Dźwięki szaleństwa

Niewiele jest spektakli prezentujących metody działania rosyjskich służb. Komentarze widzów, których spotkałam na korytarzu po spektaklu nie wskazywały na to, aby sztuka była oparta wyłącznie na zamierzchłej historii. Można się o tym przekonać, oglądając spektakl Wojtka Krzaka pt. „Pacjent EGBDF”, wystawiony na podstawie dramatu Toma Stopparda w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.

Scenografia Julii Skrzyneckiej jest bardzo ascetyczna: dwa łóżka zaścielone bardzo skromnie, w końcu jesteśmy w szpitalu psychiatrycznym. W tle gigantyczna zasłona-ekran, na której wyświetlana jest wideotapeta imitująca zimne mury pokoju. Zza zasłony widać niewyraźne sylwetki muzyków – przez cały spektakl obecna jest orkiestra kameralna. Po prawej stronie majaczy stolik, przy którym siedzą dwie osoby: nauczycielka (Lidia Bogaczówna) i chłopiec. Gaśnie światło, rozpoczyna się spektakl.

Na łóżkach siedzi dwóch mężczyzn: Iwanow (Tomasz Wysocki) i Aleksander (Błażej Wójcik). Pierwszy z nich to owładnięty obsesją dyrygent, który ciągle słyszy orkiestrę i jej fałszujących członków. Uważa, że wszyscy są muzykami. Towarzysz z trudem znosi jego manię. Sam cierpi na „bardzo ciężkie schorzenie" – został w więzieniu osadzony z powodów politycznych. Odważył się podnieść głos, mówiąc, iż w szpitalach psychiatrycznych zamyka się zdrowych ludzi. Aleksander to człowiek uparty – chcąc sprzeciwić się niesłusznemu osądzeniu, podejmuje strajk głodowy. Sprawia tym duży kłopot lekarzowi – skrzypkowi, który przez niego spóźnia się na próby orkiestry. Gdy terapia nie skutkuje, odnoszenie pomagają leki na przeczyszczenie, personel sięga po terapię szokową: do szpitala sprowadzony zostaje syn Aleksandra, Sasza (w tej roli stawiający pierwsze kroki na scenie teatralnej Adam Gilarski i Jan Piwowarczyk). To ów młody chłopiec, siedzący przy stoliku z nauczycielką muzyki, próbującą odnaleźć w nim muzyczny talent. Jego obecność w szpitalu niczego nie zmienia – Aleksander jest bardzo osłabiony, ale nie poddaje się. Przybywający na inspekcję „dyrektor", czyli rosyjski pułkownik, gani lekarza za przetrzymywanie pacjentów: są przecież zdrowi.

W spektaklu obserwujemy doskonałych artystów: Błażeja Wójcika, Tomasza Wysockiego, Krzysztofa Jędryska, Lidię Bogaczównę i Wojciecha Skibińskiego. Kreowane przez nich role są wyraziste, zwłaszcza postaci Aleksandra, Iwanowa i Doktora. Sztuka jest wystawiona niekonwencjonalnie – rzadko się zdarza, aby aktorom towarzyszył na scenie tak liczny zespół muzyków. Ich obecność jest niczym fatamorgana: wyczuwa ją tylko Iwanow. Orkiestra odpowiada również za oprawę muzyczną: instrumentaliści wykonują utwory genialnego André Previna. Zespół oddzielony jest od przestrzeni scenicznej aktorów półprzezroczystą kurtyną. Wyświetlane na niej wizualizacje przedstawiają ściany szpitala, a także dopowiadają stan umysłu bohaterów (tak jest np. z czaszką, która obraca się i multiplikuje). Scenografia jest więc nie tyle oszczędna, co zorganizowana w sposób przemyślany. Pozwala na podążanie za kolejnymi zmianami, powodowanymi podnoszeniem i opuszczaniem kurtyny, pojawiającymi się obrazami i włączaniem w obręb spektaklu orkiestry. Duże znaczenie odgrywa reżyseria świateł, która doskonale współgra ze scenografią: obok wspomnianej kurtyny powiększa i zmniejsza przestrzeń gry, zaznacza elementy istotne dla danej sytuacji.

Pacjent E... pacjent G... pacjent B... – wymienia Aleksander. Na przestrzeni minionego wieku było ich wielu, więcej niż liter w . Ofiary politycznych utarczek i ich życiorysy, mające zakończenie w „psychuszkach". W sztuce jest po trochu i Gogola, i Bułhakowa. I muzyki, która jest jedynym zniewalającym szaleństwem.



Maria A. Piękoś
Dziennik Teatralny Kraków
8 kwietnia 2013
Spektakle
Pacjent EGBDF