Fantastyczne akwarium

Gdyńskie Centrum Kultury prezentuje obecnie najbardziej zróżnicowane formalnie spektakle dla dzieci, na zaskakująco wysokim poziomie. Kolejnym argumentem za tym, aby rozważyć wizytę w tym miejscu z kilkulatkiem jest najnowsza premiera - "Marysia ma Rysia". To prawdziwa sceniczna perełka, oparta na prostym, przewrotnym pomyśle i bardzo dobrym wykonaniu, przez co starsi i młodsi widzowie bajki bawią się świetnie.

Punkt wyjścia do rozpoczęcia teatralnej przygody jest "z życia wzięty". Tytułowa bohaterka sztuki Emila Płoszajskiego ma urodziny i czeka na prezent. Nie jakiś tam, przypadkowy prezent, tylko szczególny, wymarzony, o czym poinformowała tatę i mamę w specjalnie napisanym liście. To złota rybka. Akwarium już czeka na lokatora. Ale, jak to w życiu, oczekiwania nie zawsze idą w parze z rzeczywistością - zamiast złotej rybki jest glonojad, bo "złotej rybki nigdzie nie było, a na glonojada była promocja" . Łatwo sobie wyobrazić reakcję Marysi na taką złośliwość losu...

Całą złość dziewczynka wyładuje na akwarium, w którym lądują m.in. resztki listu do rodziców. Reżyserka Agnieszka Płoszajska skupia się jednak na innym aspekcie - kwestii akceptacji niechcianego zwierzątka, które, rzecz jasna, nie okazuje się zwykłą rybką akwariową. Glonojad Rysio jest dotknięty do żywego reakcją dziewczynki, więc postanawia jej pomóc odnaleźć wymarzoną Złotą Rybkę, a samemu wrócić do sklepu zoologicznego. By było to możliwe, zabiera dziewczynę do swojego akwarium, gdzie oboje spotykają wiele przeróżnych żyjątek oraz... przedmioty wrzucone tam przez rozzłoszczoną dziewczynkę.

Dowcipna bajka utrzymana w konwencji realizmu magicznego wciąga dzieci i zaskakuje plastyczną, działającą na wyobraźnię scenografią. Jej autorka, Aleksandra Harasimowicz ustawiła na scenie wielki stelaż akwarium, a dzięki zasłonom z pokoju dziewczynki właściwie bez zmian scenografii akcja przeniesie się do wnętrza akwarium, natomiast łóżko Marysi przeistoczy się w wielką akwariową muszlę. Podwodny świat potraktowano tu jednak z "przymrużeniem oka" i na wesoło.

Formuła "teatru drogi" ubogacona jest przez szereg piosenek, wykonywanych przez bohaterów spektaklu. Pomyślano również o tym, aby skorzystać z doskonale znanych piosenek dla dzieci, które doczekały się nowych aranżacji autorstwa Ignacego Wiśniewskiego. I tak Ślimak Robert zaśpiewa "Głowa, ramiona, kolana, pięty", a Rozgwiazda Patrycja uroczo sepleniąc wykonuje "Jestem sobie przedszkolaczek". Zaskakuje wykonanie "Jesteśmy Jagódki". Dzieci pomagają też m.in. w wykonaniu "Stary niedźwiedź mocno śpi". Słysząc doskonale znane piosenki, najmłodsi widzowie ożywiają się i bez specjalnego namawiania chętnie śpiewają razem z aktorami.

Oczywiście na tym muzyczne pomysły małżeństwa Płoszajskich i Ignacego Wiśniewskiego się nie kończą, bo w spektaklu znalazły się też piosenki autorskie, między innymi tytułowa "Marysia ma Rysia" czy "gwiazdorski" utwór Złotej Rybki. Są też smaczki dla dorosłych (m.in. wschodnia wymowa Zacharego czy podróż Marysi i Rysia a la filmowy "Titanic").

Najważniejsi dla powodzenia spektaklu są wykonawcy. Cała czwórka aktorów bardzo dobrze radzi sobie na scenie, kreując sympatycznych, zapadających w pamięć bohaterów. Spontaniczność i umiejętność oddania naturalnej dziecku ekspresji czyni z Marysi granej przez Julię Ostaszewską naturalną liderkę przedstawienia, z której reakcjami i wyborami dzieci mogą się identyfikować. Glonojad Rysio w wykonaniu Bartłomieja Sudaka to poczciwy, nieco wycofany towarzysz podróży, klasyczny "dobry przyjaciel". Urocze są niemal wszystkie wcielenia Justyny Kacprzyckiej, która gra m.in. smutnego Ślimaka Roberta czy bojącą się iść do przedszkola Rozgwiazdę Patrycję.

Jednak gwiazdą przedstawienia może być tylko Złota Rybka. W roli prawdziwej, rozkapryszonej divy, w oszałamiającej kreacji i wysokich szpilkach (działające na wyobraźnię kostiumy to również dzieło Aleksandry Harasimowicz) doskonale czuje się Mateusz Deskiewicz, świetnie wypadając jako Złota Rybka zarówno aktorsko, jak i wokalnie, choć to jego piosenka jest najbardziej wymagająca. Deskiewicz uważa, aby nie przesadzić i nie zmanierować swojego minishow, co mogłoby wypaść zbyt dwuznacznie czy wulgarnie. Szczególnie w tym epizodzie widać pracę Michała Cyrana, odpowiedzialnego za ruch sceniczny przedstawienia.

Kluczem do sukcesu jest radość ze wspólnego grania, widoczna u całej czwórki aktorów, dobrze uzupełniających się na scenie. Daje im to sceniczny luz i wiarygodność, przez co wydaje się, że wszystko przychodzi im lekko i łatwo. Sprawdzają się także nienachalne próby interakcji z dziećmi podczas piosenek, co nie pozostaje bez wpływu na ich zaangażowanie. Twórcy spektaklu nie zapominają również o edukacyjnym walorze bajki - Marysia odkrywa wartość przyjaźni, a w akwarium czuje się, nomen omen, jak ryba w wodzie. Jednak znajdziemy tu cały szereg motywów, postaw i relacji międzyludzkich, które trafnie scharakteryzowano w spektaklu (bardzo ważny jest wątek poświęcony lękowi przed przedszkolem).

Jedynym istotnym mankamentem przedstawienia jest brak wyraźnej przygany początkowego postępowania Marysi, gdy zirytowana wrzuca różne rzeczy do akwarium. Widzimy wprawdzie, że to nie pozostaje bez wpływu na środowisko i mieszkańców akwarium, a sama dziewczynka reflektuje się, że jest w nim bałagan i dobrze byłoby tu posprzątać, ale dla trzy-, czteroletniego widza to gesty stanowczo zbyt mało czytelne. Mali widzowie mogą wręcz odnieść wrażenie, że zaśmiecenie akwarium może być początkiem fascynującej przygody. Momentami także słownictwo użyte w spektaklu może okazać się wyzwaniem dla dzieci w wieku przedszkolnym.

Nie przysłania to jednak atutów przedstawienia, porywającego dzieci wartką, łatwą do śledzenia akcją, efektowną scenografią czy dowcipnymi, czasem wykonywanymi przez widzów wspólnie z aktorami piosenkami. Gdyńskie Centrum Kultury ma więc kolejną, świetnie wpisującą się w potrzeby dzieci, udaną bajkę, przygotowaną z pomysłem, humorem i sporym rozmachem.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
2 maja 2019
Spektakle
Marysia ma Rysia