Eros i śmierć

Zapomniana opera Ludomira Różyckiego wywołuje umiarkowane zainteresowanie, ze względu na dosyć archaiczne libretto młodopolskiego pisarza Jerzego Żuławskiego.

Ani jego sztuka pod tytułem "Eros i Psyche" nie zrobiła wielkiej kariery, ani opera oparta na tym symboliczno-poetyckim dramacie. Czy sukcesem będzie obecna inscenizacja w stolicy? Z jednej strony mamy efekty bardzo dobrego przygotowania przez Grzegorza Nowaka orkiestry i solistów, wśród których na czoło wybija się wielki talent wokalno-sceniczny Joanny Freszel. Z drugiej - pomysły reżyserki, aby pięć oddzielnych historii ze starożytności, średniowiecza, XVIII i XX w. ująć jako tematy kolejnych filmów, które kręci się na tej samej scenie. Niby logiczne, bo taka Psyche pożądająca miłości (ale nie seksu) może się pojawić w każdej epoce, tyle że majaczenia o uczuciu stają się w końcu nudne. Bezsensowna jest też śmierć bohaterki w czerwonym kabriolecie, który wjeżdża na scenę, gdyż nie rozumiemy przyczyny zgonu. Gdyby śpiewaczka miała jeszcze długi szal, jak Isadora Duncan...



Bronisław Tumiłowicz
Przegląd
3 listopada 2017
Spektakle
Eros i Psyche