuta, była ciekawą i na swój sposób, nową – starą sztuką. Pomimo mankamentów, można było wyczuć, że aktor tworzy z serca i z tym sercem gra. Było widać, że jego „Pulcinelle" mają iskrę i duszę, a to zawsze sprawi, że każdy z widzów znajdzie coś dla siebie i pozwoli się oczarować.



Katarzyna Prędotka
Dziennik Teatralny Warszawa
26 października 2013