Egoiści z marzeniami

To artyści. Mała scena Teatru Dramatycznego w Białymstoku idealnie pasuje, by się im z bliska przyjrzeć. Spotykamy Cze (czyli scenografa) - Krzysztof Ławniczak, Dru (kompozytora) - Sławomir Popławski, Pie (reżysera) - Tadeusz Sokołowski. Wszyscy wpadają na scenę, spóźnieni, zagonieni i chaotyczni. Mijają się, wciągają przy tym publiczność do dyskusji na temat punktualności.

Kiedy panowie się w końcu znajdą, zaczyna się walka na miny, na pomysły, na racje, wreszcie na intelekt. Delikatnie rozpędza się lawina dialogów i pytań, o sedno, o to, kto w teatrze jest najważniejszy, bez kogo nie powstanie sztuka. Jak robić prawdziwą sztukę, przez duże "SZ", "a przynajmniej przez średnie". Czy treść jest ważna czy forma? A może słowo, ale jak z tym słowem się obejść, zmienić coś czy być hiperpoprawnym? Emocje i gest czy sztuczność, "tak samo, ale zupełnie inaczej" pokazana. W trakcie tych, zdawałoby się chaotycznych, nic nie wnoszących tyrad, wyłania się prawda o teatrze, o publiczności, o aktorach. Czujemy się wtajemniczeni w akt tworzenia, w perypetie, w zawiłości i zależności teatralne. Pod mgiełką błyskotliwego, nieustannego żartu, gagów i zaskakujących pomysłów inscenizacyjnych, można zobaczyć, niepisany regulamin pracy w teatrze i sporo uroczych wad, których właścicielami są artyści. Postaci dramatu Schaeffera, żonglują cechami, osobowościami, mamy przed sobą całą paletę bohaterów, przerysowanych być może, ale prawdziwych, istniejących. Dlatego widz tak chętnie ogląda teatr w teatrze! A "Scenariusz dla trzech aktorów" nie daje mu chwili wytchnienia, śmieszą przepychanki między postaciami, bo każdy "ciągnie do siebie", degradując w sposób bezwzględny, przemyślenia innych, jest w tym bezkompromisowość i egoizm. Z jednej strony każda postać opisuje, jakiego teatru pragnie, a z drugiej liczą się honoraria. Bardzo oszczędna scenografia i usadzenie publiczności po obu stronach małej sceny, powoduje, że mamy aktorów "jak na patelni", niczego nie da się ukryć. Dochodzą do tego bogate interakcje np. siadanie pośród publiczności, dzielenie się bułką, zadawanie jej pytań, czy egzaminowanie z przypadków, ba, niektórzy widzowie mogą stać się na chwilę aktorami np. tańcząc z Cze na scenie. Sporo tu improwizacji i wchodzenia w aktualne tematy. Kompozytor prezentuje się skromnie w kamizelce, spodniach; Reżyser jak przystało na reżysera posiada szal i teczkę; natomiast scenograf w czerwieniach, z nutą nonszalancji, złoty łańcuch, dwie koszule, tenisówki, bez skarpet. Mocno stereotypizowani i karykaturalni. Bogusław Semotiuk, nie po raz pierwszy reżyserujący "..." Schaeffera, świetnie dobrał obsadę, pod względem typów, ale też energii. Widać, że aktorzy dobrze się bawią, grając ten, znakomicie napisany, dramat. Krzysztof Ławniczak jako zakręcony scenograf, najbardziej energiczny i krytyczny z tej trójki, naturalistycznie pokazuje "małpę", gra czasem na granicy dobrego smaku, zadając przy tym pytanie, na ile można pozwolić sobie w teatrze i czy ta nasza natura jest w ogóle ciekawa na scenie? Dru, czyli kompozytor, Sławomir Popławski najsubtelniejszy, najbardziej refleksyjny, ale też zakompleksiony i upierdliwy sprawdza się jako postać z niespełnieniem i wątpliwościami. Natomiast Pie - Tadeusz Sokołowski, wydaje się być trochę niewykorzystany w tym spektaklu, statyczny, coś pokrzyczy, poobraża publiczność (przy tym robi sobie wice na scenie). Tekst czyni z niego frustrata, tyle tylko, że używając dlań charakterystycznego głosu, on się zamyka grając li tylko głosem. Moim zdaniem końcowy, duży monolog Reżysera nie wybrzmiewa i pozostawia poczucie nijakości, choć tekst świetny... Aktorzy zapełniają sobą pustą przestrzeń między widzami, siedzącymi naprzeciwko siebie, stwarzają momenty, sytuacje, są elastyczni i szybko przeskakują z tematu w temat. Każdy z nich udowadnia, że jest najważniejszy, najlepszy i samodzielny, ale tak naprawdę, oddzielnie stają się niepełni. Kiedy ze współpracy "nic" nie wychodzi, padają kluczowe słowa: "A to nie można było tak od razu?""Sztuka nie może być bezmyślna." Po co to wszystko? Z tym pytaniem czwarty aktor - widz zostaje już sam... Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku, Bogusław Schaeffer, "Scenariusz dla trzech aktorów", reżyseria: Bogusław Semotiuk, scenografia: Bogusław Semotiuk, muzyka: Bogusław Semotiuk Obsada: Krzysztof Ławniczak, Sławomir Popławski, Tadeusz Sokołowski Premiera: 1 kwietnia 2006 r.

Agnieszka Michałowska
Dziennik Teatralny Białystok
8 stycznia 2008