Festiwalowy topielec

Studenci krakowskiej PWST zaprezentowali w ramach XXVII Festiwalu Szkół Teatralnych już drugi spektakl. Po bardzo dobrze przyjętej "Mewie" przyszedł czas na "Zatopioną katedrę"

Sztuka wymaga wielkiego skupienia i zaangażowania nie tylko od aktorów, ale również od odbiorców. Złożona z długich monologów, nawet słowotoków, okazała się nie do końca trafionym przedsięwzięciem. Koprodukcja z Teatrem Współczesnym w Szczecinie i reżyseria Anny Augustynowicz dawały nadzieję na naprawdę udany spektakl, niestety nie został on dobrze przyjęty przez festiwalową publiczność.

Zaczynało się bardzo ciekawie. Na scenę wszedł mężczyzna, głosem prezentera radiowego opowiedział o pracy, jaką wykonuje, a mianowicie wystawianiu spektakli w ramach uroczystości pogrzebowych! Następnie pojawia się małżeństwo prowadzące prawdziwą szermierkę słowną. Rymują, deklamują, a przy tym ironizują. Wszystko oparte na obligatoryjnym dla sztuki teatralnej słowie, mającym w tej sztuce znaczenie wyjątkowe, ponieważ to język stwarza bardzo charakterystyczne postaci, tworzy je za pomocą wypowiadanych kwestii. Po zakończeniu rozmowy małżeństwo przenosi się do szpitala, gdzie możemy poznać kolejnych bohaterów dramatu. Ludzie siedzą na ustawionych równo krzesłach tworzących bardzo minimalistyczną dekoracje. Gdzieś z boku, za parawanem, na rowerku treningowym siedzi mężczyzna, a na pianinie leży kolejna postać.

Wszyscy znajdują się w jednym miejscu, ale trudno powiedzieć coś o relacjach, jakie ich łącza - nie są dla siebie osobami bliskimi, wydawać by się mogło, że znaleźli się w jednym miejscu tylko po to, aby wypowiedzieć swoje kwestie. A wypowiadanie ich niestety nie do końca przekonuje. Trudno było młodym aktorom utrzymać uwagę widzów podczas dziesięciominutowych monologów, które czasami okazują się być trudne nawet dla lepiej zaznajomionych ze sceną. W którymś momencie wypowiadane słowa - w gruncie rzeczy bardzo ciekawe, ukazujące wiele prawd, opatrzone groteskowością - stają się zwykłą, mało porywającą gadaniną.

Trudny tekst Gerta Jonke i wyzwanie, jakie postawiła przed studentami Anna Augustynowicz okazały się zbyt trudne dla dyplomantów. Trzymamy jednak kciuki za dalszy rozwój aktorski krakowskich adeptów.



Kamila Golik
Dziennik Teatralny Łódź
21 kwietnia 2009
Spektakle
Zatopiona katedra